Gminny Ośrodek Kultury w Łukowie zachęca mieszkańców do udziału w
konkursie fotograficznym pt. „Wakacje na wsi”. Warunkiem
uczestnictwa
jest przesłanie e-mailem trzech zdjęć.
Aktualności
Miejski Ośrodek Kultury i Siedlecka Grupa Literacka „Witraż” MOK
informują, że „II Siedlecki Slam Poetycki - online” nie został
rozstrzygnięty.
Co zrobić, gdy przychodnia jest zamknięta, czy lekarz przyjdzie
na wizytę domową, czy przepadnie kolejka, jeśli planowany zabieg
został odwołany - na te inne pytania odpowiada Rzecznik Praw
Pacjenta Bartłomiej Chmielcow.
Mamy stan epidemii, a bardzo ważnym elementem walki z COVID-19 jest blokada dróg jego szerzenia. Zabiegi pilne i konieczne do ratowania życia są wykonywane, ale planowe zostały odwołane. Odwołując taki zabieg, placówka powinna jednak uwzględnić indywidualne ryzyko takiego działania dla stanu zdrowia pacjenta. Osobie, która mimo wszystko obawia się, że dłuższe czekanie może jej zaszkodzić albo której stan zdrowia uległ pogorszeniu, radzę, aby zwróciła się do dyrektora szpitala, gdzie miał mieć wykonaną operację, i poprosił o analizę dokumentacji medycznej oraz o opinię, czy przesunięcie terminu zabiegu nie wpłynie na pogorszenie jego stanu zdrowia. W razie trudności w kontakcie z dyrekcją placówki nasi pracownicy podejmują działania w celu wyjaśnienia sytuacji.
Mamy stan epidemii, a bardzo ważnym elementem walki z COVID-19 jest blokada dróg jego szerzenia. Zabiegi pilne i konieczne do ratowania życia są wykonywane, ale planowe zostały odwołane. Odwołując taki zabieg, placówka powinna jednak uwzględnić indywidualne ryzyko takiego działania dla stanu zdrowia pacjenta. Osobie, która mimo wszystko obawia się, że dłuższe czekanie może jej zaszkodzić albo której stan zdrowia uległ pogorszeniu, radzę, aby zwróciła się do dyrektora szpitala, gdzie miał mieć wykonaną operację, i poprosił o analizę dokumentacji medycznej oraz o opinię, czy przesunięcie terminu zabiegu nie wpłynie na pogorszenie jego stanu zdrowia. W razie trudności w kontakcie z dyrekcją placówki nasi pracownicy podejmują działania w celu wyjaśnienia sytuacji.
Od 6 do 11 lipca odbędzie się turnus rekolekcyjny dla uczniów kl.
IV-
VI szkoły podstawowej pt. „Maryja uczy nas dobrze przeżywać
Eucharystię”.
Z dniem 1 lipca br. ks. prał. Edmund SZAREK - zwolniony z urzędu
proboszcza parafii Łaskarzew oraz dziekana dekanatu łaskarzewskiego
i
przeniesiony na emeryturę.
Piłkarze siedleckiej Pogoni najpierw zawiedli na własnym boisku,
by potem zainkasować komplet punktów w Stargardzie.
Siedlecka Pogoń w minionym tygodniu rozegrała dwa mecze o mistrzostwo II ligi. Najpierw zmierzyła się z sąsiadem w tabeli - Górnikiem Polkowice, by trzy dni potem zagrać z wyżej notowanymi w ligowej tabeli - Błękitnymi w Stargardzie. W pierwszym meczu siedlczanie ulegli 1:3, natomiast w następnym zrehabilitowali się za porażkę na własnym boisku i wygrali z groźnymi Błękitnymi 3:2. W obu spotkaniach siedlczanie grali bardzo udanie przez ok. 25 min meczu. W Siedlcach z Górnikiem grali dynamicznie, pomysłowo, dobrze operując piłką. Mimo dobrej gry i sytuacji podbramkowych, w których dwukrotnie znalazł się Maciej Firlej, nie udało się zdobyć gola. W tym dobrym okresie gry przydarzył się jednak spory błąd w defensywie gospodarzy. Na szczęście dobrze w sytuacji sam na sam z zawodnikiem gości Michałem Bednarskim zachował się bramkarz Mikołaj Smyłek. Jeszcze lepiej przez pierwsze 25 min Pogoń grała w Stargardzie.
Siedlecka Pogoń w minionym tygodniu rozegrała dwa mecze o mistrzostwo II ligi. Najpierw zmierzyła się z sąsiadem w tabeli - Górnikiem Polkowice, by trzy dni potem zagrać z wyżej notowanymi w ligowej tabeli - Błękitnymi w Stargardzie. W pierwszym meczu siedlczanie ulegli 1:3, natomiast w następnym zrehabilitowali się za porażkę na własnym boisku i wygrali z groźnymi Błękitnymi 3:2. W obu spotkaniach siedlczanie grali bardzo udanie przez ok. 25 min meczu. W Siedlcach z Górnikiem grali dynamicznie, pomysłowo, dobrze operując piłką. Mimo dobrej gry i sytuacji podbramkowych, w których dwukrotnie znalazł się Maciej Firlej, nie udało się zdobyć gola. W tym dobrym okresie gry przydarzył się jednak spory błąd w defensywie gospodarzy. Na szczęście dobrze w sytuacji sam na sam z zawodnikiem gości Michałem Bednarskim zachował się bramkarz Mikołaj Smyłek. Jeszcze lepiej przez pierwsze 25 min Pogoń grała w Stargardzie.
Kiedy zauważył, że zbyt dużo osób spędza wieczory przed
komputerem, postanowił działać. Tomek Skóra, prezes stowarzyszenia
sportowego Grupa biegaczy - Skórzec biega, potrafi zachęcić nie
tylko do biegania, ale też pomagania.
Pan Tomek to typ człowieka, który nie usiedzi w miejscu. Ale znajomi podkreślają też inne jego ważne cechy: złote serce, zawsze chętny do pomocy, świetny organizator. Nawet dzieci wiedzą, jak wspaniałego człowieka znają, i zgłosiły go do Orderu Uśmiechu. Pomysł, by zachęcić innych do biegania, pojawił się sześć lat temu. - Naszym priorytetem było wyciagnięcie młodych ludzi sprzed komputerów, telefonów. Razem z przyjacielem, z którym biegałem, zauważyliśmy, że za dużo tych zielonych lampek na czatach się świeci i czas coś z tym zrobić - tłumaczy Tomek Skóra, pomysłodawca i koło napędowe grupy Skórzec biega. Najpierw namawiali do biegania swoje dzieci, potem przyłączali się ich koledzy, koleżanki. - Umawialiśmy się w soboty o 15.00 i biegaliśmy. Choć był luty, coraz więcej osób łapało bakcyla - wspomina i przyznaje, że spotkania odbywały się systematycznie i być może dlatego grupa rosła, zaczęli dołączać dorośli. Postanowiliśmy się nazwać oraz sformalizować i tak powstała grupa Skórzec biega. 13 kwietnia 2018 r. zarejestrowaliśmy ją jako klub sportowy - dodaje.
Pan Tomek to typ człowieka, który nie usiedzi w miejscu. Ale znajomi podkreślają też inne jego ważne cechy: złote serce, zawsze chętny do pomocy, świetny organizator. Nawet dzieci wiedzą, jak wspaniałego człowieka znają, i zgłosiły go do Orderu Uśmiechu. Pomysł, by zachęcić innych do biegania, pojawił się sześć lat temu. - Naszym priorytetem było wyciagnięcie młodych ludzi sprzed komputerów, telefonów. Razem z przyjacielem, z którym biegałem, zauważyliśmy, że za dużo tych zielonych lampek na czatach się świeci i czas coś z tym zrobić - tłumaczy Tomek Skóra, pomysłodawca i koło napędowe grupy Skórzec biega. Najpierw namawiali do biegania swoje dzieci, potem przyłączali się ich koledzy, koleżanki. - Umawialiśmy się w soboty o 15.00 i biegaliśmy. Choć był luty, coraz więcej osób łapało bakcyla - wspomina i przyznaje, że spotkania odbywały się systematycznie i być może dlatego grupa rosła, zaczęli dołączać dorośli. Postanowiliśmy się nazwać oraz sformalizować i tak powstała grupa Skórzec biega. 13 kwietnia 2018 r. zarejestrowaliśmy ją jako klub sportowy - dodaje.
Nowa tablica i odświeżony krzyż dobitniej niż dotychczas
przypomniały postać lokalnego bohatera. Społeczność gmin Ryki i
Trojanów dała przykład żywej pamięci o mjr. Marianie Bernaciaku
„Orliku”.
21 czerwca wieś Piotrówek ponownie przyciągnęła sympatyków i potomków żołnierzy Armii Krajowej, pasjonatów historii oraz przedstawicieli władz i służb mundurowych. Razem z rodziną „Orlika” grupa kilkudziesięciu osób, nie bacząc na niewygody piaszczystej polnej drogi, stanęła w miejscu, gdzie 74 lata temu oddał życie dowódca 15 Pułku Piechoty „Wilków” AK. W tym roku okazja do obchodów była szczególna. Staraniem członków i przyjaciół koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Rykach udało się odnowić metalowy krzyż upamiętniający miejsce śmierci „Orlika”. Dodatkowo na jego pionowej belce została umieszczona nowa tabliczka z historycznym opisem opracowanym przez dr. Mirosława Suleja. Napis na tablicy głosi: „Na tych polach dnia 24 czerwca 1946 r. polegli w walce z komunistyczną obławą mjr Marian Bernaciak „Orlik”, dowódca oddziałów partyzanckich i referent bezpieczeństwa inspektoratu puławskiego AK- WIN oraz kapral Leon Jankowski „Obarek”, dowódca sekcji obrony mjr. „Orlika”. Cześć i chwała bohaterom, którzy oddali życie w walce z sowieckim najeźdźcą o Polskę niepodległą i chrześcijańską”.
21 czerwca wieś Piotrówek ponownie przyciągnęła sympatyków i potomków żołnierzy Armii Krajowej, pasjonatów historii oraz przedstawicieli władz i służb mundurowych. Razem z rodziną „Orlika” grupa kilkudziesięciu osób, nie bacząc na niewygody piaszczystej polnej drogi, stanęła w miejscu, gdzie 74 lata temu oddał życie dowódca 15 Pułku Piechoty „Wilków” AK. W tym roku okazja do obchodów była szczególna. Staraniem członków i przyjaciół koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Rykach udało się odnowić metalowy krzyż upamiętniający miejsce śmierci „Orlika”. Dodatkowo na jego pionowej belce została umieszczona nowa tabliczka z historycznym opisem opracowanym przez dr. Mirosława Suleja. Napis na tablicy głosi: „Na tych polach dnia 24 czerwca 1946 r. polegli w walce z komunistyczną obławą mjr Marian Bernaciak „Orlik”, dowódca oddziałów partyzanckich i referent bezpieczeństwa inspektoratu puławskiego AK- WIN oraz kapral Leon Jankowski „Obarek”, dowódca sekcji obrony mjr. „Orlika”. Cześć i chwała bohaterom, którzy oddali życie w walce z sowieckim najeźdźcą o Polskę niepodległą i chrześcijańską”.
Tegoroczne Jerycho Młodych miało formułę wirtualną. Choć
organizatorzy planowali wcześniej wiele ciekawych atrakcji, z powodu
obostrzeń trzeba było ograniczyć się tylko do kilku filmików.
Zamiast tłumnego i radosnego spotkania w Pratulinie, poprzestano na indywidualnym oglądaniu konferencji, tańców i koronki. Szkoda, bo Jerycho Młodych 2020 zapowiadało się bardzo obiecująco. W programie miały być m.in. konferencja o. Adama Szustaka, świadectwo Igi i Konrada Grzybowskich oraz Ani Golędzinowskiej, warsztaty grafitti, break-dance i beat-box, kino plenerowe oraz zumba. Skończyło się na emisji trzech materiałów video na profilu i stronie internetowej Jerycha Młodych. Hasło wirtualnej edycji dotyczyło czystości. Pierwszym punktem przedsięwzięcia była kilkunastominutowa konferencja nagrana przez małżeństwo Grzybowskich. Iga i Konrad opowiedzieli o swoim narzeczeństwie i życiu po ślubie. Są małżeństwem od siedmiu lat. Pobrali się trzy lata od zawarcia znajomości. Ona uczyła się w żeńskim liceum sióstr niepokalanek, on w męskim liceum ojców franciszkanów. Bliżej poznali się dopiero u dominikanów na warszawskim Służewie. Dziś są szczęśliwymi rodzicami Józia, Tadzia i Tereski. Prowadzą Fundację „Ster na Miłość”.
Zamiast tłumnego i radosnego spotkania w Pratulinie, poprzestano na indywidualnym oglądaniu konferencji, tańców i koronki. Szkoda, bo Jerycho Młodych 2020 zapowiadało się bardzo obiecująco. W programie miały być m.in. konferencja o. Adama Szustaka, świadectwo Igi i Konrada Grzybowskich oraz Ani Golędzinowskiej, warsztaty grafitti, break-dance i beat-box, kino plenerowe oraz zumba. Skończyło się na emisji trzech materiałów video na profilu i stronie internetowej Jerycha Młodych. Hasło wirtualnej edycji dotyczyło czystości. Pierwszym punktem przedsięwzięcia była kilkunastominutowa konferencja nagrana przez małżeństwo Grzybowskich. Iga i Konrad opowiedzieli o swoim narzeczeństwie i życiu po ślubie. Są małżeństwem od siedmiu lat. Pobrali się trzy lata od zawarcia znajomości. Ona uczyła się w żeńskim liceum sióstr niepokalanek, on w męskim liceum ojców franciszkanów. Bliżej poznali się dopiero u dominikanów na warszawskim Służewie. Dziś są szczęśliwymi rodzicami Józia, Tadzia i Tereski. Prowadzą Fundację „Ster na Miłość”.
Był człowiekiem uczonym i mądrym, pełnym głębokiej wiary - tak o
śp. o. prof. Wacławie Hryniewiczu OMI mówią ci, którzy go znali.
Odszedł do Pana, pozostawiając po sobie ogrom dobra, z którego warto
czerpać.
O wspomnienia na temat ojca profesora zapytałam jego współbraci oblatów. Najpierw otrzymałam pięknego maila od o. Andrzeja Madeja OMI, posługującego od kilkudziesięciu lat w dalekim Turkmenistanie. - Kiedyś chciałem podwieźć go klasztornym samochodem do rodzinnych Łomaz. Powiedział tylko: dziękuję ci bardzo, ale mam autobus - zaczyna o. Andrzej. - O. Wacław był zdolnym człowiekiem, pracowitym naukowcem, gorliwym zakonnikiem, zapalonym ekumenistą, pisarzem, teologiem, a nawet poetą. Dużo czytał i pisał; tak dużo, że niemal oślepł od książek. Mówił blisko dziesięcioma językami, a w kilku z nich pisał artykuły naukowe. Podobno gdy uczył się kolejnego języka, wszędzie naklejał karteczki ze słówkami: w pokoju na ścianach, nad łóżkiem, a nawet nad lustrem w łazience. Wszystko po to, by cały czas się uczyć, nie tracąc czasu. Na te karteczki patrzył nawet przy goleniu (!). Grał na fisharmonii i lubił śpiewać (zwłaszcza Exultet w noc paschalną). To był człowiek paschalny, choć tym mianem nazywał innego teologa z KUL - śp. ks. Wojciecha Danielskiego. Wacław był człowiekiem Jezusa Zmartwychwstałego!
O wspomnienia na temat ojca profesora zapytałam jego współbraci oblatów. Najpierw otrzymałam pięknego maila od o. Andrzeja Madeja OMI, posługującego od kilkudziesięciu lat w dalekim Turkmenistanie. - Kiedyś chciałem podwieźć go klasztornym samochodem do rodzinnych Łomaz. Powiedział tylko: dziękuję ci bardzo, ale mam autobus - zaczyna o. Andrzej. - O. Wacław był zdolnym człowiekiem, pracowitym naukowcem, gorliwym zakonnikiem, zapalonym ekumenistą, pisarzem, teologiem, a nawet poetą. Dużo czytał i pisał; tak dużo, że niemal oślepł od książek. Mówił blisko dziesięcioma językami, a w kilku z nich pisał artykuły naukowe. Podobno gdy uczył się kolejnego języka, wszędzie naklejał karteczki ze słówkami: w pokoju na ścianach, nad łóżkiem, a nawet nad lustrem w łazience. Wszystko po to, by cały czas się uczyć, nie tracąc czasu. Na te karteczki patrzył nawet przy goleniu (!). Grał na fisharmonii i lubił śpiewać (zwłaszcza Exultet w noc paschalną). To był człowiek paschalny, choć tym mianem nazywał innego teologa z KUL - śp. ks. Wojciecha Danielskiego. Wacław był człowiekiem Jezusa Zmartwychwstałego!