Skarb na strychu odnaleziony
Zdemontowane elementy instrumentu przeleżały spokojnie kilkadziesiąt lat na strychu nad zakrystią pruszyńskiego kościoła nim ktoś dostrzegł w nich kunszt wykonania i historyczną wartość. Organy, a raczej ich części spoczywające na poddaszu świątyni, przykryła już gruba warstwa kurzu, gdy wtem, w 1988 r., Marian Leśniczuk dostrzegł w nich coś więcej niż stertę desek i piszczałek. Mężczyzna zanotował, iż według niego są to organy XVIII-wieczne (a nie jak przypuszczano powszechnie instrument z XIX w.), które należy otoczyć troską i odrestaurować. Leśniczuk nie przypuszczał jednak, iż opisane przez niego znalezisko wyszło spod tak wyśmienitej ręki.
Do św. Benona z Brandenburgii?
Dlaczego uważano, że zdemontowane w Pruszynie organy pochodzą z XIX w.? Skąd tak znacząca pomyłka w ich ocenie? Błąd w określeniu wieku instrumentu zapewne wynika z faktu, iż trafił on do parafii właśnie w wieku XIX. Zaś jeśli chodzi o miejsce jego produkcji oraz pierwotną lokację, do tej pory nie udało się jej określić i raczej trudno będzie to zrobić.
– Przypuszczamy, że nim organy wykonane przez Wagnera trafiły na polską ziemię, były ozdobą jednego z brandenburskich zamków. A następnie drogą sprzedaży bądź darowizny trafiły do Warszawy – mówi Małgorzata Trzaskalik-Wyrwa, członkini Diecezjalnej Komisji ds. Muzyki Kościelnej, autorka referatu na temat Joachima Wagnera i jego dzieła odnalezionego w Pruszynie. – Pierwsza wzmianka na temat instrumentu pojawia się w inwentarzu kościoła i zakrystii św. Benona wykonanym po decyzji o likwidacji zgromadzenia redemptorystów na terenie Księstwa Warszawskiego około 1807 r. – wyjaśnia M. Trzaskalik-Wyrwa i dodaje: – Dokument ten wykonano przed rozpoczęciem sprzedaży dóbr zgromadzonych przez zakon. Wspomniane tam są „organy nowe, lecz te do Pruszyna mają należeć”. Z zapisu tego dowiadujemy się, że prawdopodobnie w czasie pobytu redemptorystów w Warszawie (1787-1808) zakupili oni do kościoła organy, które jeszcze przed podjęciem prac związanych z likwidacją dóbr zgromadzenia wykupiła nieokreślona osoba, przeznaczając instrument „do Pruszyna”.
Dar Chrapowickiej
Kiedy zatem cenny instrument trafił do podsiedleckiej parafii? – Najprawdopodobniej stało się to w roku 1808, tak wynika z analizy dokumentów z parafii św. Benona – tłumaczy autorka referatu. Archiwalia z Pruszyna pozwalają uzupełnić kolejną lukę w historii Wagnerowskiego instrumentu. – Dokument z datą 26 kwietnia 1819 r. informuje nas o osobie fundatorki organów dla Pruszyna, Helenie Chrapowickiej – opowiada Trzaskalik-Wyrwa, uzupełniając: – Testament skreślony jej ręką zawiera następujące zdanie „oprócz tego Dług Mu [ks. Jestersheinowi] należny z użyczonych mi Pieniędzy za dokończenie Kościoła Pruszyńskiego i Kupna Organów, temuż Kościołowi przeze mnie ofiarowanych […] w przeciągu Roku od mojej śmierci zapłaconym będzie.” Wynika z niego, że dla niedokończonej jeszcze świątyni nabyła instrument z kościoła św. Benona w Warszawie.
Droga na strych
Dalsze losy instrumentu nie wyglądały zbyt różowo. Wiadomo, że wymagał naprawy, jednak brakowało specjalisty, który byłby w stanie zadbać o unikatowy instrument, a organista wnioskował o zakup nowego, co nastąpiło w 1967 r. – 20 listopada 2002 r. proboszcz parafii Pruszyn, ks. Bogdan Potapczuk, przekazał części starego instrumentu na własność Kurii Diecezjalnej Siedleckiej i od tego momentu znajduje się on pod opieką Diecezjalnej Komisji ds. Muzyki Kościelnej – wspomina autorka referatu. Na początku nikt nie przypuszczał, iż XVIII-wieczne organy wykonał Wagner. Dopiero odnalezienie deski z napisem w języku niemieckim i nazwiskiem organmistrza pozwoliło oszacować wartość znaleziska. Aż trudno uwierzyć, ale pierwsza próba odczytania napisu odbyła się w zwykłym solarium!
– Obecnie organy poddawane są rekonstrukcji. A w sprawę przywrócenia im dawnej świetności zaangażował się osobiście bp Zbigniew Kiernikowski. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, w 2010 r. będziemy mogli zobaczyć i usłyszeć Wagnerowski instrument w Siedlcach – zakończyła M. Trzaskalik- Wyrwa.
Przywrócić dawny blask
Zrekonstruowanie wagnerowskich organów to nie lada wyzwanie, któremu mogą sprostać jedynie wybitni specjaliści.
Dlatego przedstawiciele siedleckiej kurii dołożyli wszelkich starań, aby odbudowę instrumentu powierzyć specjalistom najwyższej klasy, którzy mają doświadczenie w podobnych przedsięwzięciach. Wybór padł na niemiecką firmę Orgelbau Ekkehart Groβ z Waditz. Jej pracownicy zajmowali się m.in. rekonstrukcją XVII-wiecznych organów w krakowskim kościele św. Krzyża, wykonywali również kopie dawnych instrumentów.
W 2008 r. Ekkehart Groβ i jego pracownicy przystąpili do pierwszej części prac konserwatorskich przy pruszyńskim instrumencie. W ubiegłym roku udało się wykonać znaczącą część etapu rekonstruktorskiego: ogólne oczyszczenie i impregnację elementów organów, prace stolarskie przy obudowie instrumentu, naprawę i częściową rekonstrukcję traktury gry oraz rejestrów, prace konserwatorskie przy stole gry i wiatrownicach. Udało się zdziałać sporo, ale to jeszcze nie koniec procesu rekonstruktorskiego i renowacyjnego. W dalszej kolejności będą czynione starania polegające na przywróceniu sprawności ocalałym piszczałkom oraz wykonaniu tych brakujących. Wbrew pozorom nie jest to proces ani łatwy, ani szybki. Goszczący niedawno w Siedlcach E. Groβ zaprezentował film obrazujący dotychczasowe etapy rekonstrukcji. Obecni dowiedzieli się m.in. jak trudną i żmudną pracę wykonali pracownicy niemieckiej firmy i jak wiele serca wkładają w przywrócenie dawnego blasku zabytkowemu instrumentowi.
Genialny organmistrz
Budowniczy pruszyńskich organów pochodził z Marchii Brandenburskiej. Był jednym z najbardziej cenionych organmistrzów swojej epoki.
Nazwisko Wagner w muzyce klasycznej znaczy bardzo wiele. Dzięki zachowanym na terenie diecezji siedleckiej zabytkowym organom wiemy, że jest równie cenione w odniesieniu do organmistrzów. Budowniczy instrumentu odnalezionego na terenie parafii w Pruszynie, Joachim Wagner, jest uznawany za jednego z najlepszych wykonawców organów epoki baroku. Znawcy doceniają nie tylko piękne brzmienie Wagnerowskich instrumentów, ale również pomysłowość i innowacyjne rozwiązania, które organmistrz wprowadzał do swoich dzieł.
Warto nieco przybliżyć postać brandenburskiego innowatora. Joachim Wagner urodził się 13 kwietnia 1690 r. w miejscowości Karow. Jego ojciec Christoph był pastorem. Badacze przypuszczają, iż pierwszym nauczycielem Joachima był Matthias Hartmann (uczeń Schnitgera), pewne wydaje się być, że przez 2 lata pozostawał pracownikiem Hartmanna. Jak wynika z zachowanych źródeł, organmistrz pozostawał w dobrych stosunkach z rodziną, jego dwaj bracia (pastorzy) opłacali za niego składkę cechową.
Swoje pierwsze dzieło Joachim Wagner wykonał w latach 1720-23. Były to organy do kościoła St. Marien w Berlinie. Instrument okazał się na tyle dobry, iż w krótkim czasie uczynił swego twórcę jednym z najbardziej cenionych w Marchii Brandenburskiej. Wieść o jego kunszcie artystycznym odbiła się szerokim echem nie tylko w okolicach Berlina. Wiadomo, iż Wagner wykonał również instrumenty w innych częściach Europy, np. w Norwegii. Uważany jest za pierwszego organmistrza, który za pomocą specjalnej konstrukcji wiatrownic dokonywał transmisji rejestrów pomiędzy manuałami. Nie jest to bynajmniej jedyna innowacja, jaką wprowadził w swoich instrumentach. Wśród przypisywanych Wagnerowi modyfikacji znalazły się m.in.: zastosowanie temperacji umożliwiających grę we wszystkich tonacjach, niezależna obsada pedałowa czy stosowanie mechanizmów pomocniczych. Może dla laików brzmi to wszystko nieco obco, ale specjaliści twierdzą, iż właśnie dzięki temu Wagnerowskie organy rozbrzmiewają tak niezwykle.
Magdalena Szewczuk