
Rozczarowany
Trzeba też dobrze uważać na swój mieszek, bo i amatorów cudzych pieniędzy w tłumie nie brakuje. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji skupiasz się raczej na swoich sprawach, a nie masz głowy do łowienia plotek.
To było przed południem, około trzeciej godziny. W pewnym momencie w tłumie zaczęło się dziać coś dziwnego… Gwar trochę przycichł, a przelewający się ulicami strumień ludzi zaczął dziwnie falować. Przez zatłoczone ulice przebijał się oddział rzymskich żołnierzy. Szli w szyku, z setnikiem na czele. – Jeszcze ich tu brakowało – pomyślałem zgryźliwie, dołączając listę rytualnych przekleństw, jakie każdy pobożny Żyd w duchu wypowiadał na samą myśl o tych synach Beliala, którzy żelazną ręką ucapili za gardło nasz naród. Fakt, że stało się to na wyraźną prośbę i przez głupotę naszych rządzących, nie miał tu żadnego znaczenia. Głośne miotanie przekleństw nie wchodziło jednak w grę – za mniejsze rzeczy ludzie lądowali na dnie lochu. Dlatego chciałem jak najszybciej odwrócić się i pójść w swoją stronę. Jednak zamarłem w połowie.
To był oddział, prowadzący skazanych na śmierć przez ukrzyżowanie. W mieście było dość głośno o siedzącym w więzieniu zabójcy – Barabaszu. On i jego kumple zostali schwytani, gdy podczas rozruchów kogoś zabili. Plotki były bardzo nieprecyzyjne, a wersje różniły się między sobą. W zależności od tego, kto je powtarzał, Barabasz był albo wojownikiem o wolność, albo zwykłym zbójem i szumowiną. ...
Ks. Andrzej Adamski