Spod jakich kamieni toto wyłazi?
Ponieważ od 2015 r. Międzynarodowy Komitet Olimpijski pozwala startować w zawodach transseksualistom, na olimpiadzie w Tokio wystąpi reprezentująca Nową Zelandię Laurel Hubbard. Rzecz w tym, że Laurel osiem lat temu nazywała się Gavin i była facetem. Biologicznym, potężnym, silnym mężczyzną, mającym na koncie kilka rekordów w kategorii juniorów. Posiadającym umięśnienie, jak też układ kostny, charakterystyczne dla faceta. Laurel nie dała szans kobietom, wygrywając trzy lata temu zawody Igrzysk Pacyfiku w Samoa oraz zdobywając srebrny medal na mistrzostwach świata w 2017 r. Zapewne w Tokio jej koleżanki nie będą miały zbyt wielkich szans na zwycięstwo. Protesty, nawet jeśli się gdzieś rodzą, są rachityczne i szybko się wypalają, ponieważ uderzenie w genderowski mit o równości płci jest traktowane na równi z obrazoburstwem i z automatu wyklucza z „cywilizowanego świata”. Takich przypadków będzie więcej - w Stanach Zjednoczonych jedną z pierwszych decyzji administracyjnych prezydenta Joego Bidena była sugestia, by szkolne drużyny sportowe przyjmowały transseksualistów.
Niedawno transseksualna biegaczka CeCe Telfer została akademicką mistrzynią USA w biegu na 400 m przez płotki. Nastoletnie transseksualne sportsmenki Andraya Yearwood i Terry Miller już startują w zawodach z dziewczynkami, nie dając im szans na zwycięstwo.
Warto dodać, że MKOI nie wymaga operacji zmiany płci. Teoretycznie więc, jeśli któryś z zawodników (załóżmy, że osiągał przeciętne wyniki w męskim sportowym towarzystwie) w jakimś momencie dozna oświecenia i stwierdzi, że jest jednak „kulturową” kobietą, będzie mógł spokojnie stanąć na bieżni i „rozwalić system”. Proste? Tylko że wtedy wszelkie olimpiady, mistrzostwa świata zamienią się w kabarety. Po swoje przyjdą też osobnicy deklarujący płeć niebinarną, czyli niepotrafiący do końca określić, czy czują się mężczyzną czy kobietą. Co z nimi?
Łupem rewolucji stała się w ostatnim czasie również kuchnia francuska i… biała porcelana. „Nawyki żywieniowe Francuzów oraz innych narodowości wzorujących się na Francji są rasistowskie i kształtowane przez normy białej wyższej klasy średniej!” – stwierdziła kilka dni temu Mathilde Cohen, wykładowca University of Connecticut, podczas konferencji w Paryżu. Według niej rasistowski wymiar mają też np. dania z ryżu. Badaczka w swoich „naukowych” poszukiwaniach cofnęła się do XIX w. do Francji, zarzucając, że to właśnie wtedy wypracowano „dyskurs rasistowski i eugeniczny” oraz „białe i chrześcijańskie standardy”. Zapewne wątek podejmą inne „wykładowczynie”, może powstanie kilka „naukowych” książek na ten temat, a Klaudia Jachira demonstracyjnie potłucze „rasistowski” serwis kawowy.
Ręce opadają. Podpisuję się pod słowami Rafała Ziemkiewicza: „Spod jakich kamieni toto wyłazi…”.
Ks. Paweł Siedlanowski