Komentarze
Robienie na zielono

Robienie na zielono

„Jesteśmy ostatnim pokoleniem” - piszą na koszulkach młodzi ludzie. Przyklejają się do asfaltu, oblewają farbą pomniki, niszczą obrazy w galeriach sztuki.

Praktycznie bezkarnie. Policyjne raporty podkreślają, że ekolodzy (?) są świetnie zorganizowani, przeszkoleni do prowadzenia akcji ulicznych, da się zauważyć koordynację i hierarchizację zarządzania protestami. Wiele instytucji i fundacji zapewnia im finansowanie.

Aktywiści mają też gwarancję świetnej obsługi prawnej. Nie ma cienia przypadkowości w działaniu. Zastanawiające jest, że nie słychać protestów przeciwko totalnie nieekologicznym działaniom Rosji na terenie Ukrainy: płoną zakłady przemysłowe, rafinerie, osiedla mieszkaniowe, spadają bomby i rakiety. I co? I nic. Jest tajemnicą poliszynela, że od lat ekolodzy są opłacani przez Putina. „Rosyjski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie produkcji gazu ziemnego w Europie” – czytamy na stronie internetowej „Die Welt” (wydanie z 26.03.2022 r.). Tradycja wspierania ruchów ekologicznych przez Rosję jest bardzo stara – sięga jeszcze staruszki KGB i jej kolejnych agend.

Od lat ekologia wplątana jest w wielką politykę. Przykłady? Były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen w 2014 r. informował, że Rosja wspierała organizacje ekologiczne „w celu utrzymania europejskiej zależności od rosyjskiego gazu”. Chodziło o to, by zablokować pomysły eksploatacji gazu łupkowego w krajach Europy (złoża są ogromne). Co się stało? „Zasoby pozostały w ziemi, presja aktywistów klimatycznych na firmy i rządy doprowadziła do odwrócenia się inwestorów” – podkreśla „Die Welt” powołując się na ustalenia dzienników „Financial Times” i „New York Times”. Dodaje, że wtedy załamały się poszukiwania nowych złóż gazowych w Europie.

Czy ktoś ma wątpliwości, że próby zablokowania elektrowni i kopalni węgla brunatnego w Turowie to przypadek?

Nikt nie kwestionuje potrzeby ochrony klimatu, dbania o przyrodę. Ale nie ma akceptacji dla obłąkańczej ideologii, która przy tej okazji jest promowana, brudnych pieniędzy i lobbingu (pod pretekstem troski o planetę) w instytucjach europejskich. Ktoś na tym zarabia kokosy, ktoś inny uprawia wielką politykę, my zaś ową „troskę” odczuwamy mocno w portfelu.

Ideologia jest też doskonałą okazją do robienia „przewałek” przez samych „ekologów”. „Pamiętacie, jak po śmierci agresywnego narkomana w USA, po której m.in. piłkarze klękali na boiskach, a Stany Zjednoczone ogarnął chaos po tym, jak lewicowi aktywiści demolowali ulice i atakowali ludzi?” – przypominał jakiś czas temu Patryk Jaki na swoim vblogu. „Miliony ludzi na całym świecie dało się nabrać, że chodziło o obronę ludzi, walkę z rasizmem i przemocą. Płynęły dotacje od bogaczy, a zwykli ludzie wpłacali dziesiątki milionów dolarów, aby uratować świat przed przemocą. Zamiast spodziewanych efektów zaliczyli szybką lekcję marksizmu. Współzałożycielka ruchu BLM, będąca w afroamerykańskim, konformistycznym układzie queer, zakupiła 4 rezydencje za miliony dolarów, a innego współzałożyciela oskarżono o malwersacje i przywłaszczenie 10 milionów dolarów. Podobnie było w Polsce z założycielem KOD Mariuszem Kijowskim. Kolejny raz lewicowe ideały, mające na celu dewastacje porządku publicznego, posłużyły kłamstwu i złodziejstwu”.

I tak to działa.

Ekologizm stał się sposobem na życie. Całkiem fajne, dostatnie. Biznes się kręci.

Ks. Paweł Siedlanowski