Komentarze
Saul kontra Saul

Saul kontra Saul

Pewien człowiek zapytał mnie kiedyś: proszę księdza, po co Kościół każe nam czytać Pismo święte? O ile rozumiem, że warto jeszcze czytać Ewangelie, to po co nam Stary Testament? Jakieś historyjki sprzed kilku tysięcy lat? Komu to potrzebne?

Zadumałem się nad odpowiedzią. Oczywiście Pismo święte to słowo Boże, „żywe i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (por. Hbr 4,12). Ale nawet, jeśli ująć jego treść z czysto ludzkiego punktu widzenia, ileż w nim ponadczasowej mądrości! Te opowieści sprzed tysięcy lat – jakże aktualne dziś! Minęły tysiąclecia, a człowiek się nie zmienił. Pewne mechanizmy pozostają stale te same.

Weźmy choćby historię Saula i Dawida. Saul – pierwszy władca Izraela. Namaszczony i wybrany. Popełnił jednak w pewnym momencie błąd. Sprzeniewierzył się woli Boga, objawionej mu przez proroka Samuela. Stwierdził „ja wiem lepiej” i zrobił po swojemu.

W jego miejsce Bóg wybrał na władcę Izraela Dawida, syna Jessego. Dawid szybko zdobył sobie przychylność ludu. Gdy wracał z wojny, kobiety śpiewały: „Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy” (por. 1 Sm 18, 7). Odtąd Saul znienawidził Dawida. Zamiast cieszyć się swoimi sukcesami (które przecież też miał, i to całkiem niemałe), obrócił swą energię przeciw swemu młodemu słudze. Próbował go zabić, ścigał go z całym swym wojskiem, i to mimo wielokrotnych dowodów lojalności ze strony Dawida. Dawid mógł wiele razy zaszkodzić Saulowi, a nawet go zabić – nigdy z tej okazji nie skorzystał. Każdym swym gestem pokazywał, że nie pragnie władzy, że jest lojalnym poddanym. Szanował w Saulu swego króla – pomazańca, wybranego przez Boga. Mimo ciągłych zamachów z jego strony, nie okazał najmniejszej nielojalności. Pozostał wierny i oddany do końca, a kiedy Saul zginął w bitwie z Filistynami, opłakiwał go i pochował z królewskimi honorami. W żaden sposób nie przyczynił się do jego śmierci, a nawet ukarał surowo człowieka, który przyznał się, że na polu bitwy dobił rannego Saula.

Ta historia, którą dość chaotycznie i pobieżnie streściłem, warta jest dokładnego przeczytania i przeanalizowania. Zachęcam do sięgnięcia po Pismo św., do wnikliwej lektury i zadumy. Czy nie jest ona aktualna? Czy to słowo Boże nie jest odpowiedzią na wiele naszych pytań i problemów – także tych, w obliczu których staje nie tylko współczesna Polska, ale także Kościół? Ileż to pięknych i wspaniałych dzieł, ileż okazji do czynienia dobra, przykładów pięknej i owocnej współpracy zostało zmarnowanych i przekreślonych przez nadmiernie rozbuchane ego, zawiść i pychę? Dlaczego nie umiemy uczyć się na błędach? Dlaczego w nas, Polakach, jest ciągle tyle urazowości i roszczeniowego podejścia? Dlaczego nie umiemy skupić się na wspólnym dziele oraz cieszyć się jego rozkwitem i rozwojem, a skupiamy się na tym, kto ma zbierać laury? Dlaczego tak mało rąk i gotowości do pracy, a tak wiele piersi chętnych do nastawiania po ordery. Dlaczego…?

Przyznaję – wpadłem w dość pesymistyczny ton. Czy jest szansa na choćby nutkę optymizmu? Myślę, że tak – wystarczy choćby przewrócić kilkaset kart Pisma św. i skupić się na innej biblijnej postaci. Św. Paweł (bo o nim mowa) w młodości również nosił imię Saul (czyli Szaweł). Po spotkaniu z Chrystusem Zmartwychwstałym i swym nawróceniu stał się gorliwym apostołem. Dawał przykład ofiarnej pracy, zorientowanej na dzieło i sprawę, której poświęcił całego siebie, nie szukając swej chwały. W obliczu postaw zawiści, pychy i nadmiernego skupiania na sobie, pouczał: „Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w zestawieniu siebie z drugim. Każdy bowiem poniesie własny ciężar (Ga 6,4-5). Warto się zastanowić: którą z tych postaci chcę naśladować?

Ks. Andrzej Adamski