Historia
MM
MM

Spoczywaj w pokoju, sierżancie!

Po 77 latach powrócił z bezimiennego zbiorowego grobu w Lublinie do tych, którzy przez dziesięciolecia nieśli w sercach jego pamięć.

8 kwietnia odbył się pogrzeb sierż. Jana Grudzińskiego - ps. Płomień i Parol - żołnierza Armii Krajowej oraz działacza Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Pożegnano go z honorami, zgodnie z ceremoniałem wojskowym „Cześć i chwała bohaterom” - te słowa padały wielokrotnie podczas Mszy św. w kościele pw. Chrystusa Króla w Międzyrzecu Podlaskim.

Eucharystii przewodniczył kapelan wojskowy ks. płk Tomasz Paroń. W kazaniu, wskazując przykład śp. Jana, ks. Zbigniew Rozmysł, kapelan WiN Inspektoratu Radzyń Podlaski, mówił o bohaterstwie żołnierzy niezłomnych.

Dyrektor bialskiej delegatury Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego Maciej Buczyński odczytał list wojewody lubelskiego Krzysztofa Komorskiego. Starosta radzyński Szczepan Niebrzegowski zapewnił, że społeczność powiatu radzyńskiego nigdy nie zapomni śp. J. Grudzińskiego. – Takie dni, jak dzisiejszy, są nam bardzo potrzebne – zaznaczył burmistrz Międzyrzeca Podlaskiego Paweł Łysańczuk, podkreślając, iż wartości, jakimi kierował się śp. Jan, są zawsze aktualnym drogowskazem. – Dziękuję ludziom, którzy poświęcili wszystko, abyśmy mogli żyć w wolnym kraju. Janie, dziękujemy za wolną Polskę! – dodał.

 

Ulga, że jest wśród swoich

Trumnę ze szczątkami J. Grudzińskiego na miejsce wiecznego spoczynku nieśli żołnierze w asyście orkiestry wojskowej. Na ręce rodziny sierżanta przekazano flagę Polski i czapkę żołnierza.

– Dziś zakończyła się tułaczka naszego dziadka. To ogromna ulga, ale też zwieńczenie trudnego etapu dla nas wszystkich – mówił w rozmowie z dziennikarzami Tomasz Grudziński, wnuk śp. Jana. – Największe emocje przeżywaliśmy, gdy Instytut Pamięci Narodowej odnalazł szczątki dziadka – wyjaśnił, dziękując za okazaną pomoc i wsparcie.

– W końcu syn miał możliwość wylania łez zbieranych przez lata – dodała Emilia Sidorowicz-Kułak, najmłodsza z ośmiorga wnucząt. – Dziękujemy dziadkowi za odwagę, poświęcenie i niezłomność, za wszystko, co uczynił dla naszego kraju, ale też dla nas, najbliższych. Widząc salutujących żołnierzy, czuwających przy trumnie i odprowadzających dziadka do mogiły, nie sposób nie pomyśleć: znowu jesteś wśród swoich. Łatwiej będzie nam przyjąć tę stratę, wiedząc, że oddano mu to, co próbowano odebrać przez ponad pół wieku: dobre imię, miejsce w rodzinnym grobie, człowieczeństwo oraz honory wojskowe. „Bóg, Honor, Ojczyzna” – o to walczyli, przelewając krew, żołnierze AK i WiN. Nasz dziadek dla tych wartości poświęcił życie – zaznaczyła E. Sidorowicz-Kułak.

 

Zwykły chłopak i bohater

J. Grudziński, ps. Płomień, Parol, urodził się 23 grudnia 1914 r. w Kąkolewnicy w powiecie radzyńskim jako najmłodsze spośród trojga dzieci Stanisława i Bronisławy z domu Przybysz. Służbę wojskową odbył w 6 Batalionie Saperów 9 Dywizji Piechoty w Brześciu. Wziął udział w wojnie obronnej, a po jej zakończeniu powrócił do domu. W wyniku działań wojennych poległ jego starszy brat Władysław.

Jan ożenił się 8 maja 1940 r. we wsi Bereza w gminie Międzyrzec Podlaski ze Stefanią Kot. Małżeństwo doczekało się syna Jana, który zmarł wkrótce po urodzeniu, oraz Waldemara. W związku z nakazem wyjazdu na przymusowe roboty do Niemiec J. Grudziński podjął decyzję o ukrywaniu się. Już wcześniej przystąpił do konspiracji, a po utworzeniu struktur AK został mianowany dowódcą plutonu w rejonie Kąkolewnica w obwodzie Radzyń. Jednocześnie objął funkcję komendanta placówki AK w Kąkolewnicy. W tym okresie stracił siostrę, zamordowaną wraz z dwiema innymi kobietami przez Niemców za pomoc udzielaną bratu i innym żołnierzom podziemia.

W czasie przygotowań do akcji „Burza” pluton Grudzińskiego został włączony do 35 pp, którego dowódcą był mjr Konstanty Witkowski, ps. Müller, zaś bezpośrednim przełożonym por. Wacław Sierpiński, ps. Grek. Działania plutonu, jak i całego zgrupowania obejmowały akcje sabotażowe kierowane w niemiecki transport wojskowy, poprzez m.in. wysadzanie pociągów w okolicy Międzyrzeca Podlaskiego.

Po wkroczeniu Sowietów na Podlasie i aresztowaniu w sierpniu 1944 r. dowództwa 35 pp J. Grudziński podjął decyzję o pozostaniu w konspiracji. W Kąkolewnicy – rodzinnej miejscowości – stacjonowały jednostki sztabowe 2 Armii Wojska Polskiego i towarzyszące im formacje NKWD, co utrudniało działania niepodległościowe. Dopiero w styczniu 1945 r. odtworzono struktury komendy obwodu Radzyń, a jej dowódcą został por. Leon Sołtysiak, ps. James, któremu został podporządkowany pluton Grudzińskiego. Po rozwiązaniu AK pluton funkcjonował w ramach Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Działania obejmowały akcje przeciwko lokalnym władzom i członkom Polskiej Partii Robotniczej oraz aparatowi bezpieczeństwa. Za podjęte działania 8 listopada 1946 r. Jan został odznaczony srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami oraz awansowany do stopnia sierżanta.

 

Zdrada i brutalne śledztwo

Po amnestii ogłoszonej w 1947 r. komenda obwodu WiN Radzyń Podlaski wydała rozkaz ujawnienia się, który 4 kwietnia 1947 r. wykonał J. Grudziński wraz ze swoimi podkomendnymi. Działania Urzędu Bezpieczeństwa, w tym aresztowania byłych żołnierzy podziemia, skłoniły jednak Jana do ponownej konspiracji. Zdradzony przez żołnierza własnego oddziału został aresztowany 7 lipca 1947 r. w Wygnance. W wyniku odniesionej rany głowy przeszedł zabieg trepanacji czaszki, a następnie został przeniesiony do aresztu i poddany brutalnemu śledztwu.

Z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Radzyniu Jan został przewieziony do więzienia na Zamku Lubelskim. Podczas procesu przed komunistycznym sądem zeznał: „W dochodzeniu mnie bili. Kopano mnie w głowę – mówiłem to, co chcieli, a nawet podpisałem 10 kartek czystego papieru. […] Przed prokuratorem powiedziałem to, co kazano mi wyjaśnić w dochodzeniu, mimo że byłem przestraszony tym, co mi zarzucano, dlatego, że obawiałem się bicia i kopania. […] Byłem nieprzytomny podczas badania w Radzyniu i nie pamiętam, co mówiłem – miałem wtedy padaczkę do czterech razy dziennie. Prawdą jest tylko to, co wyjaśniam dzisiaj i wszystkie inne wyjaśnienia i przyznanie się moje w dochodzeniu są nieprawdziwe”.

 

Jeszcze będą o nas piosenki śpiewać

Akt oskarżenia przygotowany przez prokuratora zawierał łącznie kilkanaście zarzutów. 30 marca 1948 r., podczas niejawnego posiedzenia Wojskowego Sądu Rejonowego w Lublinie, J. Grudziński został skazany na trzykrotną karę śmierci, czterokrotny wyrok po 15 lat więzienia, przepadek mienia i utratę praw publicznych na zawsze. Nie uwzględniono skargi rewizyjnej, a Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Przed śmiercią Jan wyznał: „Będę umierać jak wielu z nas: opluty, zmieszany z błotem i wdeptany w ziemię, ale przyjdzie taki czas, że za naszą krew, że jeszcze o nas dzieci w szkołach będą piosenki śpiewać, wiersze mówić, że jeszcze nam Polska pomniki wystawi…”.

J. Grudziński został zamordowany 7 czerwca 1948 r. na Zamku w Lublinie. Rodzinie odmówiono wydania zwłok, które pochowano w bezimiennej mogile. Dopiero starania podjęte przez rodzinę w 1992 r. pozwoliły zrehabilitować Jana. Sąd Wojewódzki w Lublinie orzekł w sentencji, iż wszystkie działania „Płomienia” zostały podjęte dla dobra Polski. W listopadzie 2018 r. podczas prac poszukiwawczych prowadzonych przez IPN na cmentarzu rzymskokatolickim przy ul. Unickiej w Lublinie odnaleziono szczątki J. Grudzińskiego, a informację o ich identyfikacji przekazano 17 czerwca 2019 r.

 

MARTA MUSZYŃSKA

(informacje historyczne zaczerpnięte ze strony: lublin.ipn.gov.pl)