Słona cena afery
Fałszowaniem soli zajmowały się dwie firmy z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z województwa wielkopolskiego. Według poznańskiej prokuratury i CBŚ miesięcznie mogły one sprzedawać tysiąc ton niejadalnej soli. Techniczna odmiana chlorku sodu trafiała do zakładów mięsnych i rybnych, do piekarni i ciastkarni oraz do przedsiębiorstw produkujących nabiał. Trzy podejrzane firmy kupowały sól wypadową, płacąc po 130 zł za tonę. Po przepakowaniu sprzedawały ją jako spożywczą po 400 zł za tysiąc kilogramów. Ten proceder przynosił im dochody sięgające nawet kilku milionów rocznie. Kiedy afera ujrzała światło dzienne, służby weterynaryjne i sanitarne przystąpiły do kontroli zakładów, hurtowni i sklepów. Techniczną sól znaleziono także na Mazowszu i Lubelszczyźnie. Zakazaną substancję wykryto m.in. w hurtowni na terenie powiatu siedleckiego, dwóch piekarniach z powiatu łukowskiego i hurtowni w Chełmie.
(Prawie) czysto
Kontrole na terenie powiatu bialskiego nie wykazały większych nieprawidłowości.
– Kontrole pod kątem obecności soli technicznej trwają w naszym regionie od momentu, kiedy tylko ten naganny proceder ujrzał światło dzienne – mówi Zofia Badach, dyrektor PSSE w Białej Podlaskiej. – Państwowa Inspekcja Weterynaryjna sprawdzała zakłady przetwórstwa mięsnego, my kontrolowaliśmy wszystkie zakłady produkujące i przetwarzające żywność, a więc przede wszystkim piekarnie i ciastkarnie. Sprawdzaliśmy również hurtownie i duże markety, w których mogą znajdować się znaczne ilości soli sprzedawanej w detalu. Nie mamy na naszym terenie miejsc, w których konfekcjonuje się sól, a więc takich, w których mogłoby dojść do zafałszowań. Kontrolując, patrzyliśmy na te partie soli, które w jakikolwiek sposób mogłyby nas niepokoić, nie tylko ze względu na źródło pochodzenia – zaznacza.
Szefowa bialskiego sanepidu przyznaje, że do badania pobrano próbę z jednej takiej partii. Wspomina też, iż w jednym z zakładów znalazła się podejrzana sól. – Zakład był organizacyjnie przygotowany do oceny jakości komponentów wprowadzonych do produkcji i w ramach kontroli wewnętrznej, już wcześniej sam zakwestionował tę partię i zwrócił ją w ramach reklamacji swojemu dostawcy – tłumaczy Z. Badach.
Ominąć zagrożenie
Coraz więcej Polaków zastanawia się, jak ustrzec się produktów zawierających niejadalną sól. Czego się wystrzegać? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Gdybyśmy znali listę firm, które kupowały zafałszowaną sól, z pewnością byłoby łatwiej. Wiele wskazuje na to, że jednak jej nie poznamy. Substancja trafiła nie tylko do produktów mięsnych, rybnych i mlecznych, ale również do wyrobów piekarniczych. – Nie należy wnosić do odbiorców naszych produktów jakiegoś większego niepokoju. Póki co, nie mamy konkretnych zastrzeżeń. Zakłady z naszego terenu, które przetwarzają żywność, na pewno takiej soli nie mają. Na tym etapie nie trzeba wystrzegać się jakichś konkretnych produktów – zaznacza dyrektor PSSE w Białej Podlaskiej. Dodaje też, że każda sól jest komponentem, którego nie należy nadużywać. Powinny wystrzegać się jej szczególnie dzieci i osoby starsze oraz ci, którzy cierpią na nadciśnienie. Nowoczesna dietetyka zaleca zastępowanie jej różnymi ziołami, które są nie tylko zdrowsze, ale również bardziej urozmaicają smak potraw.
Niejadalna i nieszkodliwa
Sól wypadowa oprócz chlorku sodu, zwanego solą kuchenną, zawiera też siarczan sodu, żelazocjanek potasu, metale, kadm i rtęć. Wstępne opinie dotyczące soli, sporządzone przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny w Warszawie, Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach i konsultanta krajowego w dziedzinie toksykologii klinicznej mówią, że nie jest ona szkodliwa dla zdrowia ludzi. Jako argument podawano zbyt niskie stężenie wymienionych substancji.
– Sól przemysłowa, już z samej definicji, nie powinna być używana do celów spożywczych. Próbki można badać w nieskończoność i w każdej z nich znajdować jakieś dodatki, ale nie o to chodzi. Jeśli coś z założenia przeznaczone jest do celów technicznych, to takim celom ma służyć. Produkty do spożycia są produkowane i badane inaczej, co więcej – są pod stałym nadzorem służb sanitarnych. Substancji technicznych nikt nie bada pod względem zagrożeń czy jakości zdrowotnej. Na ostateczne rozwiązanie sprawy związanej z aferą solną trzeba jeszcze poczekać – mówi Z. Badach.
Zysk kosztem bliźniego
– Choć badania wykazały, że poziom zanieczyszczeń w tej soli nie był tak wysoki, by miał wpływ na zdrowie konsumentów, nie znaczy to, że taki produkt powinien być używany przy produkcji żywności. Sól tak produkowana, przechowywana i konfekcjonowana nie spełnia żadnych norm sanitarnych i nigdy nie powinna znaleźć się w obrocie spożywczym – podkreślał w dniu opublikowania opinii o szkodliwości soli technicznej Andrzej Trybusz, wielkopolski inspektor sanitarny.
– Sól nie jest zjadana jako produkt, jest to jedynie dodatek do żywności, stosowany w ograniczonym zakresie. Dzienna dawka spożycia jest na tyle mała, że na pewno nie skutkuje jakimiś konsekwencjami zdrowotnymi. Natomiast wykryty proceder jest czymś głęboko nagannym. Jak można wpaść na pomysł, żeby człowieka traktować czymś, co z natury rzeczy nie jest środkiem spożywczym? Niestety, pieniądz rządzi światem i przez niego tracimy resztę człowieczeństwa. O tej aferze trzeba mówić także w kategoriach moralnych. To wszystko jest trudne do zrozumienia… – wyznaje Z. Badach.
Jednak wycofują
Na polskie produkty z powodu afery nie patrzą już przyjaźnie nasi południowi sąsiedzi. Juraj Kadasz, rzecznik ministerstwa rolnictwa, mówił w Bratysławie, że w przypadku wykrycia soli przemysłowej w produkcie musi on być wycofany z rynku. 8 marca w Głównym Inspektoracie Sanitarnym poinformowano, że z rynku zostanie wycofanych prawie 230 tys. kg żywności, do produkcji której mogła być użyta sól przemysłowa. Ze sklepów i hurtowni ma ona wrócić do producentów z zakazem wprowadzania jej do obrotu.
Agnieszka Wawryniuk