Region
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Spór o kurniki

Mieszkańcy Strzały nadal obawiają się budowy kurników. Nie przekonały ich argumenty inwestora przedstawione podczas rozprawy administracyjnej, która odbyła się 12 stycznia. Decyzja w sprawie pozwolenia na budowę fermy leży w rękach wójta g miny Siedlce.

Dokładnie rok temu mieszkańcy wsi zainicjowali protest przeciwko realizacji inwestycji, obawiając się m.in. uciążliwego smrodu, spadku wartości okolicznych działek czy wzmożonego ruchu samochodów ciężarowych. Apelowali do inwestora o zmianę lokalizacji inwestycji - z dala od domów mieszkalnych. Do wójta zwrócili się zaś z prośbą o przeprowadzenie rozprawy administracyjnej z udziałem przedsiębiorcy w celu rozstrzygnięcia sporu. Do spotkania między mieszkańcami Strzały, inwestorem i władzami gminy doszło 12 stycznia.

Przeprowadzenie rozprawy administracyjnej było możliwe dopiero po uzyskaniu opinii o inwestycji od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i sanepidu. Pierwszy z organów wydał decyzję pozytywną, dając zielone światło do budowy kurników. Drugi z kolei był odmiennego zdania.

Podczas konfrontacji w urzędzie gminy przedsiębiorca przypomniał, że inwestycja ma polegać na budowie dwóch budynków inwentarskich przeznaczonych na chów brojlerów kurzych wraz z infrastrukturą towarzyszącą oraz studnią. Zwrócił też uwagę, że to już druga lokalizacja inwestycji. – Pierwsza spotkała się z protestem. Nie chcąc wchodzić w konflikt ze społeczeństwem, mimo zaawansowanych prac i poniesionych kosztów, przeniosłem inwestycję na lokalizację numer dwa. Mimo tych działań protest nadal trwa – zaznaczył Daniel Zaliwski. Dodał również, że zmniejszył liczbę kurczaków z 90 tys. do 82 tys. sztuk, co wiązało się z dodatkowymi kosztami. Jednocześnie bronił budowy kurników, przekonując o znikomym ich oddziaływaniu na środowisko. – Moja rodzina zajmuje się hodowlą drobiu od kilkudziesięciu lat, mam wiedzę praktyczną. Wiem, że taka ilość w takim miejscu nie spowoduje znacznego uszczerbku na komforcie mieszkania w tamtej okolicy. Ogranicza mnie plan zagospodarowania, który jasno określa, że mogę wybudować budynek w strefie rolnej. Obowiązują mnie również ograniczenia co do gabarytów – ferma nie będzie mogła być rozbudowana – uspokajał przedsiębiorca.

 

Mieszkańcy nieprzekonani

Argumenty przedstawione przez inwestora nie przekonały mieszkańców Strzały, którzy nadal są przeciwni budowie kurników. Druga lokalizacja inwestycji również nie zadowala protestujących, bo, jak podkreślali, nadal znajduje się „w samym środku zabudowań, gdzie wkoło mieszkają ludzie”. – Odległość między jedną lokalizacją a drugą to niecały kilometr. Właściciel znajdującego się w pobliżu przedsiębiorstwa organizującego wesela, chrzty, który poniósł ogromne koszty, będzie musiał się zwinąć, bo nikt nie będzie chciał wynająć lokalu, gdzie będzie śmierdziało na parę kilometrów – podkreślił Wiktor Dybowski, mieszkaniec Strzały. – W całej Polsce mamy problem z uciążliwymi inwestycjami, ze względu na to, że nie ma uregulowania prawnego – ustawy antyodorowej. Tymczasem przy takich przedsięwzięciach jak kurniki mamy do czynienia z wydzielającymi się związkami trującymi, które negatywnie wpływają na zdrowie. Kolejna sprawa to utylizacja padłych sztuk – nie da się wyprodukować kurczaków bez żadnej padłej sztuki. Nikt nie będzie przyjeżdżał po jednego kurczaka. To trzeba gdzieś składować, co może skutkować zagrożeniem epidemiologicznym. Poza tym w związku z planowaną budową studni spadnie poziom wód gruntowych, w efekcie mieszkańcy mogą mieć problem z dostępem do wody. Droga prowadząca do budynków nie jest dostosowana do poruszania się po niej tirów z paszą, wywożących obornik czy padłe sztuki. Spadnie także wartość działek – ludzie już nie chcą kupować, bo słyszeli, że będzie pobudowany kurnik – wyliczał W. Dybowski. – Pracujemy, płacimy podatki i chcemy żyć godnie, chcemy być zdrowym społeczeństwem. Nie jesteśmy przeciwko inwestycji, chcemy, aby została przeniesiona w takie miejsce, aby nie zagrażała ludziom – zwróciła uwagę Jolanta Kondraciuk ze Strzały.

W odpowiedzi na zarzuty mieszkańców inwestor zwrócił uwagę, że żaden hodowca nie może dopuścić do jakiegokolwiek skażenia epidemiologicznego, bo każda ferma jest pod stałą kontrolą odpowiednich organów. – Ocena negatywna może spowodować poważne konsekwencje dla hodowcy, które wiążą się z aspektem ekonomicznym – tylko zdrowe zwierzę, hodowane w odpowiednich warunkach, może zapewnić zysk – podkreślił D. Zaliwski. – Jeśli na skutek mojej działalności dojdzie do uszkodzenia drogi, będę zobowiązany do naprawy jej na swój koszt. Z kolei opinia hydrologiczna dotycząca poboru wody wskazuje, że nie ma powodu do obaw, że nie starczy jej dla innych podmiotów – przekonywał przedsiębiorca. Odniósł się także do negatywnej decyzji sanepidu. – Wynika ona z błędu graficznego, jaki popełnił projektant. Na mapie zagospodarowania umieścił w niewłaściwym miejscu – na terenach zamieszkałych, a nie rolnych – bramę wjazdową i maty dezynfekcyjne, gdzie plan zagospodarowania dopuszcza taką inwestycję – wyjaśnił D. Zaliwski.

 

Wójt zdecyduje

Decyzja w sprawie pozwolenia na budowę kurników leży w rękach wójta gminy Siedlce. – Sprawa jest dosyć skomplikowana z tego względu, że mieszkaniec chce inwestować na danym terenie, a z drugiej strony jest duży opór mieszkańców, którzy mają działki w sąsiedztwie, wybudowali domy i gdyby ta inwestycja powstała, nie będzie im lekko – przyznał po zakończeniu rozprawy Henryk Brodowski. – Na pewno w dużym stopniu mieszkańcy mają rację, ale prawo jest prawem, i ja jako wójt muszę w pierwszej kolejności przestrzegać prawa, w drugiej – słuchać mieszkańców, bo to są moi wyborcy, a w trzeciej kolejności wydać taką decyzję, żeby był „wilk syty i owca cała” – stwierdził wójt. Jednocześnie zaznaczył, że podejmując decyzję, weźmie pod uwagę całość dokumentacji oraz argumenty mieszkańców i inwestora. H. Brodowski będzie również próbował skłonić przedsiębiorcę do zmiany lokalizacji inwestycji, wskazując inną działkę. Niewykluczone, że w międzyczasie dojdzie do mediacji między mieszkańcami a inwestorem, która pozwoli na wypracowanie ugody.

Głos w sprawie zabrała także sołtys wsi. – Choć sama wychowałam się przy kurnikach, chciałabym, żeby nasze dzieci, wnuki mogły żyć w czystym środowisku. Wójt jest doświadczonym samorządowcem i myślę, że wyda decyzję pozytywną dla mieszkańców. Inwestor jest jeden, mógłby się przenieść – stwierdziła Elżbieta Wojtyra.

Na konkretne decyzje trzeba jednak będzie poczekać co najmniej trzy miesiące. Mieszkańcy poprosili o przesunięcie rozprawy o taki czas, aby móc szczegółowo zapoznać się z raportem środowiskowym inwestora, na podstawie którego RDOŚ wydała swoją decyzję.

HAH