Opinie
43/2017 (1164) 2017-10-25
Kobiety przychodzą na spotkanie, podczas którego głoszona jest im Dobra Nowina, są zapraszane do radosnej modlitwy i oddania Bogu chwały. To musi odnieść skutek - mówi Anna Maria Saj, lider uwielbienia we wspólnocie Armia Dzieci, zaangażowana w Magnificat - posługę kobiet katolickich, jedna z bohaterek książki „Boża pasja”.

Niemal od zawsze towarzyszył jej śpiew. W szkole wygrywała konkursy piosenki, jeździła na przeglądy i festiwale. W końcu zdecydowała, że chce śpiewem wielbić Boga. - To nie był jeden moment w moim życiu. To przychodziło stopniowo poprzez odkrywanie Bożego działania i poznawanie Boga. Znałam uwielbienie jako muzykę, która jest poświęcona Bogu i jest o Bogu, ale dopiero poprzez kontakt z ludźmi, którzy zostali przebudzeni w Duchu Świętym, zrozumiałam, że chodzi o coś więcej - przyznaje pani Anna. Jedną z tych osób był jej mąż Michał. - Nasza relacja zaczęła się od tego, że zaczęliśmy się wspólnie modlić. Modliliśmy się w językach, spontanicznie, śpiewając Bogu, modliliśmy się liturgią godzin. Codziennie wstawaliśmy wcześnie rano, żeby chociaż przez 15 minut poczytać na głos słowo Boże.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Dotarli do informacji o tym, że w maciejowickim kościele na ślubnym kobiercu stanął pradziadek św. Jana Pawła II. Znaleźli informacje o poległych tutaj w 1863 r. powstańcach styczniowych. Dzięki pracy Garwolińskiej Grupy Indeksacyjnej mieszkańcy Maciejowic i okolic przekonują się teraz, że księgi metrykalne to skarbnica wiedzy.

Uroczystość przekazania owoców prac GGI miała miejsce w maciejowickim kościele 8 października, podczas przedpołudniowej Eucharystii. Wcześniej osoby należące do zespołu indeksującego rozdawały ulotki na temat publikacji i jej dostępności. - Tradycją stało się, że publikację przekazujemy na Mszy św. odprawionej w intencji przodków danej parafii - relacjonuje Sebastian Jędrych, koordynator GGI. Pytany o tempo indeksacji tutejszych ksiąg metrykalnych, przyznaje, że było stosunkowo szybkie, a przełożyła się na to - z jednej strony - determinacja tych osób z grona indeksujących, które mają przodków w parafii, a z drugiej - życzliwość stojącego na czele wspólnoty parafialnej ks. Stanisława Marczuka. - Wspierał nas, jak mógł, byśmy mogli zrealizować projekt - stwierdza.
43/2017 (1164) 2017-10-25
14 października we Włodawskim Domu Kultury odbyła się III Seniorska Jesienna Ballada. Organizatorem wydarzenia było lokalne koło Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, inicjatorką zmarła w sierpniu tego roku Irena Rutkowska.

Nasza koleżanka i niezastąpiona pani prezes odeszła, kiedy zaproszenia na imprezę zostały już wysłane - mówi obecnie zarządzająca oddziałem rejonowym związku Maria Daniluk. - Stanęliśmy przed dylematem, czy wypada bawić się, kiedy odchodzi ktoś tak nam drogi. Do kontynuacji imprezy zachęcił nas burmistrz Wiesław Muszyński. Seniorska Jesienna Ballada tak pięknie wpisała się w środowisko włodawskich seniorów, że postanowiliśmy, pamiętając o I. Rutkowskiej, nadal wspierać osoby starsze i umilać im czas. Nie jest bowiem dobrze, kiedy zamykają się w domach.
43/2017 (1164) 2017-10-25
20 października w Bialskim Centrum Kultury otwarto wystawę „Znaki wiary na Podlasiu”. Ekspozycja jest elementem projektu skierowanego do miejscowej młodzieży.

Wzięło w nim udział 30 osób w wieku od 13 do 19 lat. Środki na przedsięwzięcie wyłożyło ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego. Budżet projektu wynosił 34 tys. zł. - Działania zostały podzielone na kilka etapów. Najpierw organizowaliśmy tzw. spotkania robocze, na których omawialiśmy koncepcję i przygotowywaliśmy się pod kątem religijno- historycznym. Potem wzięliśmy udział w jednodniowej wycieczce krajoznawczej po regionie. Podróżowaliśmy szlakiem miejsc kultu różnych religii. Byliśmy m.in. na mizarze w Studziance, w cerkwi w Jabłecznej i w Kostomłotach, w kościele w Kodniu i w Pratulinie. Z wyjazdu przywieźliśmy mnóstwo pięknych zdjęć. Część z nich prezentujemy na wystawie - mówi Renata Sobczuk, instruktor plastyki w BCK.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Tak wołali unici hołublańscy, których do przejścia na prawosławie nie były w stanie skłonić nawet najsroższe represje. Przypadków takich na terenie unickiej diecezji chełmskiej było znacznie więcej, ale Hołubla wśród miejscowości, w których ludność unicka stawiła opór, zajmuje miejsce szczególne.

Tamtejsza niewielka wspólnota greckokatolicka stanowiła enklawę w morzu ludności rzymskokatolickiej. Siłę swoją czerpała jednak nie z ilości wiernych, ale z wiary, przywiązania do Stolicy Apostolskiej i poczucia wspólnoty z Kościołem powszechnym. Ks. Antoni Kotyłło, który pracował wśród unitów, tak po latach wspominał mieszkańców Hołubli: „Szczęśliwy jestem, żem we wsi tej był częstym gościem, żem znał niektórych tych starych męczenników, żem obsługiwał ich dzieci i krewnych w czasach utrapienia, żem poświęcił im domy i budynki”. W 1867 r. na terenie unickiej diecezji chełmskiej władze państwowe przy pomocy wojska zaczęły usuwać organy z cerkwi. Akcja ta, przeprowadzona w ramach oczyszczania obrządku wschodniego z naleciałości łacińskich, stanowiła jeden z elementów polityki rosyjskiej, której ostatecznym celem była likwidacja Cerkwi unickiej w Królestwie Polskim.
43/2017 (1164) 2017-10-25
O świętych mówi się czasem: awangarda chrześcijaństwa. Nader często odarci z tego, co „nazbyt ludzkie” i historyczne, w praktyce jawią się bardziej jako ci, których raczej podziwiamy, niż naśladujemy. Łatwiej nam jest zaakceptować postać bohatera niż świętego. Tak się stało m.in. z postacią św. Jana Pawła II.

Rzecz w tym, że pamięć zakuta w spiż, nawet jeśli jest powodem do dumy, nie wzbudza pragnienia naśladowania, szukania odpowiedzi na pytania: dlaczego takimi się stali? Skąd się wzięła ich wyjątkowość? Co tak naprawdę było źródłem ich siły?... W unifikującym wszystko, zglobalizowanym świecie zapotrzebowanie na bohaterów wzrasta. Herosi jednak, w przeciwieństwie do świętych, skupiają uwagę na sobie, sublimują ludzkie pragnienia. I tylko to. Dlatego też zdumiewająco szybko tracą swoją pozycję. Przychodzą nowi. Zmieniają się mody i priorytety. A świętość nigdy się nie przeterminuje. Święci proponują nową perspektywę spojrzenia na ludzki los i - pomimo zmienności triumfalnych deklaracji, że w nowym, „lepszym” świecie nie ma już miejsca dla Boga - nadal są bardzo atrakcyjną „ofertą”.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Lubię cmentarze. Naprawdę. Zwłaszcza te listopadowe. Z drzewami, z których spadają tony kolorowych liści - zmora porządkujących groby. Ale cmentarze bez drzew - jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi - tracą życie. I ten ton zadumy, który nakazuje zatrzymać się, powspominać, pomyśleć. Być.

Kiedyś nie biegaliśmy tak często jak dziś na mogiły. Może mniej było umarłych. Albo może tak się uważało, że żywi mają być z żywymi, a z umarłymi umarli. W zasadzie odwiedzało się cmentarz raz w roku - na Wszystkich Świętych właśnie. A że jesienie były mniej przyjazne niż teraz, był też 1 listopada prezentacją świeżo nabytych futer czy kożuchów. Ale też serdecznych, nie tylko rodzinnych spotkań, w których smutek z powodu śmierci bliskich („za wcześnie umarł, za wcześnie”) przeplatał się z radością rozmawiających („Bogu dziękować, my jeszcze żyjemy”). Niezmiennie dziecięcą wręcz radość wywołuje we mnie rzadko dziś spotykany widok śnieguliczek na grobach. Tych białych kulek, w poszukiwaniu których człowiek zelówki u butów zdzierał i życiową zaradność szlifował. Trzeba było zerwać je nie za szybko, żeby nie powiędły do czasu ułożenia ich na grobie, i nie za późno, żeby nie były jeszcze na krzaku przetrzebione.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Cywilizacja europejska, a właściwie to, co z niej pozostało, zdaje się coraz bardziej wchodzić w fazę krytyczną. Oznak tej tendencji jest nadzwyczaj wiele i właściwie trudno wszystkie wyliczyć. Ogólnie jednak można sprowadzić je do wspólnego mianownika, a mianowicie do zanegowania istnienia czegoś takiego jak dobro wspólne na rzecz sumy interesów i interpretacji.

Teza postawiona w poprzednim zdaniu wydaje się na pierwszy rzut oka całkowicie akademicką, jednakże we właściwym człowiekowi postępowaniu to, co teoretyczne, zawsze poprzedza to, co pragmatyczne. Z tego względu nie należy deprecjonować tez, które zdając się odległymi od codziennego życia, w gruncie rzeczy stanowią jego podstawę i uzasadnienie. Nie oznacza to jednak ucieczki od konieczności udowodnienia stawianej tezy. Postaram się więc pokrótce wskazać na symptomy owej fazy krytycznej naszego kręgu cywilizacyjnego. Szerokim echem po całym świecie odbiło się to, co stało się w Hiszpanii. Wskazanie przez głosujących w referendum katalońskim na dążenie do uzyskania formalnej rozłączności z Hiszpanią nie stanowi jednak tylko wewnętrznej sprawy królestwa z Półwyspu Iberyjskiego. Podobne działania, choć może na mniejszą skalę, mogą i będą znajdować poklask w innych częściach Europy.
43/2017 (1164) 2017-10-25
30 lipca 1915 r. Niemcy zajęli Maciejowice. 31 lipca Rosjanie opuścili Podzamcze. 1 sierpnia front ustala się na linii Lublin - Chełm. Dzień później Komitet Obywatelski w Siedlcach organizuje milicję miejską i straż ogniową. 3 sierpnia Niemcy zajmują Sobolew i przecinają połączenie między Warszawą a Dęblinem.

Tego dnia rosyjski generał Aleksiejew wydaje rozkaz odwrotu na linię Łomża - Ostrów Mazowiecka - Węgrów - Jedlanka - Kock - Ostrów Lubelski - Opalin - Turyjsk. Do Siedlec tymczasem dotarła fałszywa wiadomość, że Niemcy zajęli Warszawę. 4 sierpnia oddziały niemieckie na zachodzie zajmują Dęblin, a na południu rozwijają ofensywę na Lubartów i toczą zacięte walki o wieś Tarnów k. Wereszczyna. 5 sierpnia Niemcy rzeczywiście zajęli Warszawę lewobrzeżną do Wisły. Tego dnia zaczęła się realizacja rosyjskiej doktryny wojennej „Taktyka spalonej ziemi”. Polegała ona na tym, że w ręce Niemców nie mogli się dostać ani cywile, ani ich dobytek. Wojsko miało palić zboże na pniu, jak również domy i gospodarstwa. Ponieważ ewakuowana ludność nie mogła już się dostać do zatłoczonej linii kolejowej Warszawa - Brześć, tysiące furmanek z załadowanym dobytkiem rozpoczęło przymusowy marsz na wschód.
43/2017 (1164) 2017-10-25
19 października, w 33 rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki i trzecią rocznicę poświęcenia pomnika patrona „Solidarności”, w kościele pw. Świętej Trójcy w Radzyniu Podlaskim odprawiona została Msza św. w intencji ojczyzny.

Eucharystię sprawowali proboszczowie trzech radzyńskich parafii: ks. prał. Roman Wiszniewski, ks. kan. A. Kieliszek i ks. kan. Henryk Och oraz ks. Wojciech Stefaniuk. W homilii ks. A. Kieliszek przytoczył słowa św. Jana Pawła II skierowane do parlamentarzystów 11 czerwca 1999 r.: „Składam dzięki Panu historii za obecny kształt polskich przemian, za świadectwo godności i duchowej niezłomności tych wszystkich, których w tamtych trudnych dniach jednoczyła ta sama troska o prawa człowieka, ta sama świadomość, iż można życie w naszej ojczyźnie uczynić lepszym, bardziej ludzkim”. - Wśród ludzi, którzy zaangażowali się w przemiany i ofiarowali ojczyźnie najwięcej: życie, trzeba wymienić patrona dnia dzisiejszego - bł. ks. J. Popiełuszkę - zaznaczył kaznodzieja.