Historia
Spory urzędników i sprawy paszportowe

Spory urzędników i sprawy paszportowe

Na początku stycznia 1865 r. naczelnik rewirowy z Wisznic - Pluszkiewicz - w asyście oficera żandarmerii domagał się od chłopów gminy Jabłoń deklaracji, że nie będą żądać od właścicielki dóbr Kolano hr. J. Łubieńskiej serwitutowego drzewa na opał i budulec.

Ten sam urzędnik w gm. Opole wypytywał o wypowiedź swego kolegi komisarza Moisiejewa, a następnie pobił i uwięził sołtysa wsi Dubica. W wyniku zatargów oraz skarg do Petersburga komisarz z Opola-Podedwórza Moisiejew został przeniesiony do Komisji Włościańskiej Augustowskiej.

W dalszym ciągu trwały zatrzymania podejrzanych o udział w powstaniu. 12 stycznia 1865 r. aresztowano we wsi Grzymały Stanisława Grzymało, a w Krynce chłopa Franciszka Walczaka. 13 stycznia zatrzymano w Kosmach Stanisława Kożuchowskiego, a 19 stycznia w Popławach szlachcica Jana Izdebskiego. W Międzyrzecu komisarz włościański Frołowski został oskarżony, że miesza się do spraw policyjnych, przyjmując skargi chłopów na naczelnika wojennego. Władze rosyjskie zaczęły prześladować rodzinę ks. S. Brzóski. 27 stycznia aresztowano jego brata Leopolda Brzóskę, który prowadził zajazd w Sycynie k. Swór, pod zarzutem, iż znaleziono u niego rzeczy ks. Stanisława. Dokonano też rewizji w domu jego matki w Sycynie. 28 stycznia aresztowano w Sarnowie Mateusza Czarnotę-Pawłowskiego. 29 stycznia praporszczyk Bołtow wysłany na poszukiwanie ks. Brzóski spenetrował wsie Rzymy, Rzymki, Kępki, Skrzyszew, Gąsiory i stanął na nocleg w Zakrzewie. 30 stycznia ruszył do miejscowości Paskudy, potem przeszedł przez Bedlno, Zarzec, Ulan, Rozwadów, Cętki, Sobole, Domaszewnicę i zakończył przemarsz w Gołąbkach. Tego samego dnia raportował do naczelnika łukowskiego, że na ślad „bandy” ks. Brzóski nie trafił. Dowódca Siedleckiego Okręgu Wojskowego gen. Z. Maniukin wysłał 26 stycznia rozkazy do naczelników powiatów: siedleckiego, stanisławowskiego, łukowskiego, bialskiego i radzyńskiego. Zażądał wyznaczenia grupy pościgowych do urządzania obław. Tego dnia sądzono Kazimierza Kosteckiego z Łosic pod zarzutem służby w żandarmerii powstańczej. Niejednokrotnie dochodziło do zatargów komisarzy komisji włościańskich z naczelnikami wojennymi. 1 i 3 lutego komisarz włościańskiego rewiru międzyrzeckiego Frołowski pisał do swego przełożonego, że postępowanie miejscowego naczelnika wojennego „idzie wyłącznie na korzyść posiadaczy, ekonomów i innych osób”, bo narusza on: ukazy z 2 marca 1864 r., ściąga kary na podstawie jednostronnego oskarżenia właścicieli, a w majoracie Kąkolewnica za rzekomą kradzież opału aresztował dwóch chłopów.

Z powodu przeszukiwania terenu pow. stanisławowskiego ks. S. Brzóska i T. Wilczyński ok. 15 lutego odeszli ze Starego Dworu do wsi Jeziory w okolicach Łukowa, do szlachcica Feliksa Turskiego, ale już ok. 20 lutego również i stąd musieli uchodzić.

Do naczelnika łukowskiego Blumentala dotarły bowiem informacje, że dwaj rozbójnicy – Brzóska i Wilczyński – znowu pojawili się w pow. łukowskim. Naczelnik wyznaczył 12 niewielkich oddziałów, których zadaniem było zrobienie dokładnych rewizji wsi i przeglądu wszystkich mężczyzn we wschodniej części powiatu. Nocą z 23 na 24 lutego oddziały te przemaszerowały przez wsie we wszystkich kierunkach. 25 lutego natknięto się na jadące sanie, ale Brzóska i Wilczyński zdołali zbiec do lasu, a stamtąd przedostali się do Sypytek w okolicach Sokołowa. Wzmożono kontrole paszportowe. Szczególnie sprawdzano ludzi napływowych. Paszport kosztował ponad 15 rubli, a drugie tyle stanowiła łapówka (miesięczny zarobek fryzjera wynosił wtedy 3 ruble). Biada tym, którzy pochodzili zza Buga lub z Litwy i próbowali zamieszkać na Podlasiu. Doświadczył tego były powstaniec Paweł Powierza, który osiadł w Białej Podl. i któremu fuksem udało się zdobyć paszport na pewien okres czasu. Gdy starał się o przedłużenie dokumentu, zakończyło się to fiaskiem. P. Powierza tak o tym wspominał: „Po upływie miesiąca policmajster bialski Puczkow zawezwał mnie, ażeby zameldować paszport. Powiedziałem, że wysłałem go do Siedlec, ażeby dostać roczny i jeszcze nie otrzymałem z powrotem. Pozostawił mi jeszcze tydzień czasu. Wyjechałem z komisarzem Komisji Włościańskiej do Wisznic, gdzie przesiedziałem cały miesiąc. Skoro tylko powróciłem, policmajster zażądał znowu paszportu. – Jeszcze go nie mam – powiedziałem. – I mieć go nie będziesz, bo ja dobrze wiem, kim pan jesteś. Mieszkałeś tu za paszportem wydanym przez naczelnika Erna nieprawnie. Dopóki paszport był, nic nie mówiłem, lecz obecnie Pana trzymać w Białej nie mogę. Daj paszport albo wyjeżdżaj. Powinienem cię aresztować, lecz tego nie zrobię ze względu na dr. Kowalewskiego, zresztą swoim zachowaniem się i pracą zjednałeś moją sympatię. Ujęty tym powiedzeniem opowiedziałem jemu całe swoje położenie i prosiłem o radę – co mam zrobić? – Wszyscy Litwini, którzy meldowali się na żądanie Murawiewa, zostali wyłapani i odesłani do Wilna. Pan pozostał, bo zasłaniał Cię paszport. Teraz drugi dostać trudno, a ukrywać się całe życie, to znaczy zmarnować się. Radzę pójść legalną drogą i zjawić się samemu w Wilnie. Na przejazd dam bilet. Nie sądzę żebyś pan jako żandarm powstańczy kogoś powiesił, albo był naczelnikiem partii, bo na to jesteś za młody. Więc Murawiew nie powiesi, a może uwolnić. W najgorszym razie przejedzie się pan na Syberię. Lepsze to niż emigracja, bo z Syberii zwykle wracają do kraju, a z emigracji trudno. Tak przekonywująco mówił, że postanowiłem posłuchać jego rady. Wyjechałem przez Janów Podl., Wysokie Litewskie, omijając Bielsk, bo bałem się spotkać z Borejszą”.

Józef Geresz