Wzór polskości i prawdziwego chrześcijaństwa, które nie toleruje
zła - tak o ks. Aleksandrze Zalskim, proboszczu parafii Podwyższenia
Krzyża Świętego w Sobieszynie w latach 1935-1958, mówią mieszkańcy
gminy Ułęż. I choć od jego śmierci minęły 63 lata, pamięć o
niezłomnym kapłanie jest wciąż żywa.
Na terenie parku pomiędzy kościołem w Sobieszynie a drogą powiatową stanął pomnik żołnierzy wyklętych z Placówki 44 Sobieszyn AK-WiN. - Jej dowódcą był mjr Marian Bernaciak „Orlik”, który tutaj właśnie miał swoich najbardziej zaufanych ludzi. Pochodzili oni nie tylko z gminy Ułęż, ale też z Jeziorzan i Nowodworu. W sumie przez Placówkę 44 przewinęło się około pół tysiąca osób. Tymczasem w okresie powojennym w ogóle się o tym nie mówiło, bo mieszkańcy zostali zastraszeni przez komunistów, którzy wówczas dość prężnie tu działali. Zresztą nawet dzisiaj, po 50 latach, kiedy spotykam osoby z rodzin żołnierzy wyklętych, niektórzy wciąż obawiają się, czy wyjawienie prawdy im nie zaszkodzi - mówi Barbara Pawlak, wójt gminy Ułęż.
Na terenie parku pomiędzy kościołem w Sobieszynie a drogą powiatową stanął pomnik żołnierzy wyklętych z Placówki 44 Sobieszyn AK-WiN. - Jej dowódcą był mjr Marian Bernaciak „Orlik”, który tutaj właśnie miał swoich najbardziej zaufanych ludzi. Pochodzili oni nie tylko z gminy Ułęż, ale też z Jeziorzan i Nowodworu. W sumie przez Placówkę 44 przewinęło się około pół tysiąca osób. Tymczasem w okresie powojennym w ogóle się o tym nie mówiło, bo mieszkańcy zostali zastraszeni przez komunistów, którzy wówczas dość prężnie tu działali. Zresztą nawet dzisiaj, po 50 latach, kiedy spotykam osoby z rodzin żołnierzy wyklętych, niektórzy wciąż obawiają się, czy wyjawienie prawdy im nie zaszkodzi - mówi Barbara Pawlak, wójt gminy Ułęż.