Lubię patrzeć na rozświetlone listopadowe cmentarze. Obserwować, jak z każdym kolejnym rokiem towarzyszą im podobne, a jednak inne refleksje. Bo coraz dalej, coraz bliżej już jest?
Coraz głośniej wybrzmiewa przekonanie, że cmentarny zamęt przed świętem zmarłych to wyłącznie rywalizacja żywych w imię sarmackiego „zastaw się, a postaw się”. I że w ogóle cała ta materialna otoczka - pomniki, kwiatki i znicze to pozoranctwo tylko. Hipokryzja straszna, bo umarłemu nie o pomniki idzie. A jeszcze bardziej nie idzie o to naszemu biednemu światu, który w ciągle większym i większym klimatycznym niebezpieczeństwie jest.
Coraz głośniej wybrzmiewa przekonanie, że cmentarny zamęt przed świętem zmarłych to wyłącznie rywalizacja żywych w imię sarmackiego „zastaw się, a postaw się”. I że w ogóle cała ta materialna otoczka - pomniki, kwiatki i znicze to pozoranctwo tylko. Hipokryzja straszna, bo umarłemu nie o pomniki idzie. A jeszcze bardziej nie idzie o to naszemu biednemu światu, który w ciągle większym i większym klimatycznym niebezpieczeństwie jest.