Rozmaitości
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Rolnik za kółkiem

Wypadki komunikacyjne w rolnictwie stanowią niewielki procent w statystykach Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Jednak ich skutki są najtragiczniejsze. Zwykle kończą się śmiercią lub trwałym kalectwem, a ofiarami bywają dzieci. Co zrobić, aby do takich tragedii nie dochodziło?

Według przepisów KRUS wypadki oznaczone identyfikatorem „06” obejmują: przejechanie i uderzenie przez środek transportu będący w ruchu i przez przemieszczające się samobieżne maszyny rolnicze. - To tylko sucha definicja, która nie oddaje zagrożenia - zauważa kierownik samodzielnego referatu prewencji, rehabilitacji i orzecznictwa lekarskiego Placówki Terenowej KRUS w Siedlcach Marek Zając, dodając, że na terenie działania oddziału doszło w 2013 r. do trzech wypadków z tej kategorii, a od stycznia do maja 2014 r. - do dwóch.

– Bez głębszych kalkulacji można stwierdzić, że giną wśród 251 zdarzeń odnotowanych w ubiegłym roku, stanowiąc zaledwie 1,19% ogólnej liczby. Podobny ułamek dają również w skali ogólnopolskiej. Jednak pod względem skutków biją na głowę pozostałe zdarzenia. Opracowana przez biuro prewencji i rehabilitacji KRUS analiza pokazuje, że wypadki śmiertelne z tej grupy to aż 36,4% wszystkich zdarzeń zakończonych utratą życia – podkreśla inspektor.

 Dramatyczne historie

Zwykle latem dokumenty KRUS i kroniki policyjne zapełniają się dramatycznymi historiami. Wypadek sprzed pięciu lat, do którego doszło w Mokobodach, wstrząsnął nie tylko mieszkańcami wsi, ale i całą Polską. 21 lipca 2009 r. 14-letni chłopak pomagał w zwózce paczek słomy z pola. Wracając do domu, siedział na dyszlu między ciągniętymi przez traktor przyczepami. Nagle zsunął się wprost pod koła jednej z nich. Zginął na miejscu. Kierowca nawet nie zauważył, co się stało. O tym, że przejechał nastolatka, dowiedział się dopiero, kiedy dojechał do domu. Następnie uciekł do lasu, krzycząc, iż odbierze sobie życie. Podjęto szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą z udziałem śmigłowca wyposażonego w kamerę termowizyjną. Ostatecznie mężczyzna sam oddał się w ręce policji. Okazało się, że miał we krwi 2 prom. alkoholu. Nie posiadał także prawa jazdy.

Nadkom. Jerzy Długosz, rzecznik siedleckiej policji, wyjaśnia, że w policyjnych statystykach nie ma kategorii „wypadek rolniczy”. Przyznaje jednak, iż co roku dochodzi do kilkunastu takich zdarzeń. Większość z nich ma tragiczny finał. – Rok temu w miejscowości Podnieśno jadący na błotniku ciągnika 47-latek spadł z niego. Mężczyzna prawdopodobnie zachwiał się po tym, jak kierowca najechał na kamień. Traktorzysta odjechał, nie udzieliwszy rannemu pomocy. Ofiarę znalazła kobieta. Poszkodowany trafił do szpitala. Zarówno on, jak i kierowca byli pod wpływem alkoholu – opowiada policjant. Nadkom. Markowi Myszkiewiczowi, naczelnikowi wydziału ruchu drogowego siedleckiej komendy, szczególnie utkwiło zdarzenie sprzed dwóch lat. – Pamiętam je, bo zginęło dziecko. Przebywający na wakacjach u rodziny w Pniewiskach 12-latek wyjechał zza remizy na rowerze wprost pod przyczepę ciągnika. Mimo udzielonej pomocy chłopiec zmarł – wspomina szef siedleckiej drogówki, dodając, że na drogach dochodzi też do zderzeń maszyn z autami czy wywrotek ciągników.

 Wina nie leży po jednej stronie

Zapytany o przyczyny wypadków na drogach, M. Zając jako główną wymienia nieprzestrzeganie przepisów o ruchu drogowym zarówno przez kierowców pojazdów, jak i maszyn oraz jazda nieoświetlonym kombajnami czy maszynami.

Natomiast z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że najczęstsze powody kolizji z udziałem sprzętu rolniczego to: zjechanie z drogi i wywrócenie się, upadek osoby przewożonej wbrew przepisom na ładunku, nieprawidłowe zaczepienie przyczepy, brak sprawnego oświetlenia.

Do niedawna wśród przyczyn wypadków wskazywano także wątpliwy stan techniczny traktorów czy kombajnów. – Odnotowujemy na tym polu znaczną poprawę – twierdzi M. Myszkiewicz, podkreślając, że nie można za wszystko winić rolników. – Kierowcy muszą z nimi współpracować, zamiast pieklić się, że np. traktor się wlecze. Bądźmy wyrozumiali i stosujmy się do zasady ograniczonego zaufania, najskuteczniejszej na drogach – radzi.

 Zagrożenia z pozoru błahe

Jednak do wypadków dochodzi nie tylko na trasach publicznych. Równie niebezpieczne są drogi polne. – A gdzie gorączka pracy, tam łatwiej przychodzi machnięcie ręką na niedoskonałości techniki czy natury, które mogą ściągnąć nieszczęście – stwierdza M. Zając. Dlatego należy uważać na koleiny, dołki, a nawet kretowiska. Niebezpiecznie jest też w okolicach rowów, zjazdów z pola na drogę czy pochyłościach – tam najczęściej dochodzi do wywrotek maszyn, pod którymi z powodu przygniecenia giną ludzie.

 Trzeba myśleć i przewidywać

Przy dużym natężeniu prac polowych i w palącym słońcu człowiek za kierownicą ciągnika czy kombajnu wyjątkowo szybko się męczy. Ale nie może sobie pozwolić na to, by pracować jak maszyna. Musi myśleć i przewidywać.

Szczególnie powinien pamiętać, że przed wyjazdem maszyny na drogę publiczną należy sprawdzić jej stan techniczny z uwzględnieniem przepisów Kodeksu drogowego. Przede wszystkim ważne jest przyjrzenie się układowi hamulcowemu, instalacji elektrycznej, układowi oświetlenia i sygnalizacyjnemu, a w przypadku zestawu transportowego – także ciągnikowi i przyczepie. W kombajnie zbożowym zespół żniwny (heder) powinien być odłączony i po zamocowaniu przewożony na wózku transportowym. Ponadto przepisy ruchu drogowego dopuszczają przewóz na przyczepach tylko osób zatrudnionych przy załadunku oraz na polu. Jednak może się to odbywać pod pewnymi warunkami: liczba pasażerów jest ograniczona do pięciu, stojącym na przyczepie należy zapewnić uchwyty do trzymania, ludzie nie mogą się znajdować między przewożonym ładunkiem a przednią burtą przyczepy, prędkość ciągnika nie powinna przekroczyć 20 km/h.

Pod żadnym pozorem kierowcami maszyn nie mogą być nieletni. A jak przyznają policjanci, takie rzeczy wciąż się zdarzają. Ku przestrodze nadkom. J. Długosz przypomina wypadek, do którego doszło w Wiśniewie. – 14-latek wracał z pola do gospodarstwa rodziców traktorem z przyczepą. Nagle skręcił w lewo, doprowadzając do zderzenia z wyprzedzającym go samochodem ciężarowym. Siła uderzenia była tak wielka, że chłopiec wypadł z ciągnika. W stanie krytycznym trafił do szpitala – opowiada policjant, dodając jednak, że w ciągu ostatnich lat wzrosła wrażliwość społeczna i na widok nastolatka za kółkiem lub kierowcy podejrzanego o jazdę na podwójnym gazie ludzie reagują bardzo stanowczo. – Dzwonią na policję, a my sprawdzamy każdy sygnał – zapewnia funkcjonariusz.

 Kasa przeciwdziała

O tym, że życie i zdrowie mamy tylko jedno, inspektorzy KRUS przypominają podczas bezpłatnych szkoleń dla rolników. – Oczywiście temat bezpiecznej obsługi maszyn, a co za tym idzie – także poruszania się nimi po drogach publicznych i bezpiecznego transportu płodów, jest szeroko omawiamy. Staramy się uświadamiać, że nawet z pozoru błahe zagrożenia mogą doprowadzić do dramatu. Opowiadamy o skutkach wypadków, co jest niezwykle ważne, bo działa na podświadomość dorosłych. Za każdym razem podkreślamy, iż w przypadku kierowania pojazdami mechanicznymi pod wpływem alkoholu KRUS może odmówić prawa do świadczenia z ubezpieczenia społecznego – streszcza tematykę szkoleń M. Zając.

Prowadząc działania prewencyjne, KRUS korzysta z pomocy wszystkich osób i instytucji, którym bezpieczeństwo rolnika leży na sercu, tj. sołtysów, ośrodków doradztwa rolniczego, różnych organizacji pozarządowych. Te formy oddziaływania już sprawdziły się i przynoszą efekty.

Wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, że jedynymi osobami, które mają wpływ na poprawę warunków pracy w rolnictwie są sami rolnicy. Jeżeli to zrozumieją, wypadków będzie mniej.

Jolanta Krasnowska