Spuśćcie nam na ziemskie niwy
Czas Adwentu kieruje się - a przynajmniej powinien - swoją logiką. Ma być okresem radosnego i pobożnego oczekiwania na przyjęcie Bożej Dzieciny. „Chrystus się rodzi!” - ogłoszą za niecały miesiąc słowa kolędy. Pozostaje nam życzyć sobie, aby narodził się On także w naszych sercach, by świadomość bliskości Bożego Narodzenia nastrajała nas ku dobru i by nie był to zwrot… tylko od święta.
– Pamiętam z dzieciństwa poranne pobudki i Msze roratnie rozpoczynające się o brzasku… Z kościoła szliśmy prosto do szkoły. Adwent to też obowiązkowy udział w rekolekcjach i przedświąteczne porządki. Okazja do odkurzenia swojego wnętrza i domostwa – Marta, 34-letnia polonistka, z chęcią rozwodzi się nad towarzyszącą porannym wyprawom do świątyni śnieżną aurą i aromatami wypełniającymi wnętrze kuchni tuż przed Wigilią. – Wspomnienia idealnego dzieciństwa – mówi o wymuszonym poniekąd powrocie w przeszłość.
Pytana, jak nastraja ją końcówka roku kalendarzowego, dziewczyna wyjaśnia, że jako osoba wierząca kieruje się kalendarzem… liturgicznym. – Jego początek to czas Adwentu. Cenię go, bo uświadamia mi, że bez względu na to, jak w minionym roku pogmatwały się moje ścieżki, mogę zacząć prostować je od nowa. Zatem jest nadzieja! Cztery tygodnie dzielące nas od świąt to dogodna okazja, by odróżnić dobro od zła, wady od zalet, marzenia od porażek i zawierzyć swoje życie Jezusowi. ...
WA