Stanowczości brak
Tak to już jest, że dni, na które szczególnie czekamy - szczególnie szybko. Za tydzień Kościół prawosławny będzie obchodził święta Zmartwychwstania, kolejne naznaczone cierpieniem wojny. Być może ktoś w swojej „łaskawości” ogłosi nawet zawieszenie broni. A na razie, pierwszego dnia kwietnia, Rosja objęła przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i nie jest to wcale primaaprilisowy żart. Fakt ten dowodzi, jak mizerne pozostają moce rozmaitych gremiów. Kilka dni wcześniej Międzynarodowy Komitet Olimpijski zezwolił sportowcom Rosji i Białorusi na start w kwalifikacjach olimpijskich. Pod neutralnymi flagami i przy spełnieniu drobnych warunków.
Brak flagi nie jest niczym nowym, bo potężne afery dopingowe już wcześniej skutkowały takimi ograniczeniami dla rosyjskich sportowców, chociażby na ubiegłorocznej olimpiadzie w Pekinie. Nie mogli wtedy rosyjscy mistrzowie wysłuchać hymnu podczas dekoracji i popatrzeć na flagę wciąganą na najwyższy maszt. Wynagrodzono im to po powrocie do Moskwy, kilka dni przed rozpoczęciem agresji na Ukrainę, organizując propagandowy „pokaz mocy” rosyjskiego sportu. W sumie mieli więc już rosyjscy sportowcy czas i okazje, by do braku swojej flagi przywyknąć. Nie tylko sportowcy zresztą, bo „zielone ludki” podczas aneksji Krymu w 2014 r. też występowały w barwach neutralnych.
Bez specjalnych ograniczeń hasają sobie również po tenisowych kortach tenisiści i tenisistki z Rosji i Białorusi. A jest ich całkiem sporo, i to w światowej czołówce. Nie tylko hasają, ale i zarabiają duże pieniądze, bo na tenisowym szczycie nagrody są konkretne. Pozwalają sobie również czasem na prowokacyjne gesty i nie słychać, poza pojedynczymi głosami, by sprzeciwiali się jednoznacznie wojnie i działaniom swoich rządów, uznając zapewne, że w tym wypadku sportu z polityką wiązać nie należy. A szkoda, bo jako osoby znane i popularne, chociaż decyzji tych nie zmienią, to zdecydowanie mogą zmienić ich postrzeganie i popularność.
Pogmatwane to wszystko i mało jednoznaczne. Nie do końca świat potrafi być zgodny i stanowczy, co dowodzi, że albo nie zawsze może, albo nie zawsze chce, a najpewniej i jedno, i drugie. A przecież nie tylko w takich sytuacjach mowa powinna być: tak, tak; nie, nie. Bo chociaż mówimy tu niby tylko o sporcie, a ten powinien ludzi jednoczyć, to pamiętać jednak należy, że współczesny sport jest jednocześnie potężnym przemysłem i biznesem, a w niektórych przypadkach również propagandowym narzędziem. I wtedy nie jest już „tylko” sportem.
My pozostańmy ciągle z myślą, że On zmartwychwstał. Ta myśl niech da nam Wiarę, która pomoże przenosić góry; Nadzieję, która rozproszy najciemniejsze myśli; i Miłość, która uczyni nas darem dobra dla drugiego człowieka.
Janusz Eleryk