Spory najlepiej rozwiązywać przy stole
W polskim prawie i życiu społecznym mediacja obecna jest już od 25 lat. Natomiast jeśli chodzi o jej rozwój, jesteśmy w dalszym ciągu w punkcie wyjścia. Sądy kierują do mediacji znikomy procent spraw. Jestem adwokatem, prowadzę kancelarię, pracuję z zespołem prawników. Mamy nawyk, że z każdym klientem, który do nas przychodzi, w pierwszej kolejności rozmawiamy na temat możliwości rozwiązania jego sprawy w mediacji. Sprawę do sądu kierujemy w ostateczności. To w dalszym ciągu egzotyczne zachowanie wśród prawników, bo najczęściej w ogóle nie informują klientów o mediacji, tylko piszą pozwy i walczą zupełnie niepotrzebnie latami o ich prawa w sądzie. Podczas gdy mediacja, nawet w skomplikowanej sprawie, może skończyć się na jednym posiedzeniu.
Co, Pana zdaniem, jest przyczyną międzyludzkich konfliktów?
Ludzka słabość. Tracimy jako społeczeństwo zdolność komunikowania się między sobą. Ludzie przestają ze sobą rozmawiać. Małżeństwa bardzo często nie potrafią prowadzić dialogu w sposób konstruktywny. Dzieci nie mają wzorców. Młodzież woli wysyłać do siebie esemesy, niż porozmawiać ze sobą w realu. Mamy duży problem z komunikowaniem się, a to przekłada się na relacje małżeńskie, rodzinne czy sąsiedzkie. Ludzie nie potrafią powiedzieć o tym, co ich boli, co jest dla nich ważne, co im przeszkadza. Tylko wolą napisać pozew czy pójść do prawnika, który za nich pewne rzeczy zrobi, wyjaśni.
A byłoby lepiej, gdyby swoje spory rozwiązywali za pomocą mediacji… Co to takiego?
To sposób rozwiązywania konfliktów polegający na tym, że strony sporu prowadzą negocjacje z udziałem bezstronnej osoby trzeciej. Ktoś zapyta: po co udział osoby trzeciej, skoro można usiąść i porozmawiać samemu? Okazuje się, że bardzo trudno jest ludziom, którzy angażują się emocjonalnie w konflikt, prowadzić rzeczową, spokojną rozmowę. Dobrze przygotowany mediator czuwa przede wszystkim nad tym, żeby strony wyjaśniły sobie ważne dla nich sprawy i poszukały wspólnie rozwiązania problemu. ...
Kinga Ochnio