Komentarze
Salomon potrzebny od zaraz

Salomon potrzebny od zaraz

Jedno z najbardziej kontrowersyjnych nazwisk ostatnich dni to Beata Grzybowska, 32-letnia łodzianka, która, jako surogatka, postanowiła wynająć swój brzuch i urodzić dziecko majętnemu małżeństwu z Warszawy.

Gratyfikacja pieniężna opiewała na 30 tys. zł, co dla kobiety wychowującej samotnie 2 córeczki (trzecią, schorowaną, oddała do adopcji – zaopiekowało się nią małżeństwo z Holandii) stanowiło kwotę nie do pogardzenia. W podpisaniu umowy pośredniczyła najbardziej chyba znana z tej działalności na polskim rynku firma Elizabeth z Piaseczna.

Wynajęta matka zarzeka się, że uwierzyła w zapewnienia pośredniczki, iż nie nawiąże więzi emocjonalnej z dzieckiem, bo genetycznie będzie ono dla niej zupełnie obce. Dawcą nasienia jest bowiem wynajmujący ją pan, zaś komórka jajowa pochodzi z banku komórek. Nie muszę chyba dodawać, że zapłodnienie nastąpiło in vitro, a pani Grzybowska tytułem zaliczki dostała część pieniędzy. 

Problem w tym, że kobieta niespodziewanie zapłonęła matczyną miłością do noszonego w łonie „obcego” niemowlęcia. Twierdzi, że od momentu, kiedy poczuła jego ruchy. Po urodzeniu oddała Kajtusia wedle zobowiązania, bo nie wiedziała, że ma do niego prawo. Teraz wystąpiła na drogę sądową i jest zdeterminowana wszelkimi sposobami odzyskać utracone dziecko. Pomaga jej w tym, bez żadnego honorarium,  przejęta losem klientki pani adwokat.

Nie chodzi tu już nawet o moralną ocenę powyższego zdarzenia, chociaż nie sposób jej uniknąć, ale o prawną kwestię całej sprawy. Bo oto mamy scenariusz rodem z amerykańskich filmów. Nikt chyba jednak nie przewidywał, że problem i nas dotknie – w dodatku w tak krótkim czasie. Prawnicy (w tym minister Czuma) są przekonani, że Grzybowska ma duże szanse na odzyskanie synka, bo Polska nie ma w tej kwestii uregulowań i z prawnego punktu widzenia matką jest osoba, która urodziła.

A co z ludźmi, którzy ją wynajęli? Surogatka twierdzi, że przy odbiorze chłopca zaproponowali jej 50 tys. zł za milczenie, ale kwotę tę odrzuciła. Bo nie jest tylko brzuchem do wynajęcia. Macierzyńska miłość wygrała z kasą. W tej sytuacji wydawałoby się logiczne, że odzyskując dziecko, Grzybowska powinna chyba zwrócić sumę, jaką zainwestowali. Kobieta jednak uważa, że jej się to należało i że są to koszty łożone przez biologicznego ojca na utrzymanie dziecka. Staje się więc wielce prawdopodobne, że po odzyskaniu maluszka kobieta zechce wnieść sprawę o alimenty, a biorąc pod uwagę jej trudne warunki materialne, jest to nawet więcej niż pewne. Można o wynajmującym ją małżeństwie powiedzieć: dobrze im tak, po co się w taki handel bawili, ale można ich też pożałować. To dojrzali ludzie. I z całą pewnością niepozbawieni uczuć.

 W tej sytuacji przydałby się Salomon. Bo niezależnie od tego, jaki sąd wyda wyrok, będzie on niesprawiedliwy. Zawsze ktoś zostanie skrzywdzony. Szkoda tylko, że ciągle bierze się pod uwagę krzywdę tzw. rodziców. A może by tak pomyśleć o dziecku. Przecież to ono jest przedmiotem sporu.

No, właśnie. Przedmiotem. 

Anna Wolańska