Historia
Różnorakie rachuby

Różnorakie rachuby

Wymarsz II korpusu z Warszawy skomplikował sytuację militarną i polityczną powstańców. Każda ze stron miała bowiem w stosunku do korpusu inne oczekiwania. Generałowie Krukowiecki i Prądzyński chcieli, by przejaśniał on od wschodu i zaopatrywał Warszawę w żywność.

Według planów ks. A. Czartoryskiego (i jego grupy znajdującej się przy korpusie w Międzyrzecu) wyprawa na Rosena miała stworzyć warunki do nawiązania pertraktacji z feldm. Paskiewiczem. Mogło do tego dojść tylko pod warunkiem całkowitego unicestwienia wojsk Rosena i szybkiego powrotu II korpusu do Warszawy. W zamysłach Paskiewicza Rosen miał blokować stolicę Polski od wschodu i przyczynić się do zamknięcia obrońców w kotle. Feldmarszałek raczej nie brał pod uwagę przepędzenia rosyjskiego generała do Brześcia. Rosen nie został jednak całkowicie pobity i groźba jego ofensywy wciąż była realna. Wydaje się, że, wobec oferty nawiązania rokowań, gen. Krukowiecki i Prądzyński nie rozróżnili należycie strony formalnej propozycji przedstawiciela Rosji od jego licznych wynurzeń prywatnych. Ocenia się, że proponowane przez niego oddanie Warszawy bez walki i czekanie na dalsze decyzje cara, nie mogło być traktowane przez resztę rządu i sejm poważnie. Dlatego 5 września nastąpiła intensywna korespondencja między sztabem II korpusu w Międzyrzecu, a Warszawą. Prezes rządu i gen. Prądzyński traktowali propozycje Paskiewicza jako ostatnią deskę ratunku. 5 września gen. Krukowiecki pisał do żony: „Działania Ramoriny…okazały, że on nie ma talentu; 3 razy wypuścił Rosena…Przytem nie przysyła ani żadnych zbóż, ani innych potrzeb żywności i furażu…Módl się tam do Boga za nami, żeby dał się opamiętać naszym zapaleńcom (chodziło o Kaliszan i Towarzystwo Patriotyczne, którzy utrudniali rokowania z carem – J.G.)”. Tego samego dnia prezes rządu pisał do ks. A. Czartoryskiego w Międzyrzecu Podl.: „Zagraża nam nieuchronna zguba, bo nie sposób przywołać do rozsądku tych panów z Rządu i Sejmu. Dobry Bóg daje nam deskę ratunku, a my ją odpychamy…Skarb będzie wyczerpany…Brakuje żywności, ponieważ transporty stają się z każdym dniem trudniejsze”. Natomiast gen. Ramorino donosił: „Przybyłem dziś rano do Międzyrzeca; moja straż tylna pozostanie przed tym miastem aż do jutra wieczór, w celu wydobycia stąd jak najwięcej żywności do Warszawy i upieczenia jak najwięcej chleba dla mego korpusu…Zaręczają mi, że Rüdiger jest w Radomiu, a Kajzarow opuścił okolice Zamościa”. Na dwukrotne prośby wiceprezesa KWP J. Wysiekierskiego, Ramorino wysłał z Międzyrzeca trzy oddziały wojskowe do Siedlec, Radzynia i Łukowa. Do Siedlec zostały wysłane dwa szwadrony i 180 żołnierzy pod komendą płk. Janowicza. 5 września również gen. Prądzyński napisał list do Czartoryskiego. Prosił go i zaklinał, ażeby Ramorino i Zamoyski nadsyłali codziennie wiadomości o położeniu korpusu, i aby wystawili w Kamieńczyku most, który miał zapewnić bezpieczny odwrót grupy w wypadku wysłania przeciwko niej przez Paskiewicza silnego – 25 tys. korpusu – z rej. Góry Kalwarii. Podkreślał, że brak wiadomości od Ramoriny utrudnia planowanie dalszych operacji. Nadmieniał też o swym spotkaniu z gen. Dannenbergiem. Niestety nie było ani jednego zdania, aby grupa Ramoriny zbliżała się do Warszawy. Po otrzymaniu wcześniejszych wiadomości z Warszawy, 5 września ks. A. Czartoryski pisał z Międzyrzeca do żony: „Warszawa nie będzie wzięta, ani nawet nie będą jej atakować, chcą ją ogłodzić, ale jest nadzieja, że z tego nic nie będzie…co więcej feldmarszałek nie mogąc się doczekać kroków ugodowych od nas, sam je pierwszy zrobił. I teraz o to są rozprawy…o zagranicy nic nie wiemy, tak jesteśmy otoczeni. Krok Paskiewicza każe się domyślać, że i tam coś się może stało”. Nie tylko książę miał takie fantastyczne pomysły. Także płk Zamoyski 5 września pisał do matki z Międzyrzeca: „W tej chwili obiega tu pogłoska, że Paskiewicz proponuje układy. To zaledwie do uwierzenia, a jednak jakżeby się to inaczej skończyć mogło? Jedno tylko wyjście, że cesarz okazał się wspaniałomyślny i sam warunki podał. Dla zwycięzcy wszelkie warunki są chwalebne, zwyciężony żadnych podawać nie może”. Wieczorem dotarło do Międzyrzeca przesłane sztafetą pismo gen. Małachowskiego. Zastępca Wodza Naczelnego polecał postawić most na Bugu między Wyszkowem a Brokiem dla zapewnienia sobie bezpiecznego odwrotu na północ w razie przejścia Rüdigera pod Górą Kalwarią. Równocześnie uważał za wskazane, by II korpus nie posuwał się na zachód poza Siedlce, a oddziały wydzielone kontrolowały drogi między Międzyrzecem a Łukowem, natomiast oddziały rozpoznawcze docierały do Stoczka i Latowicza. Jeszcze raz przypominał gen. Ramorino, że obecnie głównym zadaniem korpusu jest maksymalny wysiłek w celu zapewnienia Warszawie dostaw żywności i prosił o podjęcie jak najenergiczniejszych kroków w tym kierunku. Historyków wojskowości intryguje pytanie: dlaczego, mimo zerwania rokowań z Paskiewiczem, 5 września nie wydano rozkazu Ramorinie, aby natychmiast przybywał do Warszawy? Czyżby łudzono się, że atak Rosjan na nie nastąpi? Czy też spodziewano się długotrwałego oblężenia? Być może chciano sobie zapewnić drogę odwrotu i II korpus, oprócz dostaw żywności, miał zabezpieczyć prawobrzeżny teatr działań wojennych przed niespodziewanym uderzeniem i blokadą stolicy od wschodu. Stało się jednak inaczej.

Józef Geresz