Wszyscy o tej rakiecie, to ja też… A co mi tam... Najwyżej znowu
narażę się jakimś „zatroskanym” o losy świata osobnikom wszelakich
płci, proweniencji i stanu, jak miało to miejsce w przypadku wirusa,
co to teraz w cudowny sposób wraz z ministrem od zdrowia oraz jego
ekspertami zniknął z przestrzeni medialnej i - póki co - nie
uprzykrza nam życia.
Okazuje się, że im więcej czasu upływa od tragedii w Przewodowie, tym mniej o niej wiadomo, a przynajmniej robi się wiele, by o sprawie zapomnieć. Dziennikarze, zwłaszcza niezależnych mediów nierządowych, wciąż zachodzą w głowę, dlaczego władza o zdarzeniu nie powiadomiła obywateli od razu, a dopiero kilka godzin po wybuchu. Ba, dokonała tego w taki sposób, by wszystko jeszcze bardziej zagmatwać. Tymczasem wyjaśnienie wydaje się być nader proste.
Okazuje się, że im więcej czasu upływa od tragedii w Przewodowie, tym mniej o niej wiadomo, a przynajmniej robi się wiele, by o sprawie zapomnieć. Dziennikarze, zwłaszcza niezależnych mediów nierządowych, wciąż zachodzą w głowę, dlaczego władza o zdarzeniu nie powiadomiła obywateli od razu, a dopiero kilka godzin po wybuchu. Ba, dokonała tego w taki sposób, by wszystko jeszcze bardziej zagmatwać. Tymczasem wyjaśnienie wydaje się być nader proste.