Historia
Źródło: W
Źródło: W

Śladami świadków

Praktyki odbyte w muzeach - miejscach pamięci obozowej zagłady stają się dla studentów nieocenioną lekcją historii i wrażliwości.

Pierwszy pobyt dr. Witolda Bobryka na terenie niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu przypadł na rok 1981. – Oprowadzała nas po nim była więźniarka – wspomina z uwagą na fakt, że wielu spośród uczestniczących w wyjeździe kombatantów bramę z napisem „Arbeit macht frei” przekroczyło wówczas pierwszy raz od wojny…

Po objęciu stanowiska zastępcy dyrektora Instytutu Historii Akademii Podlaskiej w Siedlcach (obecnie Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny) zainicjował współpracę z Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau*. Praktykujący w nim studenci zdobywają cenną wiedzę o przeszłości. Swoją pracą oraz zaangażowaniem przyczyniają się zarazem do propagowania świadomości Auschwitz i zagłady.

Żywa lekcja

W publikacji pt. „Dlaczego warto odbywać praktyki w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau?” Kamil Wieczorkowski, absolwent historii ze specjalnością archiwistyka i zarządzanie dokumentacją, dowodzi, iż zaangażowanie w wolontariat stwarza studentowi szerokie możliwości doskonalenia zawodowego. „Żadna książka, chociażby zawierała bogaty materiał faktograficzny i fotograficzny, nie jest w stanie oddać tego, czego można doświadczyć dzięki praktyce” – podkreśla, łącząc pracę w poszczególnych działach muzeum z nabyciem konkretnych umiejętności. Sekcja konserwatorska stwarza możliwość poznania technik konserwacji różnego typu materiałów. Praca przy obsłudze odwiedzających pozwala z kolei na doskonalenie umiejętności językowych. W ramach projektu „Historia mówiona” nagrywane są, a następnie spisywane (z uwzględnieniem nazwiska notującego) relacje byłych więźniów. Natomiast wolontariat w Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście skutkuje uczestnictwem w organizacji konferencji naukowych. – Historia tego miejsca odczuwalna jest na każdym kroku – zaznacza były student, który wracał do muzeum także w ramach praktyk ponadprogramowych.

Bezsens pytań

– Świadkowie obozowej zagłady odchodzą. Rozmowy z żyjącymi byłymi więźniami stają się zaś dla historyka cenną lekcją wiedzy pozaźródłowej – podkreśla dr W. Bobryk z zastrzeżeniem, iż skutkiem spotkań winno być nie tyle relacjonowanie przeżyć, co refleksja nad sensem ocalenia. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – przypomina słowa poetki, zwracając uwagę na bezsens stawiania pytań typu: „jak to się stało, że pan/pani przeżył/a?”. – Z pewnością nie ludzka wola o tym decydowała. Szybciej odrobina szczęścia, przypadek… Ale przede wszystkim – wola Boga.

– Spotkałem Czecha, który pytany o numer obozowy wyrzucał go z siebie z szybkością karabinu maszynowego, ale – co istotne – tylko po niemiecku – opowiada historyk. Wspomina też Wilhelma Brasse, bohatera filmu „Portrecista”. – Schwytany przy próbie ucieczki na Zachód w celu przedostania się do wojska, mógł opuścić Auschwitz. Warunkiem było podpisanie folkslisty i zgoda na służbę wojskową. Wobec sprzeciwu, a przy tym z uwagi na fakt, że przed wojną parał się fotografiką, powierzono mu funkcję zawodowego fotografa. Po wojnie zarzucił pasję – za każdym razem, kiedy stawał za aparatem, przeszłość wracała. Z kolei jego żona dopiero po latach, zupełnie przypadkowo, dowiedziała się, że mąż mówi po niemiecku… Inna więźniarka zabroniła swoim dzieciom uczyć się tego języka. Z kolei Batszewa Dagan z Łodzi, aby przetrwać obozową rzeczywistość, postanowiła nauczyć się francuskiego… – operuje kolejnymi przykładami.

Miejsce – symbol

Pamięć o Auschwitz – w opinii historyka – winna prowadzić nas do refleksji nad istotą ludzkiej kondycji – tego, do czego zdolny jest człowiek i czym może skutkować wywyższanie się ponad Boga. – Esesmani, jak wynika z ich biogramów, byli to często życiowi nieudacznicy, którzy nagle zyskiwali prawo decydowania o ludzkim istnieniu lub śmierci. Oczywiście zdarzały się różne postawy – zastrzega, przywołując świadectwo Augusta Kowalczyka, znanego aktora, uczestnika buntu i zbiorowej ucieczki więźniów karnej kompanii z niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau. – Wspominał on esesmana zwanego „Holendrem”, który w stosunku do więźniów zachowywał się przyzwoicie. Nie zapominajmy też o drugiej stronie medalu – przykładach heroicznych postaw, czego dowodem jest choćby męczeńska śmierć o. Maksymiliana Marii Kolbego czy Edyty Stein – apeluje.

– Muzeum w Auschwitz traktuję jako symbol żyjących i poległych. Chylę czoła przed każdym, kto przeszedł obozowe piekło – dr W. Bobryk nawiązuje przy okazji do przytłaczającego, uczącego pokory wobec życia, wrażenia Birkenau: olbrzymiej przestrzeni z wkomponowanymi prowizorkami baraków, pryczami, w których utykano po kilka osób. – Wciąż tak wiele jest jeszcze do zrobienia… – odnosząc się do wagi prac konserwatorskich, deklaruje pomoc każdemu, kto chciałby zaangażować się w utrwalanie obozowej historii. – To bezcenne doświadczenie, które kształtuje wrażliwość – podkreśla z uwagą, iż pracownicy muzeum wdzięczni są za każdą formę wsparcia.

* W latach 2006-2012 dr Witold Bobryk sprawował funkcję zastępcy dyrektora Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych UPH w Siedlcach. Za zaangażowanie we wspieraniu Miejsca Pamięci został on uhonorowany nagrodą „Gdyby zabrakło dziesięciu”, przyznaną przez dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Pierwszych dziesięć statuetek wręczono 2 lipca 2012 r. – w 65 rocznicę utworzenia muzeum. Laureatami nagród zostali wolontariusze i przedstawiciele instytucji od lat wspierających wolontariat.


MOIM ZDANIEM

Dr Witold Bobryk – historyk

Jestem wdzięczny Elżbiecie Myrdko, kierującej biurem wolontariatu, za kilkuletnią współpracę. Dziękuję także szefującej mu aktualnie Annie Płoszczycy. W dużej mierze to dzięki nim ta współpraca układała się tak harmonijnie. Nasi studenci odbywali również praktyki w muzeum Stutthof w Sztutowie. Za ich umożliwienie dziękuję dyrektorowi Piotrowi Tarnowskiemu. Deklaruję też dalszą współpracę – choć może mieć już ona inny charakter.


Historia w butach

Barbara Skrętowicz, absolwentka historii siedleckiej uczelni, podczas praktyki w oświęcimskim muzeum zajmowała się konserwacją obuwia po byłych więźniach obozu. Opowiadając przed laty o poszczególnych etapach pracy, wspominała, że już pierwszego dnia udało się odnaleźć ukryte w nich kawałki gazet czy skrawki worków po cemencie. – Wyjaśniono mi, że mogę natrafić też na monety, listy, fotografie… Najczęściej ukryte są one pod warstwą wyściółki – tłumaczyła z zaznaczeniem, że każde odkrycie niesie za sobą odrębną dramatyczną historię… Wśród skrawków papieru używanego głównie do ocieplania butów udało się jej znaleźć gryps. Kilkakrotnie natrafiła również na poskręcane worki bądź kawałki drutu zamiast sznurówek. W wielu parach tkwiły zapałki, które zastępowały gwoździe podtrzymujące podeszwę. A w butach osoby dorosłej odkryto nawet buciki dziecięce… (Świadectwo studentki znajdą Państwo na stronie internetowej Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince).

WA