Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Siedem głów i dziesięć rogów

Dzisiaj już nietrudno zauważyć, że jednym z efektów pandemii koronawirusa jest przyspieszona dewastacja idei państwa narodowego. Praktyczna konieczność zawiązania ponadpaństwowych form przeciwdziałania epidemii w świecie została doskonale wykorzystana, by proces dezintegracji narodowych struktur państwowych nie tylko podważyć, ale i dokumentnie zniszczyć.

Czy jest to działanie ponadnarodowych gigantów gospodarczych w świecie, czy też działanie ideologiczne odrzucające oparcie sposobu organizacji istnienia człowieka w świecie na określonych w tradycji historycznej wartościach danego narodu, pozostaje kwestią otwartą. Fakt jest faktem, że za wszelką cenę, promując hasło globalizacji, zmierzamy w kierunku ponadnarodowych struktur światowych. 18 maja 2021 r. podano w komunikacie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, iż pierwszeństwo prawa unijnego oznacza możliwość, a nawet konieczność zanegowania rozwiązań prawnych zawartych w regulacjach konstytucyjnych poszczególnych państw. I chociaż komunikat nie jest jeszcze opublikowanym wyrokiem, to jednak zawiera w swojej treści zasadniczą ideę przeskoku na „wyższy” poziom tzw. obywatelstwa europejskiego. Symbolicznie dokonano zniesienia kolejnej granicy.

Jeszcze całkiem niedawno śmieliśmy się z wypowiedzi jednego z polityków, co to za najważniejszy atut uważa władanie językami obcymi, iż niepotrzebne nam są nasze narodowe inwestycje, skoro podobne znajdują się w innych państwach europejskich. Ogłoszony wyrok TSUE w tym względzie nie pozostawia już złudzeń. Po co nam konstytucja, skoro mamy traktaty europejskie… Ciekawostką oczywiście pozostaje fakt, że członkowie TSUE powoływani są na podstawie delegacji poszczególnych państw członkowskich, a ich rekomendacja do struktur tego gremium sądowniczego w ramach Unii Europejskiej podlega regulacjom nie tyle konstytucyjnym, ile raczej ustawowym prawodawstw poszczególnych krajów członkowskich. Trochę wygląda na to, że powołani na mocy prawa narodowego twierdzą, iż ono ma mniejszą wartość niż prawo wspólnotowe. Trochę wygląda to tak, jakby pies pogryzł własnego pana, gdy ten bronił gospodarstwa przed sąsiadem wkraczającym na jego teren, a uzasadniając wbicie zębów w ciało właściciela, pies twierdził, że powołany jest do obrony każdego mieszkańca wioski, w tym rzeczonego sąsiada, zapominając równocześnie z czyjej ręki dostaje żywność. Problem jednak nie sprowadza się tylko do właściwych ram lojalności względem delegującej wspólnoty. Wskazany komunikat, obwieszczający pojawienie się konkretnego wyroku (ten akurat dotyczy Rumunii, choć konkluzja odnosi się do wszystkich państw wspólnoty), w gruncie rzeczy podważa zasadniczy element, na którym wspiera się konstrukcja państwa. Precedensowość takiego rozwiązania odbiera możliwość samostanowienia w ramach własnej społeczności państwowej.

 

Wyłanianie się Bestii

Sprawa dodatkowo komplikuje się, gdy spojrzymy na wspomniany wyrok od strony czysto teoretycznej. Kilka państw postanawia współdziałać na arenie międzynarodowej wspólnie. Aby umożliwić w miarę sprawne poczynania, podejmują ścisłą współpracę polityczną i gospodarczą. Powołują do istnienia gremia wspólnotowe, których zadaniem ma być koordynowanie owych działań i ocena ich efektywności. Do tychże gremiów, na zasadzie równoprawności powołują swoich przedstawicieli. Po ukonstytuowaniu się jednak tych struktur oświadczają one, że nie są związane prawodawstwem swoich własnych państw, a nawet przeciwstawiają się przyjętym we własnym państwie rozwiązaniom legislacyjnym, ponieważ stoją na straży ponadpaństwowego tworu. Jako żywo przypomina to konstrukcję, jaką zaoferował swoim współczesnym Thomas Hobbes w „Lewiatanie”. Koncepcja ta wskazywała na konieczność powołania – w celu zapewnienia porządku społecznego – władcy. Istotnym jednak rozwiązaniem było to, że powołany władca na mocy umowy społecznej wszystkich obywateli, którzy oddawali swoje uprawnienia ustanowionemu władcy, nie podlegał warunkom tejże umowy. Był ponad nią i nie był zobowiązany do jej respektowania, a obywatele winni być jemu całkowicie posłuszni i oddani. Samostanowienie więc państwowe zostało w całości zanegowane, a obywatele przyjmowali dyktat całkowicie autonomicznego władcy powodowani domniemaniem jego działań dla ich bezpieczeństwa. Problem w tym, iż oddając jemu całość władzy, nie mieli żądnych możliwości kontrolowania poczynań króla, w tym także owego domniemanego działania na rzecz ich bezpieczeństwa. Wyrok TSUE sytuuje tę strukturę w kategoriach całkowicie niezależnego organu UE, niezależnego nie tylko od polityków, ale przede wszystkim od obywateli, którzy jednak nie będą mieli żądnej szansy przeciwstawienia się owej radzie mędrców. Co więcej, twór ten nie wyrasta z naturalnego procesu kształtowania się tradycji określającej etos danego państwa, ale jest tworem sztucznym, gdyż został powołany do istnienia nie mocą tradycji, lecz ideologii. Leninowski sen spełnia się na naszych oczach, a bestia wyłania coraz bardziej z odmętów durzących narody. Lektura 13 rozdziału Apokalipsy św. Jana staje się koniecznością.

 

Niepamięci nie-cud

W tym kontekście, jakkolwiek politycznym, trzeba przypomnieć słowa Jana Pawła II z krakowskich błoni wygłoszone 9 czerwca 1979 r.: „Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie dozwala zasmucać Ducha Świętego! (…) Proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy”. Wbrew pozorom od nas, żuczków zdających się być niczym, dzisiaj wiele zależy.

Ks. Jacek Świątek