Region
Relokacja czy likwidacja?

Relokacja czy likwidacja?

Niepubliczne Przedszkole Wesołe Skrzaty przy ul. Składowej w Siedlcach może funkcjonować w obecnej lokalizacji tylko do lipca. Wtedy bowiem kończy się okres wynajmu nieruchomości należącej od kilku lat do Przedsiębiorstwa Budowlanego Konstanty Strus. Władze przedszkola chcą przedłużenia umowy chociaż o rok, tymczasem właściciel budynku tłumaczy swoją decyzję planami inwestycyjnymi.

Rodzice dzieci oraz personel placówki wystosowali pod koniec lutego pismo do prezydenta Wojciecha Kudelskiego z prośbą o podjęcie wszelkich starań i niedopuszczenie do zburzenia przedszkola. W jego miejscu ma bowiem stanąć budynek mieszkalny.

Właściciel nieruchomości posiada decyzję o pozwoleniu na rozbiórkę budynku oraz kompletną dokumentację wykonawczą.

Najtańsze w mieście

Sygnatariusze listu zwracają uwagę, że do placówki uczęszcza obecnie 87 dzieci oraz zatrudnionych jest 11 osób. „Przedszkole jest zarządzane profesjonalnie przez dyrektor Hannę Burak od 30 lat” – czytamy w piśmie. Rodzice i personel zwracają również uwagę, że jest to najtańsze niepubliczne przedszkole w Siedlcach, które jednocześnie zapewnia wysoki poziom edukacji. „Poza opłatą stałą 200 zł i stawką żywieniową 4,5 zł za dzień rodzice nie ponoszą żadnych kosztów dodatkowych opłat w formie wyprawki, wpisowego i zajęć dodatkowych” – napisano w liście. Pismo tej samej treści przekazano także Konstantemu Strusowi.

W. Kudelski spotkał się z pracownikami przedszkola i przedstawicielami rodziców 2 marca w urzędzie miasta. Towarzyszył mu naczelnik wydziału edukacji Sławomir Kurpiewski oraz szef gabinetu prezydenta Grzegorz Orzełowski. – Prezydent przyjął nas bardzo miło, był merytorycznie przygotowany. Wysłuchano nas, a potem panowie pokiwali głowami i powiedzieli, że to nie jest ich problem, tylko rodziców i dyrektora, bo przedszkole jest prywatne i teren też – wspomina Bożena Wysokińska, reprezentująca rodziców dzieci i personel przedszkola. – Mieliśmy sygnały, że pan Strus chce wyprowadzenia z budynku przedszkola, bo planuje wybudować w jego miejscu blok. Dowiedzieliśmy się, że nie jest to dla niego tak pilne, żeby 1 lipca wchodzić z buldożerami. Dlatego zapytaliśmy pana prezydenta, czy zgodzi się na przedłużenie pozwoleń na budowę, jeśli pan Strus napisze do niego pismo z taką prośbą. Pan Kudelski odpowiedział, że podpisze pismo natychmiast po otrzymaniu go od pana Strusa – dodaje B. Wysokińska.

Argumenty krzywdzące i niezrozumiałe

B. Wysokińska i rodzice chcieli osobiście porozmawiać z K. Stusem i przekonać go do przedłużenia umowy, ale do spotkania nie doszło. Za to przedsiębiorca wystosował pismo. „Od dnia zakupu nieruchomości w 2008 r. pani Hanna Burak została poinformowana o planach inwestycyjnych Przedsiębiorstwa Budowlanego Konstanty Strus oraz w 2015 r. otrzymała ofertę relokacji placówki przedszkolnej do wielorodzinnego budynku mieszkalnego przy ul. Partyzantów 14, z której nie skorzystała” – czytamy w piśmie. K. Strus zwraca również uwagę, iż nieruchomość zlokalizowana przy ul. Składowej 45 została sprzedana przez Agencję Mienia Wojskowego w drodze przetargu ustnego nieograniczonego, w którym z własnej woli nie uczestniczyła założycielka przedszkola H. Burak. „Wbrew zarzutom przedsiębiorstwo nieustannie wykazywało dobrą wolę, przedłużając corocznie okres najmu, natomiast decyzja o rozbiórce podyktowana jest złym stanem technicznym budynku zagrażającym zdrowiu dzieci” – napisano w liście. Zdaniem przedsiębisorstwa nie podjęto żadnych działań, których skutkiem byłoby utrudnienie lub uniemożliwienie funkcjonowania przedszkola. „Przez osiem lat od dnia zakupu nieruchomości Konstanty Strus wykazywał dobrą wolę we współpracy z Hanną Burak, informując ją o planach inwestycyjnych, składając ofertę relokacji placówki oraz umożliwiając prowadzenie przedszkola aż do momentu wszczęcia prac rozbiórkowych” – napisano w piśmie. Zarzuty personelu i rodziców przedsiębiorca nazwano nie tylko krzywdzącymi i niezgodnymi ze stanem prawnym i faktycznym, ale zważywszy na stan techniczny budynku – całkowicie niezrozumiałymi. „Jest faktem oczywistym, iż pogarszający się w każdym roku stan techniczny budynku, nie spełni norm technicznych i sanitarnych placówki przedszkolnej, narażając zdrowie dzieci (…). Według naszej oceny, okres ośmiu lat był wystarczający na opracowanie i dokonanie relokacji placówki przedszkolnej” – podsumowano.

Najgorszy moment

Odpowiedź przedsiębiorcy nie dziwi B. Wysokińską. – To jego prywatna własność. Z tym że ta decyzja została podjęta w najgorszym momencie, kiedy sześciolatki zostają w zerówkach, a sale gimnastyczne w przedszkolach przygotowywane są na przyjęcie trzylatków – zwraca uwagę. Dyrektor odwołując się do pisma K. Strusa, nazywa propozycję przedsiębiorcy dotyczącą relokacji przedszkola „nierealną do zrealizowania”. – 2 mln zł za budynek w stanie surowym bez placu zabaw, to kwota abstrakcyjna, oderwana od rzeczywistości. Trzeba wyłożyć 1 mln zł, żeby dostosować go do obowiązujących przepisów – tłumaczy H. Burak. Odpiera także zarzuty dotyczące złego stanu technicznego przedszkola. – Przeprowadzono wszystkie niezbędne kontrole, m.in. kominiarskie, sanepidu. Gdyby cokolwiek było nie tak, nakazano by przeprowadzić remont albo zagrożono zamknięciem placówki – wyjaśnia H. Burak.

B. Wysokińska przyznaje, że przyzwyczajono się do przedłużania umowy rokrocznie od ośmiu lat na przełomie lutego i marca. – Poza tym liczyliśmy na to, bo była o tym mowa, że pan Strus zacznie wyburzać budynek dopiero gdy zostanie zbudowany tunel na przedłużeniu ul. Kilińskiego – podkreśla.

Chociaż rok dłużej

Podczas spotkania z rodzicami, które odbyło się 18 marca, dyrektor przedszkola zapewniała, że szuka budynku, do którego mogłyby wraz z początkiem września przenieść się wszystkie dzieci wraz z personelem. – Przyznam jednak, że w tak krótkim czasie bardzo trudno znaleźć odpowiedni lokal. Chcemy, żeby pan prezydent zaproponował nam jakiś budynek do wynajęcia – mówiła H. Burak. Rodzice zwracali uwagę, że najlepiej byłoby, gdyby znajdował się w pobliżu obecnego przedszkola, po tej samej stronie miasta. – Pracuję obok. Przyprowadzam dziecko do przedszkola, idąc do pracy. Większość rodziców mieszka w pobliżu. Jeśli wyznaczony zostanie inny budynek, w drugim końcu miasta, to ja zrezygnuję i myślę, że większość osób też – przekonywał jeden z ojców. Rodzice wyrazili także obawy, że zmiana przedszkola będzie wiązała się z wysokimi wydatkami. – Opłaty w innych przedszkolach niepublicznych wynoszą ok. 600-700 zł miesięcznie. Przyszedł do mnie jeden z rodziców, który znalazł miejsce dla dwóch córek. Koszt łącznie to 1260 zł. Tymczasem u nas za obie córki  razem z wyżywieniem płaci 580 zł – zwracała uwagę B. Wysokińska.

Podczas spotkania rodzice przedstawili swoje oczekiwania i propozycję wyjścia z sytuacji. Ich zdaniem najlepiej byłoby, gdyby udało się przedłużyć umowę na wynajem przedszkola chociaż o rok albo przenieść do innej placówki całe grupy razem z wychowawcami.

Kilka dni po spotkaniu pojawiło się światełko w tunelu. – Spotkaliśmy się z panią, która otwiera niepubliczne przedszkole przy ul. Partyzantów, w pobliżu ronda. Okazało się, że bardzo chętnie weźmie nas wszystkich: personel i dzieci. Cena też będzie przystępna dla rodziców. Liczymy na to, że we wrześniu uda się nam tam przenieść – informuje B. Wysokińska.

HAH