Solidarności lat czterdzieści i jeden…
Na ówczesnym pl. Zwycięstwa, wczoraj i obecnie – pl. marszałka Józefa Piłsudskiego. Byłem, widziałem i słyszałem. Miałem wtedy niespełna 16 lat, uczęszczałem do drugiej klasy liceum ogólnokształcącego i wiedziałem, że uczestniczę w wydarzeniu wyjątkowym, historycznym. To były moje najbardziej pożyteczne wagary. Czasami wydaje się, że przywódcy, wizjonerzy, liderzy mówią o dalekiej przyszłości. Tamte słowa wydały plon już w następnym roku – w postaci rosnącej solidarności międzyludzkiej i tej też przez wielkie S.
W wakacje, w lipcu 1980 r. przygotowywałem się do wyjazdu do naszego zachodniego sąsiada. Tak jak i dzisiaj byli to Niemcy, ale wtedy do państwa, którego nie ma dziś na mapie – Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Docierały już informacje o strajkach w Świdniku i Lublinie. Przyznam, że obawy moje budziły strajki kolejarzy, którzy – jak „wieść gminna” niosła – przyspawali kilka składów do torów kolejowych. Ich strajk mógł zagrozić długo planowanej wyprawie. Odpowiadałem za program i logistykę, nie mogłem zawieść. W sierpniu wyprawa doszła do skutku. Zwiedzaliśmy z namiotem dwie historyczne stolice: Berlin i Drezno. Nie mogliśmy się nadziwić życzliwości Niemców. Na każdym kroku spotykaliśmy się z sympatią okazywaną w wieloraki sposób nam, bardzo młodym ludziom. Moja znajomość niemieckiego była, jest i pozostanie na słabym poziomie, ale to wtedy po raz pierwszy usłyszałem słowo „Solidarność” wymawiane z podziwem – o zgrozo – po niemiecku!!! Wróciliśmy na dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego do innego już kraju. Rozpoczynał się „rok wolności i Solidarności”, rok nadziei na zmiany, rok marzeń. Zarówno wolność, jak i marzenia zostały stłamszone przez brutalne wprowadzenie stanu wojennego. Wielka historia ma i swoich małych lokalnych bohaterów, których wspominaliśmy podczas rocznicowych obchodów powstania NSZZ „Solidarność” w Łukowie, internowanych. Tych nieżyjących już: Edmunda Drygiela, Jerzego Wojciecha Janiszka, Aleksandra Krawczyka, Bogdana Szyszkowskiego, jak i tych żyjących: Alicję Cieszko, Bogusława Dzido, Józefa Lipkę, Józefa Borkowskiego, Wiesława Kęzika. Wtedy znałem tylko mojego „współwychowawcę” z liceum Bogusława Dzido, który współtworzył Tymczasowy Komitet Założycielski „Oświata”, a następnie został wybrany wiceprzewodniczącym MKZ pracowników Oświaty i Wychowania w Łukowie. Z większością wymienionych miałem okazję dłużej rozmawiać dopiero w 1998 r. Zostałem wtedy wybrany na radnego rady powiatu łukowskiego pierwszej kadencji z terenu gminy Wojcieszków, z ramienia komitetu wyborczego Akcja Wyborcza Solidarność. Do dziś pamiętam wielogodzinne, nocne obrady w siedzibie związku przy ulicy Kwiatkowskiego 4. To tam mieściła się siedziba łukowskiej Solidarności. Tam uczyłem się polityki, tam poznałem pierwsze jej ciemne również strony. Zostałem desygnowany na przewodniczącego rady powiatu. W wyniku zawartych porozumień koalicyjnych, umów słownych i pisemnych mieliśmy tzw. większość. Rzeczywistość na sali obrad była bardziej prozaiczna. Wygrali bardziej doświadczeni, przebiegli, ale i bezwzględni gracze polityczni. Sojusz PSL i SLD (Lewica) trwa w zasadzie na szczeblu ogólnopolskim i w większości lokalnym, z małymi wyjątkami, do dzisiaj. Stara miłość nie rdzewieje, można powiedzieć. Mnie na osłodę za „danie twarzy” pozostało przewodniczenie klubowi radnych AWS. Byliśmy opozycją konstruktywną, z pomysłami, ale i srogim cenzorem. Dla mnie była to pierwsza praktyczna szkoła życia politycznego.
Czas na „credo”. Byłem, jestem i będę sympatykiem Solidarności, choć nigdy nie byłem jej członkiem. Byłem, jestem i będę przeciwnikiem nadużywania przynależnego prawa związkom – prawa do strajku. Nigdy nie strajkowałem i jestem z tego faktu nawet dumny. Niech strajk, który dziś jest często nadużywany, pozostanie swoistą bronią atomową, odstraszającą, nigdy nieużywaną. Racjonalne postulaty związkowe wspierałem, wspieram i wspierać będę. Musimy walczyć nie tylko o wolne od pracy soboty, jak w 1980 r., ale też o wolne od handlu niedziele. Za racjonalny postulat, możliwy do zrealizowania, uważam m.in. projekt ustawy dotyczący tzw. emerytur stażowych. Emerytury zależne od stażu pracy to jedna z obietnic prezydenta Andrzeja Dudy złożona podczas kampanii wyborczej w 2020 r. Solidarność nie czeka jednak na inicjatywę legislacyjną prezydenta i zbiera podpisy pod obywatelskim projektem. Mam nadzieję, że zostanie wypracowany kompromis, tak jak i w wyniku konsultacji, wspólnych rozmów zostały wynegocjowane długo oczekiwane podwyżki płac dla całej sfery budżetowej. Konkluzja z dzisiejszego felietonu może być wieloraka: podróże kształcą, wagary mogą być pożyteczne, bycie w opozycji powinno uczyć, nie trzeba strajkować, żeby osiągnąć cel. Solidarność ma łączyć, wspierać, a nie dzielić. Moim zdaniem Duch Święty zstąpił i odmienił oblicze tej ziemi… A czy odmienił nas? Niech to już każdy rozstrzygnie w swoim sumieniu.