To określenie daleko głębsze w swojej wymowie niż tylko wymiar
czasu. Wydarzenia, które w tym miesiącu na przestrzeni lat się
dokonywały, kształtowały polską dumę i narodową tożsamość. Wtedy
decydowały się losy Europy i świata.
Z czym kojarzy się dziś „polski sierpień” młodym ludziom, dla których smartfony były „od zawsze”? Wielu - z niczym. Może z nudną historią „odhaczoną” w szkole i niewiele wnoszącymi akademiami, topniejącą z dnia na dzień grupą powstańców i sporami o ideały „Solidarności”, o które - niczym w filmie „Dzień świra” - kłócą się partie od prawa do lewa (tak, tak - ci, co wtedy pałowali i legitymizowali gen. Jaruzelskiego, też dziś twierdzą, że byli „represjonowani”) wrzeszcząc: „Są moje! Mojsze! Najmojsze!!!”. Niemało wokół ludzi bez poglądów, bez twarzy, bez wyższych idei. Tęskniących za czasem, kiedy to inni decydowali za nich, określali priorytety, zapewniali minimum egzystencji i igrzyska. Ludzi szemrzących po kątach, wiecznie niezadowolonych, żyjących bez ideałów i zasad. Uciekających od odpowiedzialności. Im wygodne są europejskie trybunały i dyrektywy określające, co jest moralne, które zasady należy zamknąć w kanciapie, gdzie się trzyma szczotki i zapomnieć o nich. Żeby nie było „wiochy”.
Z czym kojarzy się dziś „polski sierpień” młodym ludziom, dla których smartfony były „od zawsze”? Wielu - z niczym. Może z nudną historią „odhaczoną” w szkole i niewiele wnoszącymi akademiami, topniejącą z dnia na dzień grupą powstańców i sporami o ideały „Solidarności”, o które - niczym w filmie „Dzień świra” - kłócą się partie od prawa do lewa (tak, tak - ci, co wtedy pałowali i legitymizowali gen. Jaruzelskiego, też dziś twierdzą, że byli „represjonowani”) wrzeszcząc: „Są moje! Mojsze! Najmojsze!!!”. Niemało wokół ludzi bez poglądów, bez twarzy, bez wyższych idei. Tęskniących za czasem, kiedy to inni decydowali za nich, określali priorytety, zapewniali minimum egzystencji i igrzyska. Ludzi szemrzących po kątach, wiecznie niezadowolonych, żyjących bez ideałów i zasad. Uciekających od odpowiedzialności. Im wygodne są europejskie trybunały i dyrektywy określające, co jest moralne, które zasady należy zamknąć w kanciapie, gdzie się trzyma szczotki i zapomnieć o nich. Żeby nie było „wiochy”.