Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego w Romanowie zaprasza 26 czerwca, o
18.30, na „Noc Świętojańską u Kraszewskiego”. W programie m.in.
prelekcja Marioli Jaruzelskiej o zwyczajach i obrzędach.
Aktualności
Niemal fizycznie odczuwałam obecność moich przodków, którzy przez
wiele lat zamieszkiwali w tym dworze - przyznała Maria Trzaskowska.
Córka ostatniego współwłaściciela majątku Ryki odwiedziła dawną
rodzinną posiadłość.
M. Trzaskowska jest córką Zdzisława, jednego z czworga dzieci Marty i Zdzisława Marchwickich, którzy nabyli majątek w Rykach. Spędziła w nim czas okupacji, a potem odwiedzała go tylko przejazdem. Po tym jak rodzina została pozbawiona przez komunistów ziemi, nie miała w przejętym przez państwo pałacu czego szukać. Historia zaprowadziła potomków rodu w różne miejsca świata i zmusiła do wykonywania różnych zawodów. Marchwiccy weszli w posiadanie majątku Ryki w 1906 r. Wtedy Marta Marchwicka z własnych środków i pożyczki kupiła od rodziny hrabiostwa Jezierskich pałac razem z przyległymi gruntami, na których znajdowały się również stawy rybne i gorzelnia.
M. Trzaskowska jest córką Zdzisława, jednego z czworga dzieci Marty i Zdzisława Marchwickich, którzy nabyli majątek w Rykach. Spędziła w nim czas okupacji, a potem odwiedzała go tylko przejazdem. Po tym jak rodzina została pozbawiona przez komunistów ziemi, nie miała w przejętym przez państwo pałacu czego szukać. Historia zaprowadziła potomków rodu w różne miejsca świata i zmusiła do wykonywania różnych zawodów. Marchwiccy weszli w posiadanie majątku Ryki w 1906 r. Wtedy Marta Marchwicka z własnych środków i pożyczki kupiła od rodziny hrabiostwa Jezierskich pałac razem z przyległymi gruntami, na których znajdowały się również stawy rybne i gorzelnia.
W sobotę 25 czerwca na terenie Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji
Siedleckiej odbędzie się koczowisko służby liturgicznej. Więcej
informacji na stronie www.ddsl.siedlce.pl.
Za nami dwudniowe Jerycho Młodych. W tym roku spotkaniu młodzieży
diecezji siedleckiej, które odbyło się w Woli Gułowskiej, patronował
bł. Carlo Acutis. W programie był czas na modlitwę, słuchanie, ale i
wspólną zabawę.
Tym razem Jerycho zorganizowano w Woli Gułowskiej. Pierwszego dnia młodzi wysłuchali konferencji wygłoszonej przez o. Azariasza Hessa. Zakonnik opowiadał o bł. Carlo. Mówił o nim: „to święty w dresach, jeansach i adidasach”. Przypominał słynne słowa Acutisa, który powtarzał, że „Eucharystia jest jego autostrada do nieba”. - Carlo od dnia Pierwszej Komunii św. codziennie uczestniczył w Mszy św. Dlaczego? Bo chciał! Pamiętajcie, że kwestia Mszy czy modlitwy nigdy nie jest kwestią czasu, ale chęci. On wierzył z potrzeby serca. Powtarzał: „Moim planem na życie jest być zawsze zjednoczonym z Jezusem”. My mamy inne plany... Jezus jest dla nas tylko załącznikiem. Młodzi boją się przyjaźni z Chrystusem, bo obawiają się, że On wszystko im zabierze.
Tym razem Jerycho zorganizowano w Woli Gułowskiej. Pierwszego dnia młodzi wysłuchali konferencji wygłoszonej przez o. Azariasza Hessa. Zakonnik opowiadał o bł. Carlo. Mówił o nim: „to święty w dresach, jeansach i adidasach”. Przypominał słynne słowa Acutisa, który powtarzał, że „Eucharystia jest jego autostrada do nieba”. - Carlo od dnia Pierwszej Komunii św. codziennie uczestniczył w Mszy św. Dlaczego? Bo chciał! Pamiętajcie, że kwestia Mszy czy modlitwy nigdy nie jest kwestią czasu, ale chęci. On wierzył z potrzeby serca. Powtarzał: „Moim planem na życie jest być zawsze zjednoczonym z Jezusem”. My mamy inne plany... Jezus jest dla nas tylko załącznikiem. Młodzi boją się przyjaźni z Chrystusem, bo obawiają się, że On wszystko im zabierze.
W poniedziałek 20 czerwca w katedrze sprawowana była Msza św.
pogrzebowa śp. ks. kan. Stanisława Kisiela, wieloletniego wykładowcy
Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej oraz dyrektora
Instytutu Teologicznego w Siedlcach, zmarłego 17 czerwca. Przeżył 85
lat, z czego 62 lata w kapłaństwie.
Eucharystii przewodniczył bp Kazimierz Gurda. Obecny był również bp Grzegorz Suchodolski, liczne grono księży, osób życia konsekrowanego, jak też społeczność seminarium duchownego naszej diecezji, wielu katechetów oraz rodzina. W homilii biskup nawiązał do odczytanej Ewangelii, w której Pan Jezus przypomina uczniom, że to On prowadzi do domu Ojca Niebieskiego. - Śp. ks. prof. S. Kisiel już się zapewne o tej prawdzie przekonał. Mamy nadzieję, że znając drogę zbawienia, którą jest Jezus Chrystus, doszedł do nieba - mówił biskup. Przypomniał też życie zmarłego kapłana. - Przez głoszenie Ewangelii śp. ks. Stanisław chciał zaradzić niewiedzy co do tych, którzy umierają.
Eucharystii przewodniczył bp Kazimierz Gurda. Obecny był również bp Grzegorz Suchodolski, liczne grono księży, osób życia konsekrowanego, jak też społeczność seminarium duchownego naszej diecezji, wielu katechetów oraz rodzina. W homilii biskup nawiązał do odczytanej Ewangelii, w której Pan Jezus przypomina uczniom, że to On prowadzi do domu Ojca Niebieskiego. - Śp. ks. prof. S. Kisiel już się zapewne o tej prawdzie przekonał. Mamy nadzieję, że znając drogę zbawienia, którą jest Jezus Chrystus, doszedł do nieba - mówił biskup. Przypomniał też życie zmarłego kapłana. - Przez głoszenie Ewangelii śp. ks. Stanisław chciał zaradzić niewiedzy co do tych, którzy umierają.
W niedzielę 19 czerwca podczas uroczystości zorganizowanych przez
parafię Trójcy Przenajświętszej w Staninie poświęcony i odsłonięty
został pomnik upamiętniający uczestników bitew powstania styczniowego
stoczonych w 1863 r. na terenie parafii.
Uroczystości, na które przybyło wielu gości, m.in. przedstawiciele rządu, parlamentarzyści, reprezentacje wielu lokalnych instytucji, szkół i parafianie, rozpoczęła Msza św. w intencji uczestników powstania styczniowego w asyście honorowej Wojska Polskiego, pocztu sztandarowego i kompani honorowej 4 Skrzydła Lotnictwa Szkolnego oraz orkiestry wojskowej z Siedlec. Obecne były również poczty sztandarowe Zespołu Szkół im. Władysława Tatarkiewicza w Radoryżu Smolanym, Konnej Straży Ochrony Przyrody i Tradycji im. 1 Pułku Strzelców Konnych, NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze oddział Łuków oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej koło Tuchowicz. Eucharystii przewodniczył proboszcz parafii ks. kan. Zygmunt Głębicki, a homilię wygłosił ks. Bogdan Iwańczuk, obecnie wikariusz parafii św. Stanisława w Siedlcach, wcześniej posługujący w parafii Stanin.
Uroczystości, na które przybyło wielu gości, m.in. przedstawiciele rządu, parlamentarzyści, reprezentacje wielu lokalnych instytucji, szkół i parafianie, rozpoczęła Msza św. w intencji uczestników powstania styczniowego w asyście honorowej Wojska Polskiego, pocztu sztandarowego i kompani honorowej 4 Skrzydła Lotnictwa Szkolnego oraz orkiestry wojskowej z Siedlec. Obecne były również poczty sztandarowe Zespołu Szkół im. Władysława Tatarkiewicza w Radoryżu Smolanym, Konnej Straży Ochrony Przyrody i Tradycji im. 1 Pułku Strzelców Konnych, NSZZ „Solidarność” Region Mazowsze oddział Łuków oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej koło Tuchowicz. Eucharystii przewodniczył proboszcz parafii ks. kan. Zygmunt Głębicki, a homilię wygłosił ks. Bogdan Iwańczuk, obecnie wikariusz parafii św. Stanisława w Siedlcach, wcześniej posługujący w parafii Stanin.
W okresie I Rzeczpospolitej Siedlce były najpierw wsią, a potem
miasteczkiem w Ziemi Łukowskiej. Wraz z okolicznymi dobrami należały
do przedstawicieli znanych szlacheckich rodów, wśród których było
kilku wyjątkowych oryginałów.
W połowie XV w. Siedlce były już sporą wsią. Pierwsza pisana wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1448 r. Dokument z tą datą wydał w Krakowie sławny kardynał Zbigniew Oleśnicki, protektor nie mniej sławnego kronikarza Jana Długosza. Pod koniec XV w. Siedlce wchodziły w skład parafii Pruszyn wraz z wsiami Golice, Żabokliki, Stok, Grabianów, Cielemęc i Wielgorz. Wtedy to Siedlce, Grabianów, Żabokliki i Golice kupił od właściciela rozległych dóbr Pruszyńskich Jana Pruszyńskiego niejaki Daniel Gniewosz, przedstawiciel możnego rodu wywodzącego się z okolic Radomia, a pieczętującego się herbem Rawicz. Wieś Siedlce była największą spośród nowo nabytych miejscowości, dlatego też jej nowy właściciel pisał się najpierw jako Gnyewosch de Syedlcze, a następnie po prostu Siedlecki.
W połowie XV w. Siedlce były już sporą wsią. Pierwsza pisana wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1448 r. Dokument z tą datą wydał w Krakowie sławny kardynał Zbigniew Oleśnicki, protektor nie mniej sławnego kronikarza Jana Długosza. Pod koniec XV w. Siedlce wchodziły w skład parafii Pruszyn wraz z wsiami Golice, Żabokliki, Stok, Grabianów, Cielemęc i Wielgorz. Wtedy to Siedlce, Grabianów, Żabokliki i Golice kupił od właściciela rozległych dóbr Pruszyńskich Jana Pruszyńskiego niejaki Daniel Gniewosz, przedstawiciel możnego rodu wywodzącego się z okolic Radomia, a pieczętującego się herbem Rawicz. Wieś Siedlce była największą spośród nowo nabytych miejscowości, dlatego też jej nowy właściciel pisał się najpierw jako Gnyewosch de Syedlcze, a następnie po prostu Siedlecki.
Znowu mamy wakacje... Oczywiście nie wszyscy. To znaczy jest spora
grupa potrafiących się w życiu ustawić szczęściarzy, którzy mają
wakacje przez cały rok. Cała reszta płacących podatki może co
najwyżej wybrać się na krótki urlop.
Wraz z rozpoczęciem sezonu wyjazdowego wróciły stare problemy. Rodakom nie można jednak odmówić determinacji... Ceny paliw przekraczają kolejne granice... Spokojnie, to wcale nie odstrasza kierowców, o czym można było się przekonać podczas długiego czerwcowego weekendu. Serwisy informacyjne standardowo donosiły o kilometrowych korkach na trasach wiodących do nadmorskich miejscowości, a kierowcy będący w centrum wydarzeń narzekali, jak bardzo zirytowani są całą sytuacją. O tym, że są zaskoczeni, nie mówili. Ci z mniej zasobnymi portfelami stawiają na państwową komunikację. A na kolei bez zmian - opóźnienia w kursowaniu nadal mają się dobrze, bo przecież jest lato, a więc upały czy burze albo wszystko naraz.
Wraz z rozpoczęciem sezonu wyjazdowego wróciły stare problemy. Rodakom nie można jednak odmówić determinacji... Ceny paliw przekraczają kolejne granice... Spokojnie, to wcale nie odstrasza kierowców, o czym można było się przekonać podczas długiego czerwcowego weekendu. Serwisy informacyjne standardowo donosiły o kilometrowych korkach na trasach wiodących do nadmorskich miejscowości, a kierowcy będący w centrum wydarzeń narzekali, jak bardzo zirytowani są całą sytuacją. O tym, że są zaskoczeni, nie mówili. Ci z mniej zasobnymi portfelami stawiają na państwową komunikację. A na kolei bez zmian - opóźnienia w kursowaniu nadal mają się dobrze, bo przecież jest lato, a więc upały czy burze albo wszystko naraz.
Hasło: „szwagier” zaistniało w moim życiu w czasach mojej
najpierwszej młodości na skutek pewnego ważnego wydarzenia. A było to
tego dnia, kiedy usłużny znajomy zabrał nas grzecznościowo na
podwózkę swoim nowiuteńkim (ale tylko dla niego, bo tak naprawdę był
on już czwartym właścicielem owego pojazdu) i wielce pojemnym
autkiem.
I właśnie w trakcie tego wojażowania zatrzymywał się nie tylko na czerwonym, ale i na zielonym świetle. Zapytany o powody tego drugiego zachowania odparł, że nie jest pewien, czy od prostopadłej na czerwonym nie przejeżdża szwagier. Od tej pory ta niezidentyfikowana, ale za to wielce intrygująca postać rozintruzowała się w moim młodym umyśle, nader często prowokując pytanie, że szwagier to kto? Prowokator drogowych zdarzeń wypadkami zwanych, chuligan, nieustraszony rajdowiec? Nie odgadniesz, kto on, zatem człowiek wielce intrygujący.
I właśnie w trakcie tego wojażowania zatrzymywał się nie tylko na czerwonym, ale i na zielonym świetle. Zapytany o powody tego drugiego zachowania odparł, że nie jest pewien, czy od prostopadłej na czerwonym nie przejeżdża szwagier. Od tej pory ta niezidentyfikowana, ale za to wielce intrygująca postać rozintruzowała się w moim młodym umyśle, nader często prowokując pytanie, że szwagier to kto? Prowokator drogowych zdarzeń wypadkami zwanych, chuligan, nieustraszony rajdowiec? Nie odgadniesz, kto on, zatem człowiek wielce intrygujący.
Początek wakacji to w wielu parafiach czas zmian personalnych.
Niezmiennie budzących emocje, generujących smutek, czasem
niezrozumienie i złość - bo „znów nam zabierają fajnego księdza”. To
czas pożegnań i powitań, ciekawego spoglądania na „nowego” kapłana i
pytań: jaki będzie? Co nowego wniesie w nasze życie?
W skrajnych przypadkach do kurii udaje się delegacja, by… bronić „naszego” proboszcza albo wikarego. Nie znam sytuacji, by takowe „poselstwo” skutecznie wypełniło swoją misję. Bywa, że przewidywany lokalny, parafialny koniec świata szybko okazuje się mirażem. Emocje opadają, gdy okazuje się, że np. ksiądz ma talenty, których poprzedni nie posiadał, albo „nowy” zauważył w swojej pracy duszpasterskiej rewiry dotąd - z racji rutyny, przyzwyczajenia - skrzętnie pomijane. I życie toczy się dalej. I też jest „fajny”. Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych. Po co są zmiany? Abp Józef Michalik, komentując swego czasu sprawę przenosin duszpasterzy z parafii do parafii, powiedział: „Księża są jak kwiaty. Trzeba je czasem przesadzać, aby kwitły. Ale trzeba to robić z troską”.
W skrajnych przypadkach do kurii udaje się delegacja, by… bronić „naszego” proboszcza albo wikarego. Nie znam sytuacji, by takowe „poselstwo” skutecznie wypełniło swoją misję. Bywa, że przewidywany lokalny, parafialny koniec świata szybko okazuje się mirażem. Emocje opadają, gdy okazuje się, że np. ksiądz ma talenty, których poprzedni nie posiadał, albo „nowy” zauważył w swojej pracy duszpasterskiej rewiry dotąd - z racji rutyny, przyzwyczajenia - skrzętnie pomijane. I życie toczy się dalej. I też jest „fajny”. Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych. Po co są zmiany? Abp Józef Michalik, komentując swego czasu sprawę przenosin duszpasterzy z parafii do parafii, powiedział: „Księża są jak kwiaty. Trzeba je czasem przesadzać, aby kwitły. Ale trzeba to robić z troską”.