Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Skromny, wielki człowiek

14 października mija pierwsza rocznica śmierci ks. prałata Stanisława Dzyra, który był świetnym historykiem i regionalistą, skarbnicą wiedzy o dawnych obyczajach i życiu mieszkańców. Wyrazem uznania mieszkańców Dawidów wobec ich ziomka jest Izba Pamięci utworzona w miejscowej szkole.

Urodził się 25 listopada 1932 r. we wsi Dawidy (gm. Jabłoń), w parafii Gęś, w rodzinie Anny (z d. Bieleckiej) i Piotra Dzyrów, rolników. Miał pięciu braci. Jego dzieciństwo przypadło na ciężkie lata okupacji - widział i przeżył rzeczy, których małe dziecko nie powinno doświadczyć. Bardzo wcześnie stracił ojca, który w 1941 r. zmarł na tyfus. Od tego momentu życie rodziny stało się jeszcze trudniejsze. S. Dzyr uczył się w szkole powszechnej w Dawidach i Jabłoniu, po czym rozpoczął naukę w Liceum Ogólnokształcącym im. J.I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej. Później były studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Siedlcach, gdzie w 1958 r. z rąk bp. Ignacego Świrskiego otrzymał święcenia kapłańskie.

Od tej chwili rozpoczął długoletnią (54 lata) posługę kapłańską. Swoją pracę duszpasterską pełnił z wielkim oddaniem. Przez 13 lat był wikariuszem w siedmiu parafiach. W 1971 r. został proboszczem parafii Gródek (obecnie diec. drohiczyńska), następnie objął parafię w Lubieniu (1977-1988), a od 1988 r. do przejścia na emeryturę w 2003 r. posługiwał w ukochanym Adamowie. Jako emeryt mieszkał tutaj do śmierci, oddając się pracy pisarskiej.

W każdej parafii ks. Stanisław zostawił po sobie trwały ślad. Zapisał się jako dobry gospodarz, chociaż priorytetem proboszcza była katecheza, homilie, bardzo dużą wagę przykładał do nabożeństw. Zawsze powtarzał: „We wszystkich poczynaniach czuję opatrzność Bożą”. Mówią o tym słowa z wiersza „Mój Bóg”: „Mój Bóg nade mną ciągle stoi,/ Jak cień, jedyny mój towarzysz/ Czuję za sobą Jego kroki/ I złotą glorię Jego twarzy…”.

 

Ksiądz, historyk, regionalista

Zainteresowanie historią ks. Stanisławowi zaszczepił chrzestny ojciec Franciszek Bielecki, brat matki, który spisał historię wsi Dawidy. „Wuj był człowiekiem bardzo światłym jak na mieszkańca wioski… pięknie pisał podania i wszelkie historie… W rodzinie Bieleckich była zakorzeniona głęboko tradycja patriotyczna i religijna” – wspomina ksiądz w książce „Pieśń mojego życia”.

Ks. Dzyr, chociaż wątłej postury, był tytanem pracy. Kochał ludzi i rozmowy z nimi, jednak najlepiej czuł się wśród książek, a miał ich niezliczoną ilość. Wiele godzin spędzał w archiwach. Pisząc, skrupulatnie odwoływał się do źródeł historycznych. Miał duszę literata, barwny język i zaskakujące skojarzenia. Jest autorem wielu książek i opracowań – „Monografia Parafii Gródek”, „Parafia Adamów i jej duszpasterze”, „Poszliśmy za Panem na Jego żniwo – monografia Parafii Gęś”, „Historia Dawidów”, „Historia Parafii Radcze przez ks. Dzyra spisana”. Nie sposób wymienić wszystkich opracowań historycznych i publikacji, w których miał swój udział.

Przez wiele lat gromadził notatki, by po przejściu na emeryturę bez reszty poświęcić się pisaniu, na co wcześniej nie pozwalały mu obowiązki kapłańskie. Ks. S. Dzyr miał dwie miłości życia: Dawidy i Adamów.

Sprawy rodzinnej wsi były mu zawsze bliskie. Razem z innymi księżmi pochodzącymi z Dawidów zabiegał o budowę kaplicy, która była marzeniem wszystkich mieszkańców. Był wdzięczny swojemu ziomkowi ks. Janowi Gomółce, który zainicjował jej wzniesienie.

Najwięcej czasu zajęło mu pisanie pamiętnika biograficznego „Pieśń mojego życia”, który unaocznia fotograficzną pamięć księdza i jego przywiązanie do rodzinnych stron, które często odwiedzał. Znał każdą skibę rodzinnej ziemi, każdy przydrożny krzyż i historię z nim związaną.

 

„Pieśń mojego życia”

Mottem do pamiętnika są słowa: „Nie pozwolimy by nas starł/ Nieubłagany czas niepamięci/ Do wspomnień powraca nasza myśl/ I ciągle snujemy nowe nadzieję”.

Opracowanie składa się z trzech części. Pierwsza obejmuje siedem przedwojennych lat – czas dzieciństwa, lecz widziany oczami człowieka starszego. Zawiera jednak pewne informacje odnośnie ówczesnej rzeczywistości tak rodzinnej, jak politycznej i gospodarczo-ekonomicznej czy zwyczajowej – jak gwara. Druga część dotyczy lat szkolnych (1939-1947) – nauki, nauczycieli, uroczystości, pieśni patriotycznych, nabożeństw szkolnych, „buszowania” po pałacu Zamoyskich w Jabłoniu, bitew z „Jabloncami” w drodze ze szkoły. Trzecia część jest związana ze szkołą średnią w Białej Podlaskiej, jest to już inny rejon i czas. Całość to historia minionych wydarzeń, obyczajów, prac polowych, ubiorów, słowem: życia, które przeminęło. Pamiętnik napisany jest piękną polszczyzną. Dzisiaj, oprócz tego, że czyta się go jednym tchem, stanowi ważne źródło historyczne.

 

Ocalić od zapomnienia

Ksiądz historyk zdawał sobie sprawę, że ważne jest, by jak najwięcej ocalić od zapomnienia. Dawny świat odszedł bezpowrotnie, dlatego też rysował i opisywał m.in. dawne narzędzia do prac polowych.

Kiedy przyjeżdżał do rodzinnego domu, wyruszał – dopóki zdrowie pozwalało – na długie samotne wędrówki po polach, lasach i łąkach. Mawiał, że odbywa swoją podróż sentymentalną. Ważny był dla niego każdy detal, każda historia. W części wsi zwanej Praborek Marianna Bielecka zawiesiła na drzewie w czasie wojny obrazek Matki Bożej, który zniszczyli jeńcy bolszewiccy. Po latach syn Marianny i Ludwika Bieleckiech – Bronisław zrobił małą drewnianą kapliczkę i umieścił na drzewie. Przetrwała dziesiątki lat, ale uległa zniszczeniu. W 1997 r. ks. Dzyr podczas jednej ze swoich wędrówek umieścił w tym samym miejscu nową kapliczkę z obrazem Matki Bożej z Woli Gułowskiej, Patronki Żołnierzy Września 1939 r. Do kapliczki włożył kartkę, na której napisał: „W dniu dzisiejszym umieściłem w tym miejscu odnowioną kapliczkę jako kolega zmarłego już Bronisława Bieleckiego i miłośnik tego lasu, gdzie ze swoimi kolegami w dawnych latach paśliśmy krowy i konie. Na pamiątkę młodzieńczych lat oraz na podziękowanie, że podczas działań frontowych w 1915 r. i 1944 r. ochroniła się tutaj ludność Dawidów i okolicy. Dzięki opiece Matki Bożej, chociaż byliśmy pod obstrzałem, nikt nie został zabity ani ranny”.

Bliskie sercu było mu wszystko, co przypominało młodość. Przez lata spisywał rodowody każdej rodziny i na bieżąco je aktualizował – wymagało to ogromnego nakładu pracy. Część z nich przekazał w ręce zaprzyjaźnionego Krzysztofa Kropiwca z prośbą, aby kontynuował jego dzieło.

 

„…bo ważne (…), co po człowieku pozostaje”

Pisząc o księdzu prałacie, trudno nie wspomnieć o naszych spotkaniach. Mieliśmy zaszczyt i przyjemność przedyskutować z nim wiele godzin, a że mój mąż z wykształcenia był historykiem, dzieliliśmy z księdzem miłość do przeszłości. Czas spędzony w towarzystwie człowieka o ogromnej wiedzy i z wielkim poczuciem humoru to niezapomniane chwile. Ks. Stanisław potrafił pięknie opowiadać, ale też słuchać, podchodził z dystansem do wielu spraw. Kochał śpiew i ładnie śpiewał. Każda wizyta kończyła się koncertem przy akordeonie, na którym grał mój mąż.

Ksiądz dowcipkował: „Wizyty u państwa są jak moje homilie – mają być krótkie, a wychodzą bardzo długie”. Wiedział, że jego kazania są długie; śmiał się, że skraca je wtedy, kiedy babcie w pierwszych ławkach zaczynają głośno chrapać…

Kiedy odtwarzałam historię parafii czy pisałam wspomnienia o Jabłoniu i miałam wątpliwości, kontaktowałam się z księdzem. Zawsze znalazł czas na rozmowę. Powtarzał: „Krytykują najwięcej ci, którzy sami nic nie potrafią”.

W czasie jednego z naszych ostatnich spotkań zwrócił się do mnie – jak zwykle – z humorem: „Gdyby pani zechciała kiedyś wspomnieć o mnie w kilku słowach, proszę nie opisywać mojej urody”…

Odszedł człowiek, o którym można wiele dobrego powiedzieć i od którego można się było wiele nauczyć.

 

Dawidy pamiętają

Mieszkańcy Dawidów znani są ze swojej pracowitości i pobożności. Ze wsi pochodzi wiele księży i zakonnic. Pamięć o tak nietuzinkowej postaci, jaką był ks. S. Dzyr, przypieczętowała jego wiedza historyczna, znajomość lokalnych dziejów, legend i rodowodów poszczególnych rodzin.

Podczas jednego ze spotkań ks. Dzyr z prośbą o zaopiekowanie się jego zbiorami zwrócił się do Marka Kozaka – prezesa Stowarzyszenia „Szkoła Marzeń” w Dawidach (będącego zarazem kuzynem kolegi ze szkolnej ławy ks. Dzyra). Dzięki jego operatywności oraz życzliwości dyrektor Szkoły Podstawowej w Dawidach Anny Oniszczuk miesiąc po śmierci księdza prałata w szkole została otwarta Izba Pamięci. Opiekunką izby została Annę Sak, kustoszem zbiorów – Krzysztof Kropiwiec. Łukasz Kowalczuk wykonał stolarkę, a Marcin Zieńczuk wszystko wypiaskował. Piękna, niewielka metrażowo izba mieści w sobie bezcenne bogactwo historyczne. Są w niej książki z lat szkolnych, zapiski dawidowskie, „Historię Dawidów” F. Bieleckiego, „Pieśń mojego życia” ks. S. Dzyra, stare obrazy, książki, nagrania. Izba nosi nazwę „Ocalić od zapomnienia”, a jej zorganizowanie to praca i zaangażowanie całej społeczności Dawidów. Warto ją odwiedzić.

W „Pieśni mojego życia” ks. Dzyr pisał: „Chociaż człowiek nic materialnego nie zabierze, to pozostaje po nim jakiś ślad”. Księże Stanisławie, leżysz w ziemi adamowskiej, która była ci bardzo bliska, jednak ślad po tobie w rodzinnych ukochanych Dawidach pozostał na zawsze.

Ada Ukalska