Serce, które tak bardzo umiłowało
Dawniej ikonograficzną „klasyką” były umieszczone niedaleko siebie wyobrażenia Chrystusa z przebitym sercem i wizerunku Maryi również ukazanej z gorejącym sercem. W nowych domach to motyw rzadki. Może wstydzimy się ich? Może wydają się nam naiwne i archaiczne? Niesłusznie.
W trzecim rozdziale encykliki „Dilexit nos” papież Franciszek poświęca dużo miejsca nabożeństwu do Serca Jezusa, jak też wspomnianemu wyżej wizerunkowi. Prostuje narosłe przez lata nieporozumienia i wyjaśnia, na czym polega prawdziwy kult.
Adoracja i miłość
„Nabożeństwo do Serca Chrystusa nie jest kultem organu oddzielonego od Osoby Jezusa” – pisze. „To, co kontemplujemy i adorujemy, to cały Jezus Chrystus, Syn Boży, który stał się człowiekiem, przedstawiany na obrazach, na których wyeksponowane jest Jego serce. W tym przypadku, serce z ciała jest traktowane jako obraz lub uprzywilejowany znak najintymniejszego centrum wcielonego Syna i Jego miłości, boskiej i ludzkiej jednocześnie, ponieważ bardziej niż jakakolwiek inna część Jego ciała, jest ono «naturalnym wyrazem i symbolem niezmierzonej miłości»”.
Obraz serca zatem pełni funkcję pomocniczą – nie ma na celu zatrzymywać na sobie. „To żywe Serce Chrystusa – a nigdy jakiś obraz – jest przedmiotem adoracji, ponieważ jest ono częścią Jego najświętszego i zmartwychwstałego ciała, nieodłącznego od Syna Bożego, który przyjął je na zawsze (…). Serca nie adorujemy w jakimś oddzieleniu, ale w adoracji Serca, adorujemy Jego samego, wcielonego Syna, który żyje, kocha i przyjmuje naszą miłość. Dlatego każdy akt miłości lub uwielbienia Jego Serca, faktycznie «odnosi się w rzeczywistości do osoby samego Chrystusa», gdyż figura ta spontanicznie odsyła do Niego i jest „symbolem i wyrazistym obrazem nieskończonej miłości Jezusa Chrystusa”.
Uniwersalny komunikat
Dlaczego w ikonografii pojawił się wizerunek Jezusa z otwartym, przebitym sercem? – pyta dalej Franciszek. Chodzi o uniwersalne doświadczenie, wspólne dla wszystkich ludzi – ono czyni obraz wyjątkowym, powszechnie czytelnym. „Na przestrzeni dziejów i w różnych częściach świata, serce stało się symbolem najbardziej osobistej intymności, a także uczuć, emocji, zdolności do kochania. Niezależnie od wszelkich wyjaśnień naukowych, dłoń spoczywająca na sercu przyjaciela wyraża szczególne uczucie; kiedy ktoś się zakochuje i jest blisko ukochanej osoby, serce bije szybciej; kiedy ktoś cierpi z powodu porzucenia lub zdrady ze strony drogiej osoby, odczuwa silny ucisk w sercu. Poza tym, aby wyrazić, że coś jest szczere, że naprawdę pochodzi z wnętrza danej osoby, mówi się: «Mówię ci to prosto z serca». Język poetycki nie może ignorować siły tych doświadczeń. Było to zatem nieuniknione, że na przestrzeni wieków serce zyskało wyjątkową zdolność symboliczną, nie tylko konwencjonalną”. Ale to nie wszystko.
Zaproszenie do pójścia dalej
Papież ma świadomość, że niekiedy znaki potrafią – wraz z upływem czasu – zaciemnić to, co oznaczają. Zmieniają się czasy, środki wyrazu artystycznego, sposób komunikacji itp. To może być jednym z powodów, że z naszych mieszkań znikają obrazy Jezusa z przebitym Sercem, ciężko dziś odbudować tradycję Straży Honorowej. Bo nic już nie znaczą. Albo wydają się nam naiwne i „obciachowe”. Pisze papież: „Niektóre z tych obrazów mogą wydawać się nam mało atrakcyjne i nie pobudzać nas zbytnio do miłości i modlitwy. Jest to sprawa drugorzędna, ponieważ obraz jest jedynie motywującą figurą i, jak powiedzieliby ludzie Wschodu, nie należy wpatrywać się w palec, który wskazuje na księżyc. Podczas gdy Eucharystia jest rzeczywistą obecnością, którą należy adorować, to w tym przypadku mamy do czynienia jedynie z obrazem, który, choć pobłogosławiony, zaprasza nas do pójścia dalej, kieruje nas do wzniesienia naszych serc ku Sercu żyjącego Chrystusa i do zjednoczenia ich z Nim. Czczony obraz zaprasza, wskazuje, wzrusza, abyśmy poświęcili czas na spotkanie z Chrystusem i na adorowanie Go, tak jak najlepiej to sobie wyobrażamy. W ten sposób, patrząc na obraz, stajemy przed Chrystusem, a przed Nim «miłość zatrzymuje się, kontempluje tajemnicę, smakuje ją w milczeniu»”.
(więcej: DN, pkt.32-58)
Siedlanowski Ks. Paweł