Kultura

Scena łączy pokolenia

Na swoim koncie działający przy Gminnym Ośrodku Kultury w Milanowie „Gokter” ma okolicznościowe inscenizacje, komedie, widowiska obrzędowe, „Pasję”, jasełka, a nawet udział w filmie.

Aktorom amatorom pozwala spełniać swoje marzenia. Sekcję teatralną tworzą dwie grupy: dziecięca, składająca się z uczniów szkoły podstawowej, oraz „dorosła”, która wprawdzie wyklarowała się dużo później, ale idzie jak burza… - Z panią Marzeną Zawiszą, która od lat przygotowywała nam wszystkie akademie, np. z okazji 11 listopada czy Dnia Kobiet, od początku współpracowało nam się dobrze. Obserwowałam, że dzieci bardzo ją lubią, dlatego została naszym instruktorem.

Z biegiem czasu „do teatru” przyszli starsi i zawiązała się grupa fajnych ludzi, pasjonatów. Lubią i swoje towarzystwo, i pracę w grupie teatralnej – mówi dyrektor milanowskiego GOK-u Małgorzata Osipiak.

Pod szyldem „Gokter” działają dopiero od kilku lat. – Do naszego GOK-u przysłano zaproszenie do udziału w przeglądzie teatrów. Zapytałam aktorów: „Jedziemy?”. Odpowiedź była natychmiastowa: „Oczywiście, że jedziemy!”. Trzeba było szybko wymyślić nazwę. Myśleliśmy głośno: GOK, teatr… Pani dyrektor rzuciła: „Może Gokter?”. Spodobało się wszystkim – wspomina instruktor M. Zawisza.

 

Dużo pracy

Lista spektakli i innych przedsięwzięć, w jakich milanowscy aktorzy wzięli udział, jest długa – podobnie jak osiągnięć i nagród. Każda z grup pracuje na siebie, ale często łączą swoje siły. W „Pasji”, która już na stałe wpisała się do kalendarza wydarzeń parafialnych i w tym roku została wystawiona po raz trzeci, występują głównie dorośli. Z kolei widowisko sobótkowe, które po raz kolejny milanowski GOK przygotowuje na imprezę organizowaną przez muzeum w Romanowie, to od lat domena młodszych aktorów.

– Występujemy głównie w Milanowie, ale były też spektakle wyjazdowe. Przed Wielkanocą młodsza grupa z przedstawieniem „Lalki” wzięła udział w Festiwalu Najciekawszych Widowisk Teatralnych Województwa Lubelskiego. To duże wyróżnienie, ponieważ znaleźliśmy się w grupie dziesięciu zespołów, a jedna z dziewczynek została dodatkowo nagrodzona przez jury za swoją rolę – chwali się M. Zawisza.

 

Nie boją się kamery

Poza spektaklami teatralnymi „Gokter” ma w swoim dorobku udział w produkcjach filmowych. Trzy lata temu na prośbę Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego w Romanowie brała udział w nagraniu dokumentu o autorze „Starej baśni” zatytułowanym „Mój Romanów”. W 2023 r. aktorzy z Milanowa zostali obsadzeni w głównych rolach w filmie „Tam gdzie moje owce, tam i pasterz” – o pacyfikacji Rudna w czasie II wojny światowej, realizowanym przez TVP 3 Lublin. W ubiegłym roku zagrali w filmie „Szalenie odważna hrabina” poświęconym urodzonej w Milanowie hrabinie Marii z Czetwertyńskich Tarnowskiej, wiceprezes Polskiego Czerwonego Krzyża, którego producentem jest TVP 3 Kraków. Scenariusz scen związanych z Milanowem opracowała M. Zawisza w konsultacji z realizatorką Marią Pisarek.

Czym zajmują się teraz? Młodsza grupa przygotowuje się do nocy sobótkowej w Romanowie. Zaczynają się też próby do krótkiego spektaklu poświęconego hrabinie Tarnowskiej – zostanie on wystawiony w milanowskim dworku 13 lipca. Na scenie zagości „odkurzony” spektakl komediowy „Poprawka, czyli jak pozbyć się narzeczonej”, który z powodu pandemii „Gokter” zagrał tylko raz. Bez „Goktera” nie obyło się też przy okazji gminnych obchodów rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja.

Amatorzy, ale nie amatorszczyzna

PYTAMY Marzenę Zawiszę, instruktora sekcji teatralnej GOKTER w Gminnym Ośrodku Kultury w Milanowie

 

W jaki sposób pojawił się w Pani życiu teatr?

Był ze mną tak naprawdę od urodzenia. Pochodzę z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach nauczycielskich, a bakcylem miłości do sztuki słowa zaraziła mnie moja mama, która prowadziła amatorski teatr w jednej z miejscowości na Pomorzu. Jako nauczyciel języka polskiego często przygotowywałam okolicznościowe akademie i różnego rodzaju inscenizacje szkolne. Wciągnęło mnie to na tyle, że zaczęłam się doszkalać w Lubelskim Centrum Kultury.

 

„Gokter” otworzył nowy rozdział tej pasji?

Zanim zostałam instruktorem w GOK-u, już wcześniej współpracowałam z ośrodkiem, prowadząc grupę tworzoną przez moich uczniów. Starałam się też zarażać dzieciaki pasją do teatru, corocznie braliśmy udział w przeglądach teatralnych. Spontanicznie zrodziła się myśl, żeby pokusić się o coś więcej: teatr międzypokoleniowy. Zaczęliśmy od inscenizacji dla społeczności lokalnej z okazji Dnia Kobiet. Potem były inne dość proste w formie spektakle. Po drodze pojawiło się duże przedsięwzięcie pt. „Wesele lubelskie” w ramach projektu GOK-u. Odtworzyliśmy wszystkie etapy przygotowań do wesela i samej uroczystości, a do przygotowania poszczególnych scen zaprosiliśmy mieszkańców wsi z gminy Milanów. Na końcu do wspólnej zabawy włączyliśmy widza. Bardzo się to wszystkim podobało i pozwoliło rozwinąć skrzydła części dorosłych osób, które wzięły w tym wydarzeniu udział.

 

Nagrody, udział w festiwalach, przeglądach itd. są siłą napędową do pracy?

Najważniejsze jest chyba spełnianie swoich wewnętrznych potrzeb, rozwijanie pasji, zwłaszcza w grupie dorosłych, bo nikomu z nich nie jest po drodze z zawodem aktora. Mamy m.in. panią sołtys, pracowników banku i urzędu gminy, przedsiębiorcę, studentkę. Nie muszę ich zbytnio do niczego namawiać. Mimo że każdy ma swoje zajęcia, rodzinę, pracę zawodową, chcą kontynuować tę przygodę. Jeśli nie mogą wziąć udziału w jakimś przedsięwzięciu, po prostu o tym mówią.

Dodam, że w „Gokterze” są dwie rodziny oraz dwóch tatusiów z dziećmi. To przykład wzajemnego zarażania się miłością do teatru. Jest dzięki temu ciekawie i wesoło.

 

Jak pracować z amatorami, by wydobyć z nich to, co na scenie niezbędne?

Spotykamy się dwa, trzy razy w miesiącu, a im bliżej spektaklu, tym praca jest bardziej intensywna i wytężona. Przygotowania do każdego spektaklu staramy się rozpocząć dużo wcześniej. Najpierw trzeba opracować scenariusz, wspólnie go przeanalizować, dobrać osoby do odtwarzania poszczególnych ról. „Przydziału” zwykle dokonujemy wspólnie, pytam nawet, kto widzi się w danej roli. Potem przychodzi proces wchodzenia w postacie – zawsze podkreślam, że ważne jest ich poznanie, by zrozumieć, co chce się przekazać odbiorcy zgodnie z przesłaniem sztuki.

Oczywiście nasze spotkania uwzględniają też pracę nad dykcją, umiejętnością komunikowania się na scenie, wykorzystania przestrzeni scenicznej itp.

 

Lokalna społeczność docenia swoich aktorów?

Myślę, że tak. Nie wszyscy mogą wybrać się do teatru, np. do Lublina, dlatego korzystają z możliwości obcowania ze sztuką na miejscu. „Pasja”, którą w tym roku wystawiliśmy na przykościelnym placu, jest dla wszystkich – i dla aktorów, i dla widzów – jak rekolekcje. Bardzo wyczekiwany, a potem komplementowany był też film „Tam gdzie owce moje, tam i pasterz”. Pochwały i uznanie pod adresem naszych aktorów słyszę też często w zwykłych rozmowach.

 

A co Pani daje taka forma zaangażowania?

Zawsze była to moja odskocznia od pracy, od życia codziennego, ale też wielka pasja. Ktoś zbiera znaczki, ktoś kolekcjonuje lampy, a ja mam teatr. „Gokter” daje mi dużo energii, buduje mój dzień. Od roku jestem na emeryturze, dzięki czemu mogę na pracę w GOK-u, czyli na to, co lubię, poświęcić więcej czasu.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

LI