Rozmowa przy studni
Szła powoli. Upał lał się z nieba. Przystanęła. Poprawiła ciężki dzban, który niemiłosiernie uciskał jej ramię i otarła pot z czoła. Tak, to na pewno było bardzo nierozsądne - wybierać się do studni po wodę w momencie, gdy słońce stoi w zenicie.
Każdy zdrowo myślący człowiek zamyka się wtedy w domu. Jednak tylko wyjście o tej porze dawało jej możliwość uniknięcia wścibskich spojrzeń i szeptanych za plecami komentarzy. Trudno, zmęczy się okropnie, ale przynajmniej ma gwarancję, że przy studni nie będzie żywego ducha.
Nieznajomy przy studni
Tym razem jej rachuby zostały zawiedzione. Przy studni ktoś siedział. Poczuła ukłucie lęku – czy nie jest to jeden z tych mężczyzn, których znała? Trochę ich w końcu było… W pierwszym odruchu chciała wracać. Zatrzymała się nawet, ale myśl o dzielącej ją od domu odległości, którą miałaby przemierzać z pustym dzbanem, a potem znów tu wracać, sprawiła, że w przypływie desperacji zrobiła kolejny krok. Trudno, niech się dzieje, co chce. Podeszła bliżej. Nie, to ktoś zupełnie obcy. Poczuła ulgę. Siedzi, to siedzi. Przecież jej nie zna. „To chyba Żyd?” – pomyślała i poczuła w duszy ukłucie niechęci. Nie znała się zbyt dobrze na sprawach religii, zresztą jej tryb życia sprawiał, że dość niechętnie o nich myślała. Coś niecoś jednak wiedziała, a na własnej skórze zdarzyło się jej doświadczyć wyższości i niechęci okazywanej przy każdej okazji przez mieszkańców Galilei i Judei. ...
Ks. Andrzej Adamski