Region
24/2020 (1298) 2020-06-10
Radni powiatu włodawskiego po raz kolejny spotkali się online, omawiając m.in. kwestie dotyczące m.in. programu ochrony środowiska, dróg i powiatowego szpitala, którego zadłużenie sięga 30 mln zł.

Przewodniczący rady Romuald Pryll rozpoczął obrady od życzeń z okazji 30-lecia samorządu lokalnego. Radny Wiesław Holaczuk zwrócił uwagę na fakt, że sesja odbywa się online, wyrażając opinię, iż zarząd powinien przygotować ją w normalnych warunkach. Wytknął również, że obrady zwyczajne zwołano dopiero po sześciu miesiącach. - To pokazuje słabość zarządu - ocenił. W dalszej części starosta Andrzej Romańczuk przedstawił sprawozdanie ze stanu prac drogowych, m.in. omówił zakończoną inwestycję w Korolówce i kończące się roboty w Zaświatyczach. Poinformował też o rozpoczęciu prac remontowych budynku po dawnej jednostce wojskowej, który zostanie przystosowany do potrzeb Powiatowego Centrum Usług Społecznych. Do działań starosty w ostatnich tygodniach uwagi miał Mariusz Zańko. Pytał, czy w związku z utworzeniem w mieście mobilnego punktu pobrań wymazów Covid-19, mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie. - Czy chcemy zachęcać osoby z innych powiatów, aby tutaj się badały?
24/2020 (1298) 2020-06-10
Małym wojownikiem serwisy informacyjne nazywały Kacperka Borutę, który 29 kwietnia, po 139 dniach od diagnozy, jako pierwsze dziecko w Polsce chore na SMA (rdzeniowy zanik mięśni) otrzymał lek terapii genowej Zolgensma.

Podanie leku miało miejsce w z Klinice Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. - Samo podanie przebiegło bez żadnych komplikacji. Organizm Kacpra zareagował bardzo dobrze. Już po kilku dniach widzieliśmy, że nasze dziecko jest mocniejsze, co potwierdzają fizjoterapeuci, którzy się Kacperkiem opiekują - mówi jego Iga Przybyłowska-Boruta. Chłopczyk siedzi samodzielnie o wiele stabilniej niż wcześniej, zaczął też przyjmować pozycję czworaczą, o czym wcześniej w ogóle nie było mowy. - Bardzo się cieszymy. Stawiamy teraz na rehabilitację, by wykorzystać ten potencjał, który zapewniło mu leczenie - dodaje. Rodzice Kacperka są rodowitymi siedlczanami, stąd sprawą chorego dziecka żyło wiele osób w naszym regionie. Jednak tak naprawdę imię chłopczyka było na ustach całej Polski. Zolgensma, nazywana najdroższym lekiem świata, nie była dotąd dopuszczona do stosowania w Polsce, a środki na jego zakup - 2 mln 125 tys. dolarów, tj. prawie 10 mln zł - musieli wyłożyć rodzice Kacpra. Jedynym sposobem na zdobycie takich pieniędzy było zwrócenie się z prośbą o pomoc do ludzi dobrej woli.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Wydaje się, że mają wszystko, świat stoi przed nimi, zapraszając do pięknej przygody. A jednak nie wyruszają w tę drogę i wybierają inną…

W latach 2017-2019 policja odnotowała 5255 osób w zamachach samobójczych ogółem. W grupie wiekowej 7-12 lat były to cztery osoby, a 13-18 lat - 94. Tragedia może wydarzyć się niezależnie od statusu społecznego rodziny, poziomu wykształcenia, sytuacji finansowej. Dziewczynki częściej podejmują próby, ale to chłopcy odbierają sobie życie. Przyczyn, dla których młodzi ludzie podejmują tak drastyczne kroki, nie dałoby się zliczyć. Jedną z nich jest depresja - choroba podstępna, okrutna, dla wielu niezrozumiała. Diagnoza depresji u dziecka może być trudna ze względu na podobieństwo jej objawów zarówno do zachowań i emocji towarzyszących okresowi dojrzewania, jak i innych zaburzeń takich, jak ADHD. Na kliniczną depresję cierpi 1% dzieci przedszkolnych powyżej drugiego, trzeciego roku życia, 2% w grupie dzieci 6-12 lat oraz do 20% w grupie młodzieńczej. Objawy depresji dzieci i młodzieży nie różnią się od tych właściwych dla dorosłych. Są to: smutek, ograniczenie lub rezygnacja z zainteresowań i aktywności, które dotychczas sprawiały radość. Pojawiają się zmiany w zakresie aktywności psychoruchowej, czyli spowolnienie lub pobudzenie, poczucie braku nadziei i sensu życia, niskie poczucie własnej wartości, nadmierne poczucie winy, poczucie bezradności.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Rodzicielstwo zastępcze to wyzwanie. Trzeba się przygotować, że może być to wyboista i pełna zakrętów droga. Jednocześnie dostarcza mnóstwo radości i wzruszeń. Każde z dzieci jest dla nas darem. A my otrzymujemy od nich tak wiele, że nie ma mowy, by z naszej strony była to jakakolwiek forma poświęcenia - zapewniają Edyta i Jarosław Wojtasińscy, którzy od 1997 r. prowadzą Dom Rodzinny w Żabcach.

Kilka dni temu Wojtasińscy i ich podopieczni mieli niezwykłych gości: Prezydenta RP Andrzeja Dudę wraz z małżonką Agatą Kornhauser- Dudą. - Choć od wizyty minął prawie tydzień, emocje jeszcze nie minęły - mówi E. Wojtasińska, dodając, iż pierwotny plan zakładał, że w związku z przypadającym 30 maja Dniem Rodzicielstwa Zastępczego w Żabcach miała pojawić się tylko Pierwsza Dama. - Nie wiedzieliśmy jednak, czy z uwagi na zagrożenie epidemiczne spotkanie dojdzie do skutku. Jednak gdy tylko usłyszeliśmy, iż pani prezydentowa jest gotowa nas odwiedzić, wystosowaliśmy specjalne zaproszenie i 1 czerwca mieliśmy zaszczyt gościć A. Kornhauser-Dudę w naszym domu. Natomiast wizyta pana prezydenta, który w pewnym momencie dołączył do swojej żony, była prawdziwą niespodzianką. O tym, że do nas przyjedzie, dowiedzieliśmy się kilkanaście minut przed jego przyjazdem - dodaje.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Muzeum Południowego Podlasia zaprasza na wystawę poświęconą 34 pułkowi piechoty, który przez 20 lat stacjonował w Białej Podlaskiej.

Na ekspozycji pokazano wiele fotografii obrazujących życie żołnierzy, mundury, akcesoria oraz odznaczenia i odznaki. Całości dopełnia zbiór tablic o historii pułku. Wystawę można zwiedzać stacjonarnie (w oficynie zachodniej) lub wirtualnie (na facebookowym profilu i stronie muzeum). Prezentowane eksponaty w większości zostały użyczone przez potomków żołnierzy 34 pp. Część pochodzi z archiwów. Pamięć o tej formacji jest ciągle żywa w Białej Podlaskiej. Od kilku lat 8 maja obchodzone jest święto 34 pp. Datę uroczystości wybrano nieprzypadkowo. Przypomina ona o rocznicy zwycięskiej bitwy, jaką bialski pułk stoczył w 1920 r. pod Rzeczycą. W tym roku od tamtych wydarzeń mija 100 lat. 34 pp został uformowany pod koniec 1918 r. w Twierdzy Dęblińskiej. Jednostkę zorganizowano z oddziału 2 pp Polskiej Siły Zbrojnej i ochotników z Podlasia. Jej pierwszym dowódcą był mjr A. Narbut-Łuczyński. Formacja przybyła do Białej Podlaskiej w grudniu 1918 r. Na początku 1919 r. 34 pp otrzymał zadanie odebrania Niemcom Terespola i Brześcia.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Malarstwo to jej pierwsza wielka miłość, z której nigdy nie wyrosła. Kiedy wyszła za mąż i urodziła dzieci, pasja musiała ustąpić miejsca obowiązkom. Kilka lat temu ponownie stanęła przy sztalugach. Beata Łukaszuk z Sapiehowa to specjalistka od obrazów sakralnych.

- Od dziecka wraz z siostrą bardzo lubiłyśmy rysować. Wychowałam się w Zaberbeczu i pamiętam, iż już w podstawówce chodziłyśmy na kółko plastyczne. Kiedy wyszłam za mąż, przeprowadziliśmy się z mężem do Sapiehowa. Praca w gospodarstwie i opieka na bliźniakami, które wkrótce przyszły na świat, sprawiły, że musiałam odłożyć swoją pasję na bok. Dopiero gdy synowie dorośli, ponownie chwyciłam za pędzel - opowiada B. Łukaszuk. Lokalna artystka żartuje, że to św. Antoni sprawił, iż wróciła do malowania. - Skoro jest on patronem zagubionych rzeczy i osób, to równie dobrze może być także orędownikiem zapodzianej pasji - podkreśla lokalna artystka. Wszystko zaczęło się, gdy na parafię przyszedł nowy ksiądz. Kiedy zaczął robić porządki w stodole, odkrył w niej wiele starych figur. Ogłosił w kościele, że każda rodzina może wziąć po jednej, pod warunkiem że postawi przed domem kapliczkę. Pomysł kapłana bardzo spodobał się mieszkańcom i kiedy Łukaszukowie zdecydowali, że też wezmą figurkę, okazało się, iż została już tylko jedna: św. Antoni. - W życiu nie ma jednak przypadków. Mój mąż ma na drugie Antoni i otacza swojego patrona szczególną czcią.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Wychodząc w procesji na ulice naszych miast i wsi, pragniemy dać świadectwo, że historia Jezusa to nie mit o zwycięzcy ani opowieść „ku pokrzepieniu serc”. To rzeczywistość, która jest tak bardzo realna, jak czerwcowa zieleń, zapach bzów i rozmiękczony promieniami słońca asfalt uginający się pod stopami ludzi kroczących w postawie uwielbienia za Chrystusem w procesji Bożego Ciała.

Bez wątpienia najczcigodniejsze z nich to te celebrowane podczas Uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej. Gromadzą najwięcej ludzi, obrosły przepiękną ornamentyką, elementami ludowości. Nieobcy im duch patriotyzmu, przywiązania do ziemi. Ale są też inne, mniejsze i większe, jedne mają charakter błagalny, inne pokutny, wypływają z miejscowych zwyczajów. Na świecie nie brak i takich, które zadziwiają oryginalnością, dynamizmem - ubranych w latynoamerykańską barwność, toledański majestat. My Polacy, niemający tak gorących temperamentów jak południowcy, raczej wybieramy dostojeństwo. Ale i u nas nie brakuje lokalnych „atrakcji” w postaci np. kaszubskiej tradycji polegającej na „kłanianiu się” niesionych przez wiernych feretronów świątyniom, krzyżom przydrożnym i figurom czy „tańca feretronów”. Dlaczego idziemy w procesjach? Odpowiedź jest złożona. Udział w nich uświadamia nam, że ludzkie życie jest drogą, człowiek zaś - wędrowcem (łac. homo viator). Ich „prototypem” była wędrówka Izraelitów z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej, w Nowym Testamencie zaś Pascha Jezusa - Jego przejście ze śmierci do życia.
24/2020 (1298) 2020-06-10
O takich wakacjach, jakie sobie wyobrażamy i mieliśmy do tej pory, możemy zapomnieć - już kilka tygodni temu uprzedzał minister zdrowia. Czy to oznacza, że będziemy musieli odwiesić plażowe kostiumy na kołek, a rozmówki polsko-włoskie odłożyć na półkę? Aż tak źle może nie będzie.

Skutki koronawirusa szczególnie mocno odczuwa branża turystyczna, która już czeka w blokach startowych, by powrócić na właściwe tory i z powrotem przyciągnąć nieco wystraszonych turystów. Choć coraz więcej krajów otwiera swoje granice dla Polaków, u nas nadal obowiązuje zakaz międzynarodowego ruchu lotniczego. Taki tam paradoks. Oczywiście wszędzie, gdzie swoją obecność zaznaczył wirus, obowiązują jakieś ograniczenia. We Włoszech ponoć powstają koronaplaże - turystów mają oddzielać od siebie szyby z pleksi. Trochę to przypomina parawany nad polskim morzem. W sumie to powinniśmy opatentować pomysł i zastrzec do niego prawo. W Hiszpanii do pilnowania dystansu między leżakami mają być zaprzęgnięte patrole policji. U nas można by do takiej akcji zaangażować sprzedawców lodów i świeżutkich jagodzianek. Z kolei Cypr, aby przyciągnąć turystów, zapłaci za wakacje każdemu, kto zarazi się na nich koronwariusem. No cóż, do odważnych świat należy. Sama podróż też nie będzie należała do szybkich i przyjemnych.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Łatwowierność opinii publicznej jest niestety faktem. Często wspomina się dzisiaj, że odbiorcy wiadomości przekazywanych przez media łykają je jak pelikan zdobycz. Namysłu nad nimi nie ma żadnego, a nieprzetrawiona wieść staje się podstawą oglądu rzeczywistości i podejmowanych działań.

To z kolei rodzi łatwość przechwytywania tzw. opinii publicznej przez różnorakich szalbierzy i ideologów. Tłum podąża za nimi jak owce na rzeź, nie spostrzegając w ogóle, gdzie jest prowadzony. Otrząsanie się ze zgubnych i nieprawdziwych informacji nie jest jednak kwestią dni czy tygodni, lecz może rozkładać się na lata, jeśli w ogóle będzie możliwe. Dochodzi bowiem do tego wpojone w mózgi współczesnych ludzi przekonanie o własnej doskonałości intelektualnej oraz możliwości posiadania „własnego zdania” na każdy temat. To ostatnie powoduje, że dyskusja czy spór przestają być możliwe, gdyż nie można debatować wśród posiadaczy „całkowitej prawdy”. Dość dobrze widać to na przykładzie ostatnich wydarzeń w Polsce i na świecie. 25 maja w czasie interwencji policji w Minneapolis w Stanach Zjednoczonych zmarł niejaki George Floyd. Świat obiegła wieść, iż bezpośrednią przyczyną jego zgonu była brutalna napaść funkcjonariusza policji, która doprowadziła do uduszenia wspomnianego wyżej człowieka. Po tym wydarzeniu w samym Minneapolis, jak i w innych miastach USA, doszło do gwałtownych zamieszek, a na całym świecie podejmowane były działania potępiające rasizm w Ameryce Północnej.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Trwają prace inwentaryzacyjne i projektowe przy rewitalizacji placu wokół Czworoboku we Włodawie, a ich efekt zostanie poddany konsultacjom społecznym.

Mimo zniszczeń I i II wojny światowej Włodawa zachowała swój dawny układ, z kwadratowym rynkiem po środku i siecią ulic z niego wybiegających. Środek rynku nadal zajmuje Czworobok. W 1972 r. został on wpisany do rejestru zabytków. Układ urbanistyczny centrum Włodawy pochodzi z XVIII w. Jego ośrodkiem jest rynek z charakterystycznym budynkiem Czworoboku stojącym pośrodku. Budynek na początku był jednokondygnacyjny, ale na początku XIX w. dobudowano do niego piętro i przybudówki. Czworobok został zbudowany na planie kwadratu, wewnątrz znajduje się duży dziedziniec. Wjeżdżało się tu przez jedną z dwóch bram. Nad bramą zachodnią zachował się blaszany wietrznik w formie jeźdźca z wyciągniętą szablą. Jak głosi miejscowa tradycja, na dziedzińcu miał miejsce pojedynek Bohuna z Wołodyjowskim opisany przez Henryka Sienkiewicza w powieści „Ogniem i mieczem”. Wzmianki historyczne z końca XVII w. mówią o ratuszu stojącym pośrodku rynku, przy którym zgrupowane były kramy i jatki, w których sprzedawano mięso z uboju, początkowo drewniane.