„…się wdzięczą do chleba jak małe szczeniątka…”
Słowa, które zacytowałem w tytule, pochodzą z dzieła Słowackiego „Anhelli”, a wypowiada je do głównego bohatera Szaman, gdy pokazuje mu zachowanie zesłanych na Sybir polskich dzieci, które za cenę przymilania chcą zdobyć chleb trzymany przez ich strażnika. Lecz cytowane słowa można odnieść do wielu sytuacji, z którymi mamy do czynienia także dzisiaj, i wcale nie są one krytyczne wobec dzieci.
Meandry wokandy
Ostatnimi czasy wiele miejsca w doniesieniach naszych mediów zajmują sądy. Szczególnie sposób ferowania przez nie wyroków oraz ich zaiste ciekawe uzasadnienia powodują u większości ludzi wybuchy śmiechu, a u niektórych nawet przerażenie. Weźmy pierwszy lepszy z brzegu przykład. Oto skazany zostaje na karę założyciel strony internetowej AntyKomor.pl, który może i w niezbyt grzeczny sposób wyrażał swoje niezadowolenie z pełnienia przez obecnego prezydenta swojego urzędu. Oczywiście można powiedzieć, że strzelanie do głowy państwa, nawet w wirtualnym świecie, jest naganne. Lecz większość doniesień na inkryminowanej stronie ma charakter po prostu prześmiewczy. Jednakże zostaje skazany, a sąd motywuje to obrazą głowy państwa. Cóż z tego, że jeszcze nie tak dawno w podobnej sprawie obrazy prezydenta sąd (owszem, inny w innym mieście) stwierdzał, że nie widzi nic niestosownego w nazywaniu go „durniem” i że powinien on przyzwyczaić się do „prześmiewczej krytyki”. Co prawda wówczas chodziło o śp. Lecha Kaczyńskiego, a teraz wymiar sprawiedliwości „bronił jak lwica” czci i cnoty Bronisława Komorowskiego, ale przecież to szczegół (dla niektórych). A szefowi ABW nie przyszło do głowy, by agenci wchodzili o 6.00 do domu tego czy innego internauty, choć biorąc pod uwagę jakość wpisów w internecie, także i dzisiejszych, obraza głowy państwa była o wiele większa, a i „podtekst erotyczny i wulgarny” wielu „dzieł” internautów (co zostało w uzasadnieniu zganione w sprawie p. Frycza) był cokolwiek większy.
Przyjrzyjmy się innej sprawie. Prokuratura oskarża dwóch młodych ludzi (jeden zdaje się jest jeszcze nieletni) o zorganizowanie „nielegalnego protestu” przeciwko wprowadzeniu w Polsce słynnego prawa ACTA, w zamierzeniu mającego być podstawą do ścigania w sieci kradzieży różnych „dóbr intelektualnych”. Młodzi mają stanąć przed sądem za skrzyknięcie na Facebooku kilkuset ludzi i przeprowadzeniu bez wymaganego zezwolenia pikiety przed jakimś powiatowym urzędem. I jakoś nikt nie zająknął się jednym słowem o chociażby równie nielegalnym w części swoich działań protestem pań pielęgniarek pod URM w Warszawie. Może dlatego, że jedzenie protestującym wówczas przynosiła chociażby p. Gronkiewicz Waltz, a znani piosenkarze występowali tam, by umilić mieszkankom białego miasteczka „straszliwe chwile walki z systemem”.
Nie chcę już wskazywać na usłużność sędziego Milewskiego z gdańskiego sądu, który tak ochoczo dążył na spotkanie z premierem, by porozmawiać o wielu sprawach, przy okazji tylko ustalając ze swoim rozmówcą skład sądu i czas jego pracy, oczywiście tylko niechcący poddając się prowokacji dziennikarskiej. Nie chcę również wspominać o skazaniu K. Wyszkowskiego w procesie wytoczonym mu przez L. Wałęsę. Czy o odstąpieniu przez prokuraturę od postawienia zarzutu Jarosławowi Wałęsie, który co prawda w terenie zabudowanym pędził na motorze ponad 100 km/h i nie zdążył wyhamować przed wyjeżdżającym pojazdem, lecz zdaniem prokuratury winnym nie jest (oczywiście kierowca tejże toyoty jest dzisiaj sądzony za zagrożenie życia i zdrowia naszego europosła). Nie chcę również mówić o p. Niesiołowskim, który obraził się, że ktoś, mówiąc o spuszczeniu go ze smyczy, w podtekście porównał go do psa, choć sam wcześniej nie wahał się dziennikarce powiedzieć krótko: „Won stąd!”, a swoich adwersarzy wyzywał w sposób iście nieparlamentarny. Przykłady można mnożyć. Wydaje się, iż wszystkie je łączy jedno: za czasów „tyranii Kaczorów” można było mówić i robić wszystko, bo to się wówczas nazywało „prześmiewczą krytyką”, zaś teraz, w czasie rządów „najlepszej partii oświeconej Słońcem Peru i sławą przyszłego szefa UE”, jest to przestępstwem. Jednakże wydaje mi się, że sprawa nie tylko takie ma dno.
Dusza śpiewa
Każdy sędzia w swoim orzekaniu winien kierować się literą prawa. To zdaje się być banał. Jednakże przyglądając się uważnie temu stwierdzeniu, można dostrzec, że jeśli nawet sędziowie nie muszą odróżniać dobra od zła (czyni to za nich owa litera prawa), to muszą przynajmniej umieć oddzielać prawdę od fałszu. A w tym przypadku dotykamy niezwykle czułego punktu naszej ludzkiej kondycji, jakim jest używanie intelektu, w sposób szczególny zaś działanie sumienia. I nie jest niczym nowym, gdy stwierdzimy, że każdy sędzia kieruje się w swoim postępowaniu sumieniem. W nim zatem tkwi cały problem. Nie tylko w jego zdewastowaniu, niedorozwoju czy też zdeprawowaniu, ale raczej w zastąpieniu logiki myślenia jedynie słusznymi i modnymi poglądami. Skoro „kaczyzm” jest passe, to zatem nie należy ścigać tych, którzy go ośmieszają. I skoro wszelkie mainstreamowe media twierdzą, że nie było w historii Polski nic lepszego od rządów obecnej ekipy, to trzeba ich bronić jak lwica młode. A w całym tym galimatiasie nie chodzi wcale o to, że wymiar sprawiedliwości nie ma siły przeciwstawić się fali poprawnego myślenia politycznego, ile raczej poszczególni jego przedstawiciele wcale tego nie chcą, ponieważ ich zasadniczym celem jest celebryckie bycie trendy. Co gorsze, w tej pogoni za „poprawnym politycznie działaniem” przestano zauważać ów pierworodny grzech wymiaru sprawiedliwości, który w dawnych (zapewne ciemnych) czasach nazywał się po prostu stronniczością lub zwykłą głupotą.
Przez łeb go faszyzmem
Prof. T. Nałęcz, doradca prezydencki, swoim sokolim wzrokiem i siłą „wyzwolonego” umysłu dostrzegł zagrożenie faszyzmem w haśle „Obudź się Polsko!”, wzywającym do manifestacji przeciw rządowi, które, jego zdaniem, jako żywo przypomina propagandę hitlerowską w przedwojennych Niemczech. No cóż, można za Wyspiańskim powiedzieć, że to sprawa tego, co się komu w duszy gra. Właśnie. Istotą wszystkich dzisiejszych porażających wpadek wymiaru sprawiedliwości (lecz nie tylko, bo dotyczy to również mediów, jak również zwykłych ludzkich dysput na ulicy i przy stole) jest owo złe granie duszy, które wyżej stawia bycie trendy, niż przaśną logikę normalnego myślenia. I dlatego mamy dzisiaj w Polsce tylu ludzi, którzy jak dzieci z „Anhellego” wdzięczą się do…
Ks. Jacek Świątek