Są głosem niemych ofiar
Kim była s. Maria Paschalis Jahn i elżbietanki, które 11 czerwca zostały beatyfikowane jako męczenniczki?
To zwyczajne, szare zakonnice. Nie wyróżniały się w żaden sposób. Rzetelnie, bez szukania rozgłosu i aplauzów troszczyły się o chorych i potrzebujących - najpierw ich domach, a potem w szpitalach - zgodnie z charyzmatem ówczesnego Zgromadzenia Szarych Sióstr św. Elżbiety, które po 1968 r. zmieniło swoją nazwę na Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. Ss. elżbietanki były niezwykle mocno obecne na terenie Śląska i nie tylko. S. M. Paschalis i dziewięć pozostałych zakonnic to w większości Ślązaczki, miejscowe. Na początku 1945 r., po kilku miesiącach stabilizacji frontu wschodniego wzdłuż linii Wisły, armia sowiecka ruszyła z impetem na zachód. Kto tylko mógł, szukał bezpiecznych miejsc z dala od wojennych działań, ponieważ wiadomo było, co po drodze robi Armia Czerwona, jak traktowane są kobiety, a szczególnie siostry zakonne.
Wielu księży straciło wówczas życie, stając w obronie wiernych – głównie próbując zapobiec dokonywanym przez sowieckich żołnierzy gwałtom, co stanowi szczególnie bolesną kartę tamtych czasów. W tej sytuacji przełożona generalna, wiedząc, co może spotkać zakonnice, zasugerowała, by opuściły klasztory i poszukały schronienia poza nim. Jednak zdecydowała się na to nieliczna grupa. Siostry nie chciały bowiem zostawić na pastwę losu chorych, starszych i rannych, którymi się zajmowały. Postanowiły pozostać w m.in. w Nysie, Żaganiu czy Wrocławiu. Liczyły, że uda im się ocalić życie. Wszystkie beatyfikowane elżbietanki, które w swojej książce nazywam dziesięcioma pannami mądrymi, zginęły z rąk żołnierzy radzieckich w dramatycznych okolicznościach.
W jakim sensie ich śmierć była męczeństwem ze wiarę?
Motywowane wiarą broniły własnej czystości, innych sióstr czy osób, którymi się opiekowały. Zdawały sobie sprawę z tego, co robią czerwonoarmiści. ...
Jolanta Krasnowska