Komentarze
Sfilmowane okrucieństwo

Sfilmowane okrucieństwo

Nie wiem, czy ktoś kiedyś przeprowadził wiarygodny sondaż na temat ludzkich pragnień i oczekiwań wobec otaczającej nas rzeczywistości.

Jednak nawet jeżeli takiego sondażu nie było albo gdyby - co w przypadku sondaży jest akurat dosyć częstą przypadłością - był on niezbyt wiarygodny, ja i tak obstawiam, prawie w ciemno, że najważniejsze dla ludzi są pokój i spokój. Można to stwierdzenie, rzecz jasna, rozwinąć i uszczegółowić, ale zapewne większość z nas i bez tego doskonale wie, w czym rzecz.

Skoro więc spokojnego życia w pokoju pragniemy najbardziej, to czemu tak trudno jest nam ten stan osiągnąć? Zarówno w wymiarze indywidualnym, osobistym, ale także w tym bardziej ogólnym i powszechnym. Na każdym kroku i każdego dnia w przestrzeni medialnej pojawiają się nowinki, które spokój odbierają, niepokój wywołują, a czasem budzą emocje tak wielkie, że do opanowania trudne…

Gimnazjalistki znęcają się nad swoją rówieśniczką. Katują ją i brutalnie biją, a wszystko rejestrują telefonami ich rozbawieni koledzy i koleżanki. Będą przecież mieli doskonały, w swojej ocenie, filmik na „fejsa”. Obok, dosłownie i w przenośni, przechodzą kolejne osoby. Czy obojętnie? Może nie do końca, ale nie reagują i nikt nie staje w obronie bitej i poniżanej dziewczyny. Straszne: młodzi ludzie pozbawieni jakiejkolwiek empatii, współczucia, zwykłej litości. Gotowi chyba nawet zabić w swoim okrutnym braku wrażliwości. To nie jacyś dzicy emigranci, nie przybysze z dalekich, niezbyt cywilizowanych stron świata. To wszystko dzieje się u nas, w środku dużego miasta, pod jedną ze szkół.

Jednak ci okrutnicy i bezwzględni sadyści nie stali się przecież takimi w ciągu tygodnia czy dwóch. Ktoś ich wychowywał, kształtował, a nawet jeśli tego nie robił, to i tak za rezultat odpowiada. Kto? Lista odpowiedzialnych jest długa i jest dowodem słabości i pozorności pewnego systemu. Samo mieszanie łyżeczką nie osłodzi nam herbaty, chociaż, owszem, można wiele szumu narobić, tłukąc o ścianki kubka…

A przecież to nie pierwszy taki filmik w sieci i nie pierwsze zdarzenie tego typu. Możemy się pocieszać, że to wyjątkowa sytuacja, ale kiedy rozejrzymy się uważniej, zauważymy, że coś takiego może zdarzyć się również obok nas i może dotknąć kogoś z naszych bliskich. Przecież dziewczyna wcale nie musi jechać na samotne wczasy do Egiptu, żeby zginąć w trudnych do wyjaśnienia i zagmatwanych okolicznościach. Może zginąć gdzieś tu, całkiem blisko.

Ktoś powie: takie czasy, niebezpieczne… Ktoś inny dorzuci: taki świat, dziwny świat… A przecież to nie świat ani czas, tylko człowiek kształtowany przez innych ludzi. Kształtowany bezmyślnie, bez wyobraźni i bez żadnej odpowiedzialności. Pozostawiony często samemu sobie z zapasem zamienników wypełniających pustkę braku miłości, troski, czułości i wzorców. Zamienniki tę pustkę wypełnią, ale tak naprawdę niczego nie zastąpią. Nie mogą zastąpić, bo są tylko „wypełniaczami” i pozornym uspokojeniem sumienia dla – chociażby – bezradnych lub całkowicie nieodpowiedzialnych rodziców.

Brutalizacja i wulgaryzacja sfery publicznej, opluwane autorytety i powykrzywiane wzorce kreowane w mediach, zysk i własna korzyść ponad wszystko i za wszelką cenę, wymiętoszone na wszystkie sposoby hasło wolności, pojmowanej tylko i wyłącznie jako zbiór praw bez obowiązków, i odpowiedzialności – to niestety nasza codzienność, z którą spotykają się także młodzi ludzie. Nawet jeżeli ich to specjalnie nie interesuje, to przecież widzą, słyszą, czerpią i chłoną jak gąbka. I owocują… Czasem właśnie w taki brutalny i bezwzględny sposób. A my, jeżeli dalej będziemy milczącymi obserwatorami, to prędzej czy później staniemy się ofiarami.

Janusz Eleryk