Historia
Rozwiązanie Siedleckiego Okręgu Wojennego

Rozwiązanie Siedleckiego Okręgu Wojennego

Przez luty 1865 r. nie ustawały poszukiwania ks. S. Brzóski. Wykorzystywano wszelkie możliwe środki, włączając nawet wszystkie rodzaje represji, a także stosując różnorodne wojskowe i policyjne metody.

Wszystko okazało się daremne. Na nic zdały się szlabany rogatkowe i straże wiejskie złożone ze zmuszanych do tego mieszkańców wsi. Zastawy te niejednokrotnie powodowały śmierć ludzi postronnych, niezwiązanych z powstaniem.

Naczelnik wojskowy okręgu Adamów 11 lutego 1865 r. pisał do wójta gm. Stanin, że z powodu urządzonych we wsiach rogatek doszło w pow. łukowskim do kilku nieszczęśliwych wypadków. Zwracał uwagę, iż „straż wiejska bardzo słabo wypełnia swoje obowiązki. W nocy opuszcza zastawy i idzie do domu albo staje się zgoła nieuchwytna i niedostrzegalna. Nie legitymuje przejeżdżających i nie informuje ich, że zastawy rogatkowe są zamknięte. Dlatego też o ciężkie, źle zrobione (i nieoświetlone w nocy) szlabany zabijają się konie, a nawet giną ludzie”. Polecał wzmocnienie wart. Niemal przez cały marzec i kwiecień ks. Brzóska (z Wilczyńskim) ukrywał się w Sypytkach i nie prowadził działalności w terenie. Mimo to przez te dwa miesiące o kapłana toczyła się nieustanna walka „dyplomatyczna” w postaci urzędowej korespondencji, jaka trwała między Janowem Podl. a Warszawą. 5 marca bp Szymański pisał do Czerkaskiego, że dowolnie interpretuje prawo kanoniczne. Przypominał, że biskup może dokonać degradacji, ale tylko przy udziale sześciu członków wyższego duchowieństwa, a do wydania wyroku skazującego potrzeba zgody wszystkich. Prosił Czerkaskiego, by zasięgnął w tej sprawie opinii innych biskupów. Jeszcze tego samego dnia bp Szymański o żądaniach władz rosyjskich powiadomił innych hierarchów, przesyłając im także swą opinię o ks. Brzósce. Zdanie biskupa to jeden z najbardziej wzorowych kapłanów i zarzut, że jest rozbójnikiem potrzebuje dowodów. Jako pierwszy odpowiedział na to pismo 11 marca administrator diecezji lubelskiej ks. prałat Kazimierz Sosnowski. Wyraził pogląd, że nie można orzekać winy i kary na skutek zwykłego wezwania władzy administracyjnej. Podobnie odpowiedzieli w następnych dniach: bp diecezji kielecko-krakowskiej M. Majerczak, bp nominat warszawski P. Rzewuski, bp diecezji kujawsko-kaliskiej M. Marszewski i bp płocki W. Popiel. 11 marca Czerkaski zarzucał w kolejnym piśmie bp. Szymańskiemu, iż jawnie uchyla się od „uczynienia zadość prawemu żądaniu Rządu”. 14 marca bp Szymański, odpowiadając Czerkaskiemu, poprosił go o zgodę na wydanie tzw. edyktalnego pozwu wzywającego ks. Brzóskę przed Sąd Duchowny do Janowa Podl. Odpierając zarzut, że nie powstrzymał ks. Brzóski od udziału w powstaniu, pisał: „Czy było w mojej mocy przywrócić go na drogę obowiązku, kiedy nawet rząd oparty na potędze wojennej, mający na swe rozkazy działa, bagnety, więzienia i karę śmierci, nie od razu zakłócony porządek przywrócił”. Tymczasem pojawiły się nieprawdziwe wiadomości sugerujące, gdzie ukrywa się poszukiwany. 24 marca komendant żandarmerii z Dęblina informował gen. Maniukina, że ks. Brzóska kryje się w Ryżkach, cztery wiorsty od Łukowa. Okazało się, iż były to tylko przypuszczenia. 27 marca bp Szymański otrzymał od Czerkaskiego w odpowiedzi 180 drukowanych zapozwów z zapytaniem, kiedy i w których kościołach edykty będą podane do wiadomości wiernych. Po raz czwarty wzywał biskupa do bezzwłocznego wydania wyroku degradacji, z tym że przed ogłoszeniem decyzji ludowi, należy przesłać ją do Dyrektora Głównego w Komisji Rządowej. Ponieważ wieści o niespokojnej sytuacji na Podlasiu rozchodziły się na inne regiony Polski, a nawet pojawiły się raporty z guberni sąsiednich jakoby ks. Brzóska działał poza Podlasiem, namiestnik gen. Berg koniecznie chciał udowodnić, że i na ziemiach tych panuje już spokój. Konsul francuski Berenger pisał 28 marca do swego rządu, że „w Warszawie wszystkie miejsca rozrywek, teatry i sale koncertowe są tak przepełnione, że trudno sobie wyobrazić”. W celu rzekomej normalizacji południowego Podlasia gen Berg wydał zarządzenie, aby w najbliższym czasie zlikwidować siedlecki zarząd wojskowy. 1 kwietnia decyzją naczelnych władz Królestwa Polskiego zwinięto utworzony w końcu 1863 r. Siedlecki Wojenny Oddział i włączono go ponownie do oddziału lubelskiego. Gen. Maniukin, opuszczając Siedlce 31 marca, składał podziękowanie wszystkim władzom policyjnym i wojskowym oraz żołnierzom za stłumienie powstania, męstwo i odwagę o przywrócenie porządku. Maniukin wstydził się przyznać do niepowodzenia, iż rzekomo jeden z głównych sprawców tego nieporządku – walczący od ponad 27 miesięcy (z którym zetknął się przecież jeszcze pod Siemiatyczami) – pozostaje na wolności i jest nieuchwytny. Nie udało mu się nawet odebrać poparcia, jakim ks. Brzóska cieszył się wśród prześladowanych i maltretowanych mieszkańców Podlasia. Klasyczny przykład tej aprobaty i słownej obrony kapłana dała jedna z Podlasianek, drobna szlachcianka Ostrowska. Gdy 20 kwietnia naczelnik żandarmerii w Łukowie wysłał swoją komendę na rozpoznanie do domu wspomnianego Ostrowskiego w Domaszewnicy, podejrzanego o sprzyjanie ks. Brzósce, jego żona powiedziała odważnie do dowódcy oddziału: „Brzóska znajduje się wśród nas i jego nikt nie schwyta”, co przypłaciła aresztowaniem. Siedlecki oddział wojenny rozwiązano, a podległe Maniukinowi powiaty: siedlecki, bialski, radzyński i łukowski włączono ponownie do lubelskiego okręgu wojennego. Na terenie Siedlec obowiązki Maniukina przejął naczelnik wojenny pow. siedleckiego, którym został kpt. Łagutyński.

Józef Geresz