Składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Przechodząc jednak do sedna sprawy, nie sposób zaprzeczyć, że najbardziej emocjonującym wydarzeniem ostatnich tygodni i dni są wypadki dokonujące się na sąsiadującej z naszym państwem Ukrainie, a zwłaszcza konflikt, który rozgorzał pomiędzy nią a Rosją.
Praktyczna aneksja Krymu oraz podsycanie nastrojów separatystycznych we wschodniej części Ukrainy stanowią już nie pomruk niedźwiedzia, lecz przejście do działania frontalnego. Zachodnia prasa, a za nią (jak za panią matką) i nasze media powtarzają nieustannie pytanie: w co gra Putin? Pytanie o tyle śmieszne, gdyż odpowiedź na nie jest znana od przynajmniej czasów Iwana Groźnego. Ciut nie car Władimir Putin po prostu dba o stan posiadania imperium rosyjskiego czy sowieckiego, nazwa nie ma tutaj znaczenia. Problem w tym, że syceni obrazkami przelatujących helikopterów, wyprowadzanych na ulice wojsk, podnieceniem kijowskiego Majdanu, buńczucznymi wypowiedziami deputowanych do rosyjskiej Dumy czy też innymi medialnymi gadżetami, nie dostrzegamy zasadniczego celu działania Putina.
Ich retoryka była aż nadto parciana
Śmiem twierdzić, że władca Rosji poprzestanie na oderwaniu półwyspu krymskiego od Ukrainy, a może i nawet tego nie uczyni. Co więcej, wydaje się, że zachodnie państwa europejskie doprowadzą do czegoś, co przypominać będzie pakt monachijski z 1938 r., który pozornie upokorzy Rosję, a im pozwoli żyć w błogostanie. Oczywiście do czasu. Moja ocena jest spowodowana bardzo prozaiczną przyczyną: żadne z zasadniczych gremiów zachodnich, a więc ani Rada Bezpieczeństwa ONZ, ani Rada Paktu Północnoatlantyckiego, nie zdecydowały się na zasadnicze potępienie działań rosyjskiego samodzierżawcy. W przypadku tego ostatniego niewydanie nawet głosu oburzenia spowodowane było wetem Niemiec i Francji. Przypominając sobie powolność działania tychże państw chociażby w sprawie Gruzji, można wywieść, że ich postawa staje się normą w stosunkach z Rosją. Doskonale to wie Władimir Putin, skoro po rozmowie z Anielą Merkel wyraził zgodę na misję międzynarodową na Krymie. Działanie prezydenta Federacji Rosyjskiej wskazuje na umiejętność rozgrywania wewnętrznego tzw. struktur europejskich, jak również jest pokazaniem palcem, z kim chce rozmawiać. Pogwarki pani kanclerz o utracie kontaktu z rzeczywistością przez samodzierżawcę kremlowskiego są li tylko dymną zasłoną, gdyż ona doskonale wie, w co gra Putin. On bowiem już uzyskał to, co chciał. I wcale nie jest jego celem posiadanie nowych ziem czy utrzymanie wojskowych baz Floty Czarnomorskiej na Krymie. Putin jasno pokazał, że w tej części Europy bez jego skinienia palcem nic się nie może wydarzyć. Żadna zmiana rządu, żadna zmiana kursu danego państwa, żadne własne interesy bez podporządkowania suwerenowi z Moskwy. Utyskiwania na wypowiedź ministra Sikorskiego, który pouczał przywódców Majdanu o niechybnej śmierci, gdy nie podporządkują się wytycznym, są moim zdaniem bezsensowne i głupie. Zanim wojska rosyjskie wyszły z koszar, minister suwerennej (ponoć) Polski powiedział ukraińskim przywódcom prawdę, chociaż zapewne nie chciał.
Wnuczęta Aurory
Wbrew cokolwiek histerycznie nastawionym tropicielom powiązań ukraińskich nacjonalistów z niemieckimi interesami, taka sytuacja na Ukrainie, tzn. utrzymanie jej w ryzach strefy wpływów Moskwy, jest jak najbardziej na rękę naszym zachodnim sąsiadom, czyli Niemcom. Od czasów Jagiellońskich doskonale zdają sobie sprawę (podobnie jak Rosja), że największym zagrożeniem dla ich interesów jest silny organizm państwowy lub sprawnie działająca federacja państw w Europie Środkowowschodniej. Dokonana przez śp. Lecha Kaczyńskiego w momencie inwazji rosyjskiej na Gruzję ścisła współpraca państw w tym regionie była niekorzystna nie tylko dla Putina, ale również dla Merkel. Jej nieobecność na uroczystościach pogrzebowych w Krakowie była tego najlepszym dowodem. Oczywiście, oficjalnym powodem był chmura pyłu wulkanicznego, ale czy ta chmura zakłócała przejazd samochodem lub pociągiem? Zachowania Niemiec należy widzieć w szerszym kontekście, w którym interesy naszego państwa o tyle znajdują uznanie, o ile są one zgodne z interesami naszych wielkich sąsiadów. Wystarczy przypomnieć sprawę „rury bałtyckiej” i zupełne zignorowanie polskich zastrzeżeń w związku z portami w Świnoujściu i Szczecinie. Pomijam tutaj milczeniem dojutrkowość działań naszej rodzimej dyplomacji i spóźnione przynajmniej o miesiąc akcje dyplomatyczne (jeszcze na początku kijowskiego Majdanu nasze władze śmiały się z wizyty opozycji w tym miejscu). Wejście Ukrainy na drogę ścisłej integracji europejskiej o tyle jest nie na rękę trzęsących działaniami UE Niemiec, gdyż mogłoby to stanowić przyczynek do wzrostu znaczenia sfederowanych państw tego regionu (wystarczy spojrzeć na mapę i objąć wzrokiem Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię, Ukrainę, Słowację i Węgry, by tylko o nich wspomnieć). Proponowane przez Zachód sankcje ekonomiczne czy też zamrażanie wiz i aktywów bankowych jest o tyle śmieszne, że choć z trudem, ale Rosja może po prostu zwrócić się w stronę azjatyckich kontrahentów, przy okazji wypinając w stronę Zachodu miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. O eksport gazu raczej się martwić nie będzie, ponieważ uzależnienie europejskie od rosyjskich dostaw jest tak znaczne, że żaden kraj w Europie nie pozwoli sobie na ich zachwianie.
Morderców barak nazwany Pałacem Sprawiedliwości
Zarówno tytuł, jak i środtytuły zaczerpnąłem z wiersza Zbigniewa Herberta „Potęga smaku”. Ten utwór wydał mi się w obecnej sytuacji najbardziej adekwatny. Oczywiście otwartym pozostaje pytanie, co teraz powinna robić Polska? Nie mam ambicji ani też chęci podpowiadania naszym włodarzom, czym się mają zająć. Od siedmiu lat dzierżą władzę, więc chyba powinni coś umieć. Jedno jest pewne, potrzeba działań stanowczych, szybkich i męskich. Wojaże po stolicach państw Europy zachodniej raczej nic nie pomogą. Trzeba natychmiast powrócić do polityki regionalnego federacjonizmu. Ale to wymaga odwagi, o co nie podejrzewam naszych rządzących. Gdyż odwaga zakłada także to, o czym pisał Herbert: „mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/ Tak smaku/ który każe wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo choćby/ za to miał spaść bezcenny kapitel ciała/ głowa.”
Ks. Jacek Świątek