Komentarze
Źródło: ŁUKASZ ZAWADZKI/WIADOMOŚCI24
Źródło: ŁUKASZ ZAWADZKI/WIADOMOŚCI24

Słów parę o pokoju

Każdy pierwszy dzień stycznia obchodzony jest z inicjatywy Stolicy Apostolskiej jako Światowy Dzień Pokoju. Początek kalendarzowego roku staje się przyczynkiem do spojrzenia z nadzieją na przyszłość i refleksji nad przyczynami niepokoju wśród ludzi. Każe również zastanowić się nad przyczynami braku pokoju w łonie rodzaju ludzkiego.

Jednak na kanwie tego dnia może dojść do pewnego nieporozumienia, które zniweczy wysiłki na rzecz pokoju. Owo nieporozumienie dotyczy samego słowa pokój i jego znaczenia w religii chrześcijańskiej. Pozornie bowiem można kojarzyć Chrystusa i jego uczniów z hippisowskimi komunami z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, którzy w ramach pacyfistycznych uniesień palili książeczki wojskowe i głosili nadejście Ery Wodnika, jako spełnienia się marzenia o w pełni pokojowym istnieniu ludzi na ziemi. A to jest już nadużyciem i wypaczeniem rozumienia pokoju w nauce chrześcijańskiej. Jeśli więc mamy wołać do Boga o dar pokoju, powinniśmy przede wszystkim wiedzieć, o co się właściwie modlimy.

Dzisiaj nikt nie ma już wątpliwości, że pokój jest konieczny do właściwego rozwoju człowieka i społeczeństw. Jednakże mówiąc o pokoju, zazwyczaj mamy na myśli co innego. Potocznie uważa się, że pokój oznacza brak konfliktów zbrojnych, a więc wojen. Problem jest w tym, że ponad 40 lat Polski Ludowej nie zaznaliśmy żadnego konfliktu zbrojnego (rozumiem przez to oficjalną wojnę z innym państwem). Można oczywiście powiedzieć, że żyliśmy w permanentnej wojnie z sowieckim okupantem, ale nie oznacza to tego samego, co otwarte działania zbrojne. Wszystkie przesilenia czasów PRL stanowiły działania wewnętrzne (choć podsycane przez obce mocarstwo). Można więc powiedzieć, że żyliśmy w pokoju, ale czy tak rzeczywiście było? Oznaczałoby to, że wszelkie dążenia do zmiany ustroju były z natury swojej działaniami antypokojowymi… Pokój nie oznacza tylko samego braku wojen. Musi oznaczać coś więcej.

Rozwijające się od lat sześćdziesiątych XX w. ruchy antywojenne o podłożu hippisowskim ujmowały pokój jako swoiste modus vivendi społeczeństwa zachodniego. Pokój stanowiłby w myśl tej zasady brak jakiejkolwiek agresji ze strony jednego człowieka względem drugiego. Innymi słowy, równałby się tolerancji, przez którą rozumie się pozwolenie na całkowitą dowolność życia każdego człowieka. Lecz każdy obserwator myśli społecznej zauważa od razu bliskość tej teorii z anarchizmem. Odwołanie się do niej znaczyłoby, że nie jest potrzebne mi do życia żadne społeczeństwo, a jeśli w ogóle, to tylko do zaspokojenia moich własnych, egoistycznych celów. Nie można więc przyjąć tej tezy, jakkolwiek ma ona bardzo przyjemne dla ucha opakowanie – całkowitą swobodę jednostki.

Pozostaje jeszcze jedno rozumienie. Wyrażają je jasno wszelkie odmiany zielonych, którym jednak często jest blisko do „czerwonych”, co zaraz wskażę. W myśli tej pacyfizm oznacza postawę nieagresji względem drugiego ze szczególnym uprzywilejowaniem wszelkiej maści mniejszości (pojęcie mniejszości jest przebogate, obejmuje nie tylko ludzi z ich wszelakimi skłonnościami, ale także i zwierzęta, co widać w postawach wegetariańskich). Państwo miałoby stanowić swoistego żandarma wolności, który kontrolowałby, czy zachowane są standardy wolnościowe i pokojowe. O ile można przyjąć regulatywną rolę państwa w przypadku wielokulturowych społeczności, to jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że idea ta oznacza tworzenie nowego totalitaryzmu, zgodnie z jakobińską zasadą: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”. Jest to bardzo selektywne rozumienie pokoju, który stanowi nie tylko zepchnięcie na margines ludzi mających inne poglądy (w kwestii uznawania istnienia Boga konflikt jest nie do uniknięcia, gdyż zamykanie przestrzeni publicznej na idee teistyczne zawsze ma wymiar protekcji dla ateizmu), ale również prowadzi do przewartościowań w dziedzinie kultury. Maria Szyszkowska wyraźnie pisała: „Można powiedzieć najkrócej: albo pacyfizm, albo zagłada. Wiąże się z tym przekonanie o potrzebie nowej edukacji kolejnych pokoleń właśnie w duchu pacyfistycznym. Wymaga to przeobrażenia wielu dotychczasowych pojęć, a zwłaszcza patriotyzmu. (…)Pacyfizm jest pojęciem szerokim; wiąże się bowiem nie tylko z zakazem prowadzenia wojen i likwidacją armii. Składnikiem tego pojęcia jest protest wobec wszelkiej przemocy, jak również domaganie się zniesienia kary śmierci i uchwalenie jak najrychlej prawa do nieodbywania służby wojskowej. W naturalny sposób pacyfizm splata się z ideami ekologicznymi, ochrona środowiska bowiem jest wyrazem troski o warunki dla istnienia człowieka. Nową postacią pacyfizmu jest wegetarianizm. Niejedzenie mięsa wiąże się ściśle z tą ideą, ponieważ chodzi tu o likwidację przemocy wobec zwierząt i przekonanie, że niezbędny jest szacunek dla istot różnych od człowieka. Okazuje się zresztą, że ubój zwierząt jest z reguły wadliwy, gdyż przysparza im cierpień.” Wpadamy więc w istny galimatias, który wcześniej czy później prowadzi do agresywnych postaw w przestrzeni publicznej.

W odróżnieniu od postaw pacyfistycznych zasadniczy rys pokoju, który jest uznawany w chrześcijaństwie jako cel doczesnej pielgrzymki ludzkości, dotyczy nie tyle samych relacji międzyludzkich, ile bardziej serca człowieka. W sumieniu rodzi się bowiem właściwa relacja do drugiego, dzięki której można żyć w pokoju. Realizm postawy chrześcijańskiej nie oznacza jednak kreacyjnej postawy względem świata – raczej odczytanie prawdy o człowieku i świecie. Jana Paweł II wyraźnie wskazywał w encyklice „Centessimus annus”, że podstawą pokoju jest właściwa koncepcja człowieka, odczytanie prawdy o nim. Oznacza to, że tylko na gruncie prawdy o samej istocie ludzkiej można budować pokój. A prawda ta wyraża się w osobowym charakterze bytu ludzkiego, który stanowi podmiot prawa i warunkuje całą moralność. Nie można zatem na kłamstwie o człowieku budować pokojowych relacji między ludźmi. Promowanie mniejszości seksualnych, niewolnictwo w ramach seksbiznesu, podkopywanie podstaw moralności przez odrzucanie Boga, niszczenie rodziny będącej podstawą społeczeństwa, wszelki permisywizm moralny i hedonizm zachowań – to najlepsza droga do agresji i braku pokoju. Tylko Chrystus może jasno powiedzieć, że daje nam pokój – ale nie tak, jak daje świat. Chrystus, odkrywając prawdę o człowieku w swoim ludzkim życiu, ukazuje podstawę pokoju. Tylko On jest gwarantem pokoju.

Jakub Rącz