Sanktuarium Boga i człowieka
Warto zatrzymać się chwilę na stwierdzeniu „głos rozumu”. Pozwala nam ono jednoznacznie oddzielić od sumienia kwestię naszych emocji i uczuć, które łatwo z nim pomylić. Uczucia i emocje opisują nasz nastrój. Mówimy: „Czuję się świetnie” lub „Czuję się podle, jest mi źle”. Zdarza się, że po jakimś niegodziwym postępku wpadamy w zły nastrój (mówimy wtedy o wyrzutach sumienia). Jednak tak wcale być nie musi. Równie dobrze można odczuwać radość, popełniając świństwo lub być smutnym, czyniąc dobro. Emocje są zmienne i niestałe, nie zależą od nas i nie mamy na nie wpływu. Opieranie swego osądu dobra i zła tylko na emocjach i uczuciach jest budowaniem na piasku. Tego nie chcemy, bo pamiętamy, że tak budowany dom w przypowieści Jezusa runął.
Człowiek
Podstawowa zasada działania sumienia („Czyń dobrze, unikaj zła”) czasem bywa nazwana prasumieniem. Pojawia się jednak pytanie, na ile owa zdolność jest wrodzona, a na ile wyuczona? Dotykamy ważnego problemu: sumienie musi być formowane, i to od samego dzieciństwa. Małe dzieci w swoich wyborach nie kierują się jeszcze dojrzałym osądem. Motorem ich decyzji staje się albo przyjemność, albo autorytet osób starszych, formułujący zakaz lub nakaz. Oczywiście, nie jest to motywacja w pełni dojrzała. Brak działania wychowawczego może doprowadzić do utrwalenia się schematu myślenia: „Dobre jest to, co dla mnie przyjemne”. Inna wersja takiej motywacji to zasada korzyści („Dobre jest to, co przynosi korzyść”) lub też braku konsekwencji („Działaj tak, by nie dać się złapać”). Jeśli taki sposób wartościowania utrwali się, mówimy o sumieniu niedojrzałym.
Autorytet odgrywa ogromną rolę w formowaniu sumienia, jednak w pewnym momencie po prostu przestaje wystarczać. ...
Ks. Andrzej Adamski