Saluti di Roma
Autor zdjęć, z zawodu lekarz weterynarii, po trzech latach pracy w lecznicy dla zwierząt wybrał pracę w branży farmaceutycznej. Przez wiele lat swojej pracy miał okazję podróżować i fotografować. Była to nie tylko Polska, ale i odległe kraje, takie jak Meksyk, Wybrzeże Kości Słoniowej, Dominikana, Kuba, Stany Zjednoczone, Hong Kong, Chiny czy Tajlandia. I chyba właśnie ta fascynacja dalekimi krajami spowodowała, że zaczął specjalizować się w fotografii podróżniczej. Jak sam mówi, właśnie ona sprawia mu najwięcej radości. Portrety ludzi w ich naturalnym otoczeniu, człowiek przy swoich codziennych zajęciach, pracy czy modlitwie – to jego ulubione tematy. Ale nie stroni też od pejzaży lub architektury. Kiedy wymaga tego chwila, rejestruje również piękno napotkanej przyrody.
Zaczynał w łazience
Zabawę z fotografią J. Szymańki rozpoczął w szkole średniej, przesiadując w ciemni, czyli… domowej łazience. Wpatrując się godzinami w odbitki zanurzone w wywoływaczu i utrwalaczu, marzył o wspaniałych fotografiach, wykonanych mistrzowską techniką, której cały czas się uczył. Myślał też o i dalekich podróżach do wspaniałych miejsc. Przez wiele lat był członkiem Fotoklubu Rzeczpospolitej i Związku Polskich Fotografów Przyrody. Brał udział w wielu plenerach fotograficznych. Jak każdy fotografik wciąż marzy o tej najlepszej, jeszcze niezrobionej fotografii, o ujęciu lepszym od wszystkich, jakie do tej pory wykonał.
Zatrzymać chwilę
W swoich pracach urzeka szczególną wrażliwością. Jak mało kto potrafi oddać klimat miejsca, czasu, napotkanych ludzi i rzeczy. Dobra kompozycja, wyważone barwy, zbalansowane czernie i biele – to charakteryzuje fotografię Jakuba Szymańskiego. Ale są też tu reporterskie nieostrości pokazujące chwile, trwanie zdarzeń przez ułamki sekund, które w natłoku innych tematów ulicy nie umknęły jego uwadze. To rozbiegane linie, prowadzące w ważne miejsca i pokazujące szczególnych ludzi.
Cichy szum Rzymu
Jakub Szymański poprzez tę wystawę zaprasza do obejrzenia szczególnego fragmentu Italii, jakim jest Rzym. Spróbujmy więc zanurzyć się w jego fotografii, jak w ciepłych wodach Tybru przecinającego Wieczne Miasto. Pozwólmy, by otulił nas ich cichy szum – ten sam, który towarzyszy strumieniom rzymskich fontann, przerywany od czasu do czasu silnymi podmuchami wiatru, a z krawędzi kaskad zrywa kropelki wody i muska nimi nasze twarze, dając zarazem cudowny blask ulicom i placom tego miasta.
DARIUSZ HANKIEWICZ
JAG