Ścigani za blokadę
W położonych w powiecie parczewskim Dawidach od 19 czerwca do 13 lipca stwierdzono sześć ognisk wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF). W takim przypadku - aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się choroby - zabija się wszystkie świnie w promieniu 3 km od miejsca wykrycia choroby. Tak też miało być w gospodarstwie Karola Dzyra, ale miejscowi rolnicy wraz z członkami Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw zablokowali drogę dojazdu inspektorom weterynarii. Emocje wzięły górę i doszło do przepychanek. W końcu służby odstąpiły od wybicia świń, ale Komenda Powiatowa Policji w Parczewie skierowała do sądu wniosek o ukaranie grzywną 20 osób.
Chodzi o wykroczenie polegające na uniemożliwieniu bądź utrudnianiu wykonania czynności przez inspekcję weterynaryjną.
Sumienie kazało tam być
Pierwsza rozprawa odbyła się w połowie kwietnia. Wyjaśnienia przed sądem złożyło 20 z obwinionych, w tym m.in. Grzegorz Haczkur. – Zobaczyłem w mediach społecznościowych film, na którym hodowca ze łzami w oczach mówił, że będzie miało miejsce wybijanie zdrowego stada zarodowego trzody chlewnej. Dlatego 17 lipca pojechałem do Dawidów, wiedząc, że odbędzie się tam ubój. Sumienie Polaka i katolika nie pozwalało mi na dopuszczenie do takiego marnotrawstwa – powiedział podczas rozprawy.
Inny obwiniony Mariusz Wyrwisz twierdził, że nie można pozwalać na to, co robi weterynaria. Jego zdaniem determinacja rolników sprawiła, że lekarze odstąpili od uboju zdrowych świń.
– Miejscowość Dawidy słynie z hodowli zarodowej świń. Kupowałem tam sztuki do własnej hodowli. Gdy się dowiedziałem, że u tych rolników będą wybijać zdrowe świnie, chciałem wiedzieć czemu – zeznawał oskarżony Andrzej Waszczuk. – Pojechałem tam. Było tam już kilku rolników. Gdy staliśmy przy sklepie, podjechał samochód. Okazało się, że to weterynaria. Pytaliśmy ich, na jakiej podstawie chcą wybić zdrowe świnie. Nie chcieli odpowiedzieć. Nagrywali nas telefonem i grozili sankcjami – dodał.
Bronili nie tylko swoich gospodarstw
Wśród 20 obwinionych był m.in. Michał Kołodziejczak, lider Agro Unii, który w trakcie składania wyjaśnień w sądzie stwierdził, że jego zdaniem udaremnienie wybijania zdrowych świń było czynem bohaterskim. – Gdy ASF był jeszcze na Podlasiu, weterynaria i służby, które miały rzekomo walczyć z wirusem, rozpuszczały wśród ludzi informacje, że nie powinni spotykać się z sąsiadami, bo może się to przyczynić do roznoszenia choroby, dlatego czyn wspólnego zgromadzenia wszystkich tych osób był wręcz bohaterski. Widać, że to działanie miało sens i wtedy było swoistym punktem zwrotnym, gdyż od tego momentu obserwujemy rezygnację z wybijania zdrowych świń, a dokładniej brak podejmowania pochopnych decyzji przez weterynarię. Trzeba zwrócić uwagę na to, że rolnik jest kimś, kto żywi i broni. To nie przypadek, że ci ludzie, łącznie ze mną, potrafili wyjść na drogę i zaprotestować przeciw marnotrawieniu żywności. Wyszli bronić nie tylko swoich gospodarstw, ale także innych – podkreślał w sądzie M. Kołodziejczak, dodając, że zgromadzenie 17 lipca w Dawidach nie było nielegalne. Jak wyjaśniał, nikt nie blokował działań weterynarii ani samochodu lekarzy. – Padły pytania o to, czy ktoś chodził przed zaparkowanym tam samochodem i w jakiej odległości. Jeżeli widzę zaparkowany na parkingu albo na poboczu samochód, nie omijam go na odległość 10 m, tylko chodzę blisko niego. Jeżeli ktoś podchodzi do stojącego auta bliżej niż na 2 m, nie robi nic dziwnego ani zakazanego – stwierdził lider Agrounii. A na pytanie sądu o to, dlaczego weterynaria zrezygnowała z uboju, odpowiedział: – Zaobserwowałem, że pod wpływem spontanicznego zgromadzenia pracownicy weterynarii nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego chcą przeprowadzić ubój. Mając na uwadze liczbę zebranych tam policjantów, byłoby dalece idącą nieprawdą stwierdzenie, że wskutek jakiegoś zastraszania, w obawie przed tym spontanicznym zgromadzeniem, pracownicy weterynarii będący w samochodzie nie wykonali czynności administracyjnych, o których tutaj mówimy.
Zdaniem weterynarii: to niedopuszczalne
Wojewódzki lekarz weterynarii Paweł Piotrowski odniósł się do słów rolników i podkreślał, że blokada przyczyniła się do rozprzestrzeniania afrykańskiego pomoru świń. – To niedopuszczalne, nie wspominając o utrudnianiu pracy inspekcji. W mojej ocenie było to również naruszenie nietykalności osobistej – przyznał.
Rolnicy zwracali też uwagę, że służby weterynaryjne nie odpowiadały na pytania o powód decyzji wybicia zdrowych świń. – Chcieliśmy zobaczyć te dokumenty, decyzję na jakiej podstawie będą wybijać świnie. Żadnych informacji nam nie udzielono – twierdzili.
Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy.
W geście solidarności
Podczas rozprawy w geście poparcia dla oskarżonych kolegów przed sądem zgromadziła się grupa rolników. – W naszym rejonie było 5,3 tys. gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną, a zostało zaledwie 176. Do tego doprowadziły działania mające na celu walkę z ASF. Wystosowałem do rady powiatu bialskiego stanowisko w obronie protestujących rolników, których nazywano chuliganami i bandytami. Tak dalej nie może być – powiedział Marek Sulima, hodowca oraz radny powiatu bialskiego.
W proteście przed sądem uczestniczył także Krzysztof Tołwiński, przewodniczący Federacji Gospodarstw Rodzinnych z powiatu siemiatyckiego w województwie podlaskim. – Nie możemy pozwolić, by ktoś zniechęcił nas do pracy na roli. Nie możemy zmarnować dorobku wielu pokoleń. Nie ma Polski bez polskiego rolnictwa. Nie ma polskiej wsi bez polskiego rolnictwa – podkreślał K. Tołwiński.
Pikietującym towarzyszył także ks. Stanisław Chodźko, diecezjalny duszpasterz rolników, który popiera działania protestujących. Kolejną rozprawę wyznaczono na 21 maja.
MD