Rocznik z tematem przewodnim
Rzeczywiście, w Kozimrynku nie mamy redaktora naczelnego. Każdy z członków redakcji ma swój zakres obowiązków przy tworzeniu pisma i każdy w różnym stopniu odpowiada za jego kształt - mówi Adam Świć, jeden z twórców kwartalnika
ROZMOWA
Adam Świć, jeden z twórców kwartalnika „Kozirynek”, członek zespołu redakcyjnego
Pierwszy numer ukazał się w 2007 r. Jak rodziło się pismo? Jaki jest jego charakter?
W ramach RASIL utworzyliśmy „Konfraternię Kozirynek” i postanowiliśmy wydawać pismo literackie. Otrzymaliśmy wówczas dofinansowanie z ministerstwa kultury w ramach tzw. małych projektów wspierających czasopisma literackie. Ministerstwo dofinansowywało wydawanie pisma do 2010 r., dzięki czemu ukazywały się cztery numery w ciągu roku. Każdy z nich ma temat przewodni; pierwszym był „kompleks prowincji”. Chcieliśmy w piśmie ocalić to, co ważne, ale wciąż nie ma należytego miejsca nie tylko w Radzyniu na: poezję, prozę, dobrą felietonistykę, eseje, grafiki, zdjęcia, itd. Znalazłem sojuszów w osobach Dariusza Magiera, Mariusza Bobera i Przemysława Krupskiego. Po kilku latach do zespołu dołączył Paweł Zacharewicz, twórca z Nałęczowa, zaś za stronę techniczną pisma odpowiada Artur Ziontek. Chcieliśmy, aby czytelnicy „Koziegorynku” byli jednoznacznie identyfikowani z elitą. Miało to być pismo lokalne, ale bardzo szybko weszło w szersze kręgi Lubelszczyzny.
Skąd się wzięła nazwa kwartalnika?
Kozirynek to najstarsza, historyczna dzielnica Radzynia, która dziś nie ma oficjalnej nazwy. Kiedyś w mieście była przynajmniej ulica o takiej nazwie, ale z nieznanych mi powodów została przemianowana na inną. W przeszłości było to osada, która swoją nazwę wzięła stąd, że handlowano tam kozami. Pomyśleliśmy – skoro pismo ma traktować o rzeczach mało popularnych – literaturze, sztuce, kulturze – to w jego tytule ocalimy zapomnianą nazwę „Kozirynek”. Jest ona symboliczna; to hołd oddany przeszłości, ale też chęć zachowania rzeczy, o których się zapomina.
Powiedział Pan, że każdy numer ma temat przewodni. Jakie to były tematy? Kto publikuje w piśmie?
Po „kompleks prowincji’, pojawiły się m.in. takie jak: „woda”, „zwierzę”, „Mickiewicz”, „alkohol”, „południe”, „terra incognito” czy też temat ostatniego numeru – „baśń”. Wymyślaliśmy je przy okazji wydania kolejnych numerów, zapowiadając naszym autorom temat przewodni. Jego ideą było to, żeby nie wyciągali oni wierszy, esejów czy opowiadań z szuflady, ale przygotowywali coś nowego. Do „Koziegorynku” piszą w większości ludzie nieuprawiający zawodu literata. Ale jest to także miejsce dla autorów z dorobkiem i dla tych wszystkich, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Teksty, które do nas trafiają, są mocno selekcjonowane, nie drukujemy wszystkich nadesłanych. Mieliśmy też okazję drukować poetów o znanych nazwiskach, np. Aleksandra Rozenfelda czy Zbigniewa Dmitrocę. Jako pierwsi wydrukowaliśmy nieznany wiersz Zbigniewa Herberta, który ten podarował Zygmuntowi Herzowi. Zofia Herzowa przekazała go kiedyś naszemu koledze Arturowi Górakowi z UMCS, który robił kwerendę archiwalną w siedzibie redakcji paryskiej„Kultury”.
Pismo było nagradzane… I w bardzo ciekawy sposób promowane…
Juz w 2007 r. dostaliśmy nagrodę lubelskiego oddziału Związku Literatów Polskich „Niestrudzony dla kultury”. Po odbiór pojechaliśmy całą redakcją, była to wspaniała uroczystość i impuls do działania. Niestety później zaczęły się problemy finansowe i od 2011 r. „Kozirynek” ukazuje się raz w roku. RASIL dofinansowuje je nadal, a my nie zmieniliśmy nazwy, licząc na to, że kiedyś wrócimy do rytmu wydawniczego sprzed lat. Zawsze mieliśmy ambicje, żeby promocje „Koziegorynku” nie były nudnymi spotkaniami, na których pokazuje się pismo i czyta wiersze. Robiliśmy więc promocje np. w wiejskiej świetlicy, w sklepie meblowym, w bibliotece, a ostatnia odbyła się 7 listopada w radzyńskiej galerii „Oranżeria”. Łączymy je w różnego rodzaju wystawami i koncertami. Tegoroczna promocja była wyjątkowa dzięki występowi utalentowanego rapera Tomasza Dymka „Dolara”.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Kołodziejczyk