Komentarze
34/2018 (1206) 2018-08-22
Od pewnego już czasu każdy dziennikarz, który chce się dowiedzieć czegoś o danej diecezji lub innej jednostce kościelnej, jako jedno z pierwszych pytań stawia kwestię powołań do stanu kapłańskiego lub też indaguje o sprawę odejść księży z kapłaństwa.

Instytucje kościelne niezbyt chętnie odpowiadają na tego typu pytania. I to nie tylko dlatego, że chwały nie przynosi opowiadanie o słabościach ludzi bądź instytucji, ile raczej dlatego, że każde odejście księdza Kościół przeżywa bardzo boleśnie. Jest to rana, która nie chce się szybko zabliźnić. Przecież przez pewien czas człowiek taki sprawował sakramenty i do ich przyjęcia przygotowywał dzieci i młodzież, działał duszpastersko, był przewodnikiem dla osób wierzących. Trudno więc powiedzieć: było, minęło. Nie sposób faktu odejścia skwitować tylko ludzką słabością, chociaż i ona ma niebagatelny wpływ na podjętą przez danego duchownego decyzję.
34/2018 (1206) 2018-08-22
W Osowie (gm. Hańsk) w latach 40 XX w. żyło 360 rodzin ukraińskich i 20 polskich. - Urodziłem się w 1942 r., kiedy Ukraińcy jeszcze tu mieszkali - mówi Józef Hawrył. - Jak opowiadał ojciec, byli wśród nich tacy, którzy z niechęcią odnosili się do Polaków, zwłaszcza po rzezi wołyńskiej, jak i przyjaźnie do nas nastawieni.

W lipcu 1943 r., kiedy na Wołyniu już wrzało, do ojca pana Józefa przyszedł mieszkający w tej samej wsi Ukrainiec i powiedział, by uciekali z domu. Zrozumieli ostrzeżenie - nacjonaliści ze Wschodu zbliżają się do Osowy. Józef z matką poszli na pola, aby ukryć się w zbożu, ojciec został przy domu, ale do budynku nie wchodził. Czuwał, obawiając się podpalenia. - Tego wieczoru we wsi był rejwach. Zamieszanie trwało niemal do północy - przytacza wspomnienia ojca Hawrył. I odwołuje się do relacji członka Batalionów Chłopskich, późniejszego leśniczego Nadleśnictwa Sobibór: - W tym czasie Bataliony Chłopskie z Zamojszczyzny podeszły pod Chełm, do miejscowości Bukowa.
34/2018 (1206) 2018-08-22
19 sierpnia na cmentarzu parafii pw. św. Ludwika we Włodawie została oddana do sprawowania kultu Bożego historyczna kaplica.

Na uroczystość przybył z Jasnej Góry generał Zakonu św. Pawła Pierwszego Pustelnika o. Arnold Chrapkowski wraz z sekretarzem generalnym o. Pawłem Przygodzkim. O historii miejsca, które zostało przywrócone do dawnej świetności, przypomniał o. Dariusz Cichor, przeor oo. paulinów we Włodawie i proboszcz parafii pw. św. Ludwika. Początki włodawskiego cmentarza datowane są na 1795 r. Służył katolikom i licznej ludności Kościoła greckokatolickiego. - Wyznawcy tego Kościoła, po spaleniu się cerkiewki w 1801 r., wynajęli salę w klasztorze paulinów i tam przez 20 lat sprawowali liturgię według swojego obrządku - mówił o. D. Cichor. Cmentarz, który był nekropolią rzymskich i greckich katolików, znajdował się poza miastem.