Region
Śmierć w płomieniach

Śmierć w płomieniach

30 grudnia w wyniku pożaru domu zginęło siedem osób, w tym dwoje dzieci. Prawdopodobną przyczyną tragedii był elektryczny grzejnik.

Ogień zauważono po północy. Na miejsce w ciągu kilku minut przyjechała straż pożarna. W akcji ratowniczej brało udział siedem jednostek. Drewniany dom płonął jak pochodnia. Z budynku o własnych siłach uciekła najpierw jedna z mieszkanek, potem ewakuowało się z niego trzech mężczyzn. Z płonącego mieszkania strażacy wynieśli 63-letnią kobietę, którą natychmiast przewieziono do bialskiego szpitala. Poszkodowana walczy o życie, jest w śpiączce i zmaga się z poparzeniem dróg oddechowych.

Funkcjonariusze straży pożarnej jednocześnie gasili budynek i prowadzili działania poszukiwawcze. Cztery ciała znaleźli na parterze, dwa na poddaszu i jedno na schodach. Początkowo trudno było ustalić ich tożsamość. Jak podała Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie, wśród ofiar znalazła się 31-letnia matka i jej dwóch synów (2 i 3 lata) oraz 38-letni mężczyzna. Kolejne ofiary to prawdopodobnie 36-letni mężczyzna i 72-letnia kobieta. Tożsamości siódmej ofiary – mężczyzny dotychczas nie ustalono. Na 2 stycznia 2012 r. zaplanowano sekcję zwłok. – Po ugaszeniu ognia dokonano oględzin zwłok i miejsca ich ujawnienia. 30 grudnia 2011 r. prokurator, z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa, dokonał oględzin miejsca pożaru. Ze wstępnych ustaleń wynika, iż przypuszczalnym zarzewiem ognia było podłączone do sieci urządzenie elektryczne pozostawione bez dozoru – mówi rzeczniczka.

Pomoc poszkodowanym, w postaci zakwaterowania, zakupu sprzętu domowego i opieki psychologa obiecały władze miasta. Zapowiedziały, że jeśli zmarli nie mieli w mieście rodziny, pomogą także w zorganizowaniu pochówku.

W dniu tragedii prezydent Andrzej Czapski apelował do mieszkańców Białej Podlaskiej, aby z umiarem świętowali nadejście nowego roku. Przyznał, że w czasie swojej 14-letniej prezydentury nie spotkał się z tak wielkim dramatem i tyloma ofiarami. Kondolencje rodzinom poszkodowanych złożył także prezydent RP Bronisław Komorowski. Pierwsze noce po tragedii pogorzelcy spędzili u swoich rodzin i w hotelu, który wynajęły im władze miasta.

Agnieszka Wawryniuk