Starszy brat Ramzesa
Między innymi w skeczu tym padają wynurzenia na temat egipskich ciemności, co to wyrażać miały ciemnotę mas i oświecenie elit, czy też rozważania na temat kultury starożytnej i nowej żytniej. Pośród owych wspominek wymieniane jest imię faraona Ramzesa, którego starszym bratem był Kryzys. I jak mówi B. Smoleń, Ramzes umarł, a Kryzys żyje nadal. To oczywiście satyra z ówczesnych lat, które dla wielu z nas dzisiaj są zamierzchłą przeszłością. I może dlatego nie potrafimy wyciągać lekcji z dziejów. Historia jest bowiem nauczycielką życia, i to nie tylko ta, będąca opisaniem dziejów z wiekowych mroków, ale również ta opisująca całkiem bliskie nam wypadki. Nie jest jednak moim celem wspominanie li tylko owego skeczu, czy też utyskiwanie, iż dzisiaj trzeba sięgać do archiwów, aby choć trochę się pośmiać, ponieważ wiele kabaretowych wytworów współczesności zahacza tylko o jakąś poważniejszą satyrę. Przypomniałem sobie ów występ kabaretowy, ponieważ obejrzałem w internecie sondę uliczną na temat obecnego kryzysu, a właściwie jego nieuchronnego nadciągania. I zrozumiałem wówczas jedną rzecz. Otóż, tamci satyrycy śmiali się z niedogodności i trudności ekonomicznych, ale ich nie bagatelizowali. Natomiast uczestnicy owej sondy zdawali się całkowicie lekceważyć doniesienia ekonomistów i rzeczywistość gospodarczą wokół nas. Czemuż?
U nas są same plusy
W wypowiedziach tychże ludzi było jeszcze coś, co mnie zastanowiło. Otóż można lekceważyć niebezpieczeństwo, ponieważ jest się niepoprawnym optymistą i we wszystkich sytuacjach człowiek stara się dostrzec jakieś plusy, będące osłodą dla gorzkich realiów. Tymczasem w oglądanych przeze mnie wypowiedziach, głównie młodych i bardzo młodych ludzi, przebijało zupełne nieliczenie się z realiami. Pytanie stawiane przez reportera było jasne: „Czy kryzys ekonomiczny ma wpływ na Pana/Pani codzienne życie i jakie jego skutki już Pan/Pani dostrzega?”. Jedna czy druga osoba dorosła lub w podeszłym wieku, biorąca udział w owej sondzie, wskazała na chociażby wzrost cen utrzymania mieszkania czy niektórych artykułów żywnościowych „codziennego użytku” przy zastoju w świadczeniach emerytalnych. W odpowiedziach zaś młodszej części naszego społeczeństwa tematy te w ogóle nie zaistniały. Symptomatycznymi zaś były trzy odpowiedzi. Otóż przedstawiciele młodzieży stwierdzili, że kryzysu nie ma, ponieważ oni sami są na utrzymaniu rodziny i nie martwią się o to, a poza tym częściej zajmuje ich rzeczywistość wirtualna w internecie, nie mówiąc już o tym, że zawsze jakoś sobie dadzą radę. Jeszcze ta ostatnia wypowiedź może być uznana za dobry prognostyk, świadczyłaby bowiem o kreatywności młodego pokolenia. Jednak i ona wpisuje się w pewną linię myślenia młodych ludzi, w której dominantą jest całkowite nieliczenie się z rzeczywistością. I nie jest to jakiś młodzieńczy idealizm.
Wiernych swoich pozasmuca, radość sprawi kretom
W tym nieliczeniu się z realiami nie ma „szaleństwa młodości”, wylatującej ponad poziomy, lecz raczej dokładne i całkowite zamknięcie się na to, co rzeczywiste. Unikanie kontaktu z realiami przy zagłębianiu się w świat wirtualny lub scedowaniu odpowiedzialności za utrzymanie na swoich rodziców staje się doskonałą przestrzenią do rodzenia się ideologii. Nie od dzisiaj wiadomo, że stworzona w polskiej (ale nie tylko) polityce zasłona PR przenosi walkę polityczną z realności do świata ideologicznego. Rzeczywistość bowiem domaga się uzasadnienia realnego dla głoszonych tez czy poglądów i stanowi doskonałą ścianę, o którą rozbijają się nawiedzone pomysły ludzkie. Ideologia tymczasem kieruje się heglowską zasadą: „Tym gorzej dla faktów!”. Nawet w naszych codziennych debatach możemy zauważyć, jak wiele osób, kierując się wykreowanymi we własnych oczach ideami, nawet w obliczu niezbitych dowodów potrafi powiedzieć, że i tak wie swoje, a poza tym najważniejsze jest to, co się komu podoba. Przelanie odpowiedzialności za swoje życie na rodziców, którzy utrzymują młodego człowieka, oraz uznanie za realne tego, co jest tylko wytworem sprawnych informatyków sprawia, że nikną z młodego życia dwie zasadnicze dla samodzielności sprawy: prawda i odpowiedzialność za siebie. Na ich miejsce wchodzą natomiast przyjemność i zabawa. Analizując swego czasu zachowanie się młodych ludzi pod smoleńskim krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, wiele osób zastanawiało się, jak wielkie przewartościowanie musiało dokonać się w młodych intelektach, że potrafią oni tak straszliwie obchodzić się z religijnymi symbolami, nie mówiąc już o podejściu do starszych. Tymczasem odpowiedź znajduje się właśnie w owej podmianie zasadniczych odniesień do tego, co realne. Prawda i odpowiedzialność za siebie są jedyną podstawą, która pozwala młodym (i nie tylko) stawiać sobie wymagania, tymczasem ów prymitywny ludyzm połączony z prymatem nierzeczywistości wobec realiów łamie wszelkie bariery i granice, bo doznanie przyjemności poszukuje coraz to nowych i mocniejszych podniet.
Co to będzie, gdy słoneczko zajdzie za daleko…
Wielu spośród analityków współczesnych realiów politycznych zwraca uwagę na niebezpieczeństwo zwasalizowania naszego kraju przez inne państwa czy też podmioty międzynarodowe (liczni uważają, że to już nastąpiło). Mając jednak na uwadze, iż jesteśmy państwem, w którym zasadą wyboru władz jest demokratyczne głosowanie, można pokusić się o pytanie, jak mogło dojść do tego. Przecież normalnie myślący ludzie, dostrzegając to, co się dzieje, powinni wyciągnąć wnioski i odsunąć od władzy tych, którzy są za to odpowiedzialni, nie mówiąc już o sprawcach kłopotów ekonomicznych (a te mogą stać się jeszcze większe, gdy wyjdą na jaw przekręty związane z dystrybucją środków unijnych). Problem w tym rozumowaniu tkwi w sformułowaniu „normalnie myślący”. Wspomniany w skeczu Z. Laskowika i B. Smolenia faraon Ramzes był tym władcą Egiptu, który zniewolił Żydów. Skoro jego starszy brat, Kryzys, żyje nadal, to wydaje się, iż owa niewola trwa, i wbrew słowom natchnionym dotyczy nie Narodu Wybranego. Niewola wszak rozpoczyna się zawsze w ludzkim intelekcie. Rozwiązaniem na ciężkie czasy, które zapewne są przed nami, jest wypisanie na wszelakich sztandarach dwóch słów: prawda i odpowiedzialność. Problem w tym, że za te słowa Sokratesa demokracja ateńska skazała na śmierć. A potem legła w gruzach.
Ks. Jacek Świątek