Rozmaitości
PIXABAY.COM
PIXABAY.COM

Spuścić z łańcucha czy wziąć na łańcuch?

Nie milkną dyskusje nt. obywatelskiego projektu „Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności zwierząt”.

Rolnicy - i nie tylko oni - nie godzą się z jego założeniami. 22 maja 2024 r. do marszałka sejmu wpłynął projekt Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności zwierząt” zakładający zmianę ustawy o ochronie zwierząt i niektórych innych ustaw. 24 czerwca - za zgodą marszałka - Komitet Inicjatywy Ustawodawczej zyskał osobowość prawną i rozpoczął akcję zbierania podpisów w całym kraju. Projekt wniesiono wraz z wykazem blisko 535 tys. podpisów obywateli. „Ustawa łańcuchowa” - bo tak potocznie się o nim mówi - od początku budzi kontrowersje.

Chociaż teoretycznie nie dotyczy ona zwierząt gospodarskich, hodowcy mają obawy, że – o ile jej zapisy wejdą w życie – może uderzyć także w nich.

 

O poprawę losu zwierząt

Cele swoich działań komitet precyzuje na stronie prawadlazwierzat.pl w następujący sposób: „Nasza inicjatywa to wynik kilkumiesięcznej pracy i nadzieja dla tysięcy zwierząt, ratunek dla nich. Chcemy, żeby polskie zwierzęta obejmowało dobre prawo, które je chroni. Czas wyeliminować patologie, mylnie traktowane jako tradycja. Nasz projekt to odpowiedź na ogromne społeczne zapotrzebowanie na poprawę losu zwierząt. Polacy mają dość widoku psów na łańcuchach, przerażonych fajerwerkami zwierząt domowych, dzikich i ptaków oraz «produkcji» zwierząt na wielką skalę w pseudohodowlach. Polacy chcą, aby sprawcy znęcania się i zabijania zwierząt ponosili adekwatne, wyższe niż dotychczas kary. Obowiązkowe chipowanie psów, dodatkowo nadzorowane schroniska i kastracje to zapobieganie bezdomności, która, na tle innych krajów Unii Europejskiej, w Polsce jest zatrważająca”.

 

Bez łańcuchów i uwięzi

Projekt zawiera szereg propozycji w odniesieniu do dobrostanu zwierząt. To przede wszystkim zakaz stosowania łańcuchów i uwięzi, ograniczenie pseudohodowli, zmiany zapisów w ustawie określających przesłanki do znęcania się, w tym pozostawianie zwierząt w zamknięciu, zaniechanie leczenia, zakaz używania obroży elektrycznych i kolczatek, zakaz sprzedaży detalicznej żywych ryb – z wyłączeniem akwariowych. Wśród postulatów są również: zakaz przesyłania żywych zwierząt pocztą lub poprzez firmy kurierskie, obowiązkowe kastracje i sterylizacje zwierząt niehodowlanych, obowiązkowe i powszechne czipowanie zwierząt domowych. W punkcie pn. „dodatkowy nadzór i zmiana sposobu prowadzenia schronisk” komitet doprecyzował, że chodzi m.in. o utworzenie państwowego systemu informacji o schroniskach, zmianę sposobu ich finansowania, która uniemożliwi generowanie milionowych zysków m.in przez prywatne firmy nastawione na zarobek.

Na liście propozycji znajdują się również: zakaz produkcji i sprzedaży produktów ze zwierząt domowych, zakaz egzekucji komorniczych ze zwierząt domowych, zakaz żebrania ze zwierzętami, zakaz wystawiania psów kopiowanych – z obciętymi ogonami lub uszami, zwiększenie kar za znęcanie się i zabijanie zwierząt (za znęcanie się – do pięciu lat i za szczególne okrucieństwo – do ośmiu lat więzienia), zakaz używania fajerwerków hukowych.

 

Zwierzęta, ale jakie?

Tzw. wysłuchania publiczne w sprawie ustawy łańcuchowej, jakie odbyły się w tym roku, były bardzo burzliwe. Głos zabierali przedstawiciele organizacji rolniczych, producentów fajerwerków, ale też stowarzyszeń kynologicznych. Twórcom projektu zarzucono wiele błędów. Pytano m.in. o pokazy i szkolenia psów, które nie mogłyby się odbyć bez łamania przepisu zakazującego stosowania uwięzi – podobnie zresztą, jak zwykłe wyjście na spacer z trzymanym na smyczy psem. Podstawową kwestią jest jednak to, jakich zwierząt dotyczy projekt. Wprawdzie reprezentanci komitetu zapewniają, że chodzi o zwierzęta domowe, a nie gospodarskie, jednak zapisy nie zawierają tego dopowiedzenia, co stwarza pole do nadinterpretacji. Hodowcy bydła, koni zastanawiają się, czy nie będą karani np. za unieruchomienie zwierzęcia w celu przeprowadzenia zabiegu weterynaryjnego albo za stosowanie tzw. elektrycznych pastuchów. Nie brakuje też głosów, że ustawa o zmianie ustawy o ochronie zwierząt ma drugie dno, tzn. jej głównym celem jest troska o organizacje prozwierzęce, dla których wejście w życie zmian będzie okazją do zdobycia pieniędzy.

W opinii ministerstwa rolnictwa ustawa łańcuchowa jest oczekiwana społecznie, ale nie może negatywnie wpływać na rolnictwo. W ostatnich dniach lutego rząd opublikował stanowisko w sprawie obywatelskiego projektu ustawy. Zwrócono uwagę na potrzebę uzupełnienia uzasadnienia projektu o dane dotyczące skutków finansowych projektowanych przepisów. Za zbyt daleko idącą uznał propozycję kwalifikowania utrzymywania zwierzęcia domowego na uwięzi jako przestępstwa znęcania się nad zwierzętami.

Rolnicy nie są oprawcami zwierząt!

 

PYTAMY Katarzynę Zybert, głównego specjalistę Działu Technologii Produkcji Rolniczej i Doświadczalnictwa w Mazowieckim Ośrodku Doradztwa Rolniczego Oddział w Siedlcach.

 

Czy znęcanie się nad zwierzętami w polskich gospodarstwach jest rzeczywiście problemem?

Przyznam szczerze, że podczas swojej ponad 20-letniej współpracy z hodowcami i rolnikami nie spotkałam się z przejawami jakichkolwiek zachowań, które można by nazwać znęcaniem się nad zwierzętami. Boli mnie tendencyjność postrzegania polskiego rolnika jako „ułomnego wyzyskiwacza zwierząt”. Najczęściej widzę problem u osób mieszkających w mieście i traktujących swoich pupili jak zabawki. To rolnicy i hodowcy mogliby uczyć mieszczuchów dobrostanu i behawioru. Zarówno koty, jak i psy mieszkające na obszarach wiejskich są postrzegane jako partnerzy w codziennym życiu. To rolnicy dbają o wysokogatunkową karmę, wiedząc, że kot odpłaci się ochroną gospodarstwa przed gryzoniami, a psy biegające w obejściu spełniają rolę strażników odstraszających np. lisy czy wilki, łowiących szczury. Ich wykastrowanie spowodowałoby trwałe okaleczenie, ale – co chyba najistotniejsze – zahamowanie naturalnych instynktów. I gdzie tu dobrostan?!

 

Można usłyszeć opinie, że ustawa nie tylko nie ochroni zwierząt, ale też łamie prawa człowieka. Z kolei rolnicy stwierdzają, że uwolni zwierzęta, ale na łańcuch weźmie hodowców… Które z zapisów budzą obawy rolników?

Szkoda, że nie propaguje się rzeczywistego wizerunku chowu zwierząt, a jedynie patologiczne przejaskrawienia, zaś samych rolników postrzega jako „oprawców zwierząt”. Tego zdania są zresztą rolnicy, z jakimi rozmawiałam. Mówią, że głos w sprawie ustawy łańcuchowej zabierają osoby, które na co dzień nie mają pojęcia o hodowli, a ich wiedza wypływa z mediów społecznościowych i tendencyjnych reportaży. A te często zawierają wiele przekłamań.

 

Kto zyskałby na ustawie, gdyby weszła w życie?

W obecnej postaci ustawy nie widzę „zysków” dla żadnej ze stron zainteresowanych dobrem i dobrostanem zwierząt. Propozycje zawierają zbyt wiele nieścisłości.

 

Co dalej z ustawą?

Nad rozsądnym konsensusem pracuje obecnie sztab specjalistów, zajmując się szerokim wachlarzem zagadnień, bez spłaszczania tematyki.

 

Dziękuję za rozmowę.

LI