Śladami ks. Jerzego
Licząca dzisiaj zaledwie 2,5 tys. mieszkańców Suchowola w województwie podlaskim, którą co roku odwiedzają rzesze pielgrzymów z kraju i zagranicy, mogłaby pozostać na mapie Polski niewiele mówiącą nazwą. Odwiedzający niekoniecznie wiedzą, że w 1775 r. kartograf i astronom królewski Szymon Sobierajski uznał miasteczko nad Olszanką geometrycznym centrum Europy, o czym przypomina głaz i tablicą ustawioną w parku. Przyjeżdżają tutaj dla księdza Jerzego - wywodzącego się z odległych o 4 km Okopów kapłana warszawskiej Solidarności, zamordowanego przez funkcjonariuszy SB 19 października 1984 r., męczennika, którego 6 czerwca 2010 r. Jan Paweł II wyniósł na ołtarze. Będąc w Suchowoli, nie sposób nie spotkać się ze śladami ks. J. Popiełuszki. Nieopodal kościoła w 1993 r. ustawiono górną część konstrukcji ołtarza, przy którym św. Jan Paweł II w 1991 r. odprawiał w Białymstoku Mszę św. Pod „łukiem papieskim”, jak nazywana jest dzisiaj, w październiku 2010 r. postawiono pomnik kapelana Solidarności. Odsłaniała go Marianna Popiełuszko - mama ks. Jerzego. W kościele przypomina o nim obraz w ołtarzu bocznej nawy namalowany już po beatyfikacji, poniżej którego umieszczone są relikwie błogosławionego i puszka z intencjami modlitewnymi. 19 dnia każdego miesiąca, o 18.00, w suchowolskim kościele odprawiona jest Msza św. z prośbą o łaski za przyczyną ks. J. Popiełuszki.
Przy kościele usytuowany jest również symboliczny grób ks. J. Popiełuszki oraz ks. Stanisława Suchowolca, który jako wikariusz tutejszej parafii w latach 1983-86 po śmierci ks. Jerzego szerzył jego kult i organizował Msze za ojczyznę. Pośrodku wykonanej z czarnego granitu płyty widnieje żeliwny krzyż wykonany przez hutników i ustawiony pierwotnie na grobie ks. Jerzego przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w Warszawie.
Spacerując po Suchowoli, można też wstąpić do budynków dawnej szkoły podstawowej (obecnie mieści się tutaj urząd miasta i gminy), jak też liceum ogólnokształcącego, w których uczył się ks. J. Popiełuszko.
Zwiedzanie jak modlitwa
Już rok po śmierci kapłana, w 1985 r., z inicjatywy ks. S. Suchowolca powstała w Suchowoli pierwsza izba pamięci. Dzisiaj mieści się ona w pomieszczeniach domu parafialnego. Wprawdzie część eksponatów przekazanych przez rodzinę i znajomych bezpośrednio po jej utworzeniu trafiła z woli mamy ks. Jerzego do muzeum na warszawskim Żoliborzu, ale także dzisiaj jest przy czym się zatrzymać. Na ścianach korytarza widnieją zdjęcia ks. Popiełuszki z różnych okresów jego życia, można też zapoznać się z jego szczegółowym życiorysem i wypowiedziami. Pamiątką Mszy za ojczyznę odprawianych w Suchowoli przez trzy lata po śmierci kapelana Solidarności, na które ściągała cała Polska, są portrety, proporce i inne pamiątki przekazywane izbie po uroczystościach w kościele.
Nie sposób wymienić wszystkich pamiątek po kapłanie, który uczył zło dobrem zwyciężać. Bez wątpienia najbardziej poruszające są sutanna księdza, którą za życia zostawił mamie „na pamiątkę”, i poduszeczka wyjęta spod głowy zamordowanego kapłana przed przełożeniem jego ciała do trumny. W izbie umieszczono też chrzcielnicę, przy której ks. Jerzy został ochrzczony, a w 2009 r. ołtarz i ambonkę, przeniesioną z kościoła. Szczególną pamiątką, traktowaną przez wielu pielgrzymów niemal jak relikwia, jest płyta z prosektorium, na której robiono sekcję zwłok ks. Jerzego, przekazana przez białostocki Zakład Medycyny Sądowej w 2012 r.
By nie pominąć Suchowoli
W bieżącym roku gościło w Suchowoli – jak dotąd – ponad 100 pielgrzymek zorganizowanych, tj. takich, które wcześniej zgłosiły swój przyjazd proboszczowi parafii św. apostołów Piotra i Pawła – ks. Tomaszowi Małyszce. Dużo jest również grup niezarejestrowanych i pielgrzymów indywidualnych. Część z nich to turyści, którzy zatrzymują się tutaj w drodze do Augustowa. A ruch w Suchowoli, przeciętej krajową ósemką jest ogromny. Pielgrzymi mają zwykle w programie zwiedzanie Sokółki, Suchowolę i Różanystok. Zdarza się też, że jadąc w zupełnie innym kierunku, specjalnie zmieniają trasę, a nawet nadrabiają drogi, jak przebywająca tutaj niedawno grupa ze Szczecina zmierzająca do Częstochowy. W Suchowoli goszczą też grupy z zagranicy; zdarza się nawet, że z odległych krajów azjatyckich. Przyjeżdżają też Polacy z USA, którzy zwiedzanie zaczynają od Krakowa, potem ruszają w kierunku Kresów, nie wyobrażając sobie pominięcia Suchowoli. W tym roku jednymi z najliczniej reprezentowanych przez pielgrzymów są diecezje siedlecka i lubelska.
Jest wciąż postacią żywą
PYTAMY Jadwigę Huryn, emerytowaną bibliotekarkę, przewodnika grup pielgrzymkowych w Suchowoli.
Pamięta Pani te chwile sprzed 35 lat, kiedy do Suchowoli dotarła informacja o zaginięciu ks. Jerzego?
I rodzina, i my o wszystkim dowiadywaliśmy się z mediów. Przeżywaliśmy tak, jak przeżywała to cała Polska. Nasz kościół był pełen, odmawialiśmy Różaniec w intencji odnalezienia księdza. Szok i niedowierzanie mieszały się z nadzieją, że odnajdzie się żywy i cały.
Od trzech lat dzieli się Pani swoją wiedzą z pielgrzymami i turystami…
Kiedy przeszłam na emeryturę, poprosił mnie o to ksiądz proboszcz. Przez wiele lat pracowałam w bibliotece miejskiej i bardzo kochałam swój zawód. Interesowałam się też wszystkim, co związane z ks. Jerzym. Zbierałam dotyczące go wycinki prasowe, dużo czytałam o historii tych terenów. Nie jestem licencjonowaną przewodniczką – pielgrzymów oprowadzam jako wolontariuszka.
Jakie oczekiwania mają ludzie szukający informacji o ks. Jerzym?
Muszę przyznać, że zazwyczaj są świetnie zorientowani. Często wręcz zaskakują mnie swoją wiedzą – tak było np. z turystami ze Stanów Zjednoczonych. Ponieważ mam okazję rozmawiać również z osobami, które znały ks. J. Popiełuszkę, bywały na odprawianych przez niego Mszach za ojczyznę, ja również mogę dowiedzieć się o nim czegoś nowego. Główny cel wizyty w Suchowoli to chęć pobycia w tej przestrzeni, w której ks. Jerzy spędził połowę swego życia, pooddychania tym samym powietrzem, chodzenia jego śladami. Od pielgrzymów z Warszawy słyszę, że o ile nawiedzenie miejsca pamięci na warszawskim Żoliborzu przenika smutkiem, ponieważ wyeksponowana jest tam martyrologia ostatnich chwil życia księdza, jego tragiczna śmierć, to w Suchowoli, gdzie przebywał, uczył się, modlił, czuć jego ducha. W końcu – urodził się kilka kilometrów stąd, dzień w dzień chodził przez park do kościoła, potem biegł do szkoły.
Oprowadzając pielgrzymów śladami ks. Jerzego, ma Pani poczucie misji?
Nigdy w życiu nie pomyślałam, że będę oprowadzać pielgrzymki. Raczej stroniłam od publicznych wystąpień, dzisiaj staję przed grupami liczącymi nawet 100 osób. Jeśli mogę przyczynić się do tego, by ktoś poznał ks. Jerzego bliżej, bardzo mnie to cieszy. Lubię spotkania z ludźmi. W rozmowie wyzwala się wiele emocji. Opowiadają m.in. o łaskach otrzymanych za przyczyną bł. ks. Jerzego, jak uzdrowienie czy nawrócenie. Często słyszę od pielgrzymów, że pamiętają go ze szkoły, kończyli to samo liceum, mieszkali w sąsiedniej wiosce itd. Wspominają, że Jurek dużo czasu spędzał w kościele; wszyscy mówili, że będzie kapłanem. Bo który nastolatek przesiaduje przed ołtarzem? Nauczyciel matematyki w tutejszej szkole prowadzący kółko fotograficzne, do którego należał ks. Jerzy, dziwił się kiedyś, że taki spokojny, mówiący cichym głosem chłopak potrafił później tak poruszyć i obudzić naród. Wydaje mi się, że głęboka wiara przygotowywała go do dalszego życia.
Kim dla Pani jest ks. Jerzy?
Byłam w podstawówce, kiedy kończył liceum. Był normalnym chłopakiem: uśmiechniętym, uczynnym, jednak stroniącym od bycia w centrum uwagi. Bardzo dobrze pamiętam też czas, gdy uczył się w seminarium i przyjeżdżał do domu. Widywałam go często, ponieważ mieszkam naprzeciwko kościoła. Może to za przyczyną bł. ks. Jerzego opowiadam dzisiaj o nim innym? Na pewno dzięki niemu spotykam wspaniałych ludzi, mam okazję wysłuchać pięknych świadectw, przekonać się, jak nieoczekiwanie ich ścieżki splatają się z jego drogą, i że ks. Jerzy jest wciąż postacią żywą.
Dziękuję za rozmowę.
Monika Lipińska