Spektakularna egzekucja i dalszy ciąg obławy
Potem wydał mu następujące polecenie: „Komunikując o powyższym, polecam panu, aby w jego obecności wykonać wyrok względem przestępcy Lewandowskiego podług ustalonego porządku na miejscu w Seroczynie, zdjąwszy z niego uprzednio ubranie księże, ubrać go w szaty włościańskie i w nich wykonać konfirmację...
W dniu gdy pan będzie wyjeżdżał z Siedlec do Seroczyna, zabrać ze sobą przestępcę Lewandowskiego z więzienia, okuć go na ręce i nogi, a w sprawie wyznaczenia potrzebnego w tym razie wojska dla dostawienia przestępcy na miejsce kaźni i asystowania przy niej zwróci się pan do naczelnika wojsk siedleckiego okręgu. O czasie dokonania kaźni względem przestępcy pan mi doniesie”. 4 sierpnia 1864 r. odbyła się egzekucja w Seroczynie. Dopiero po 58 latach, już w niepodległej Polsce, sporządzono o tym następującą notatkę: „Działo się w Seroczynie dn. 4 sierpnia 1864 r. o godz. 6.00 po południu. Zginął śmiercią męczeńską powieszony przez rząd rosyjski ks. Wawrzyniec Lewandowski, proboszcz Seroczyna lat 33, który powstańcom posyłał żywność do lasu, przed śmiercią okrutnie po barbarzyńsku katowany nie zdradził nikogo z powstańców. Świadkami śmierci śp. ks. bohatera byli: wójt ówczesny Wincenty Kostyra lat 46 i Piotr Kania, rolnik miejscowy lat 48. Za to, że szedł z pomocą materialną i moralną powstańcom po lasach sąsiednich, a ostatecznie za uwolnienie na własną rękę uwięzionych przez wojsko rosyjskie paru powstańców, został na oczach ludu, nie tylko swoich parafian, ale i całej okolicy, na miejscu wyniesionym ponad poziom Seroczyna, na wzgórku powieszony. Przed śmiercią długo, ok. godziny się spowiadał, a wstępując na szubienicę, kiedy mu odczytano wyrok z motywami, pełny nieprawdy, odezwał się tylko: <>. Księdza pochowano parę metrów dalej od miejsca kaźni. Rota kozaków zdeptała miejsce grobu i najbliższe jego otoczenie. Grobu tego jakiś czas władze pilnowały”. Mimo że oprawcy chcieli, aby nie pozostał żaden ślad po ofiarnym księdzu, zrównali mogiłę z gruntem i szeroko udeptali, miejsce pochówku zostało jednak pomysłowo zaznaczone przez mieszkańców Seroczyna. Po kilkudziesięciu latach, już w odrodzonej Rzeczpospolitej usypaną mogiłę nie tylko starano się przyozdabiać kwiatami, ale postanowiono upamiętnić księdza bardziej okazale. W 1925 r. podjęto myśl budowy szkoły podstawowej jego imienia. Ówczesny starosta siedlecki motywując ten wniosek, pisał: „Powstałby żywy pomnik – szkoła przemawiająca nie martwym widokiem kamieni, a żywym słowem do młodzieży o wielkich duchach narodu”. Po wybudowaniu szkoły, w 1937 r. wzniesiono okazały pomnik ku czci księdza. Projekt pomnika w formie ogromnych rozmiarów prostopadłościanu z kamienia, z murowaną płytą z krzyżem z granitu i orłem z brązu, wykonał architekt powiatowy inż. Pawlikowski. Odsłonięcie i poświęcenie pomnika odbyło się w 1938 r. w ramach obchodów 75 rocznicy powstania styczniowego. W 150 rocznicę śmierci ks. Lewandowskiego, 3 sierpnia 2014 r., obecny ordynariusz siedlecki bp Kazimierz Gurda odprawił Mszę św., wygłosił podniosłą homilię i poświęcił nowy sztandar szkoły. Ale wróćmy do dziejów 1864 r. Ze sprawą ks. Lewandowskiego związek miał aresztowany 5 sierpnia chłop z Łysobyków, Józef Bielecki, któremu zarzucono uczestnictwo w powieszeniu (zdrajcy) syna burmistrza Wituszyńskiego ze Stoczka. O dziwo skazano go tylko na rok w aresztanckich rotach. Natomiast wmieszani w tę sprawę Józef Dudek i Błażej Grzelak z Natolina, aresztowani już po śmierci ks. Lewandowskiego, zostali zwolnieni do domu. Również Michał Zylewski z Sawek aresztowany za udział w buncie, jako zaufany naczelnika powstańczego został już 7 sierpnia odesłany do domu. Taka była sprawiedliwość sądów gen. Maniukina. 10 sierpnia powstańcy ks. Brzóski przybyli do dworu we wsi Prawda w okolicach Stoczka i „zmusili” administratora dóbr Makowskiego do dania im 50 rubli srebrnych. Makowski składając sprawozdanie wójtowi gminy Prawda, pisał, iż do mieszkania wtargnęło sześciu uzbrojonych w pistolety i rewolwery, a przed domem było ich jeszcze więcej. Tego samego dnia wójt raportował o wydarzeniu naczelnikowi wojennemu łukowskiemu, że grupa liczyła 30 uzbrojonych powstańców. W pościg za „bandą” ruszyły dwa oddziały ze Stoczka i trzy z Żelechowa. Jeden z tych oddziałów ze Stoczka w sile 28 żołnierzy i 13 kozaków odszedł już 12 sierpnia do Róży, przeszukał lasy seroczyńskie, wodyńskie i stoczkowskie. 14 sierpnia urządził obławę w Prawdzie, Miastkowie i znowu w lasach seroczyńskich. W trzecim dniu do obławy zmuszono również miejscowych chłopów. 16 sierpnia naczelnik wojenny żelechowski pisał do naczelnika wojennego łukowskiego, że powstańców nie znaleziono. 24 sierpnia zarządzono obławę wokół Łukowa. Tym razem całą akcję zaplanował sam gen. Maniukin i wyznaczył do tego oddziały z Łukowa i Siedlec. Miały one penetrować okolice Zalesia, Klimek i Gręzówki. Generał nakazywał, by oddział łukowski składał się z roty piechoty i możliwie jak największej komendy kozackiej. Wspomagające oddział rozjazdy kozackie miały pójść na Gręzówkę w dwóch kierunkach: jeden od Żdżar, drugi od Ławek. Po przybyciu do Gręzówki wojsko łukowskie miało czekać na przybycie oddziału siedleckiego pod d-wem ppłk. Połtorackiego i on miał kierować dalszą akcją. Gen. Maniukin zalecał, by wojsko nie zabierało taboru i by rozpoczęcie operacji utrzymano w tajemnicy. Misternie zaplanowana obława zakończyła się fiaskiem.
Józef Geresz