Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Strategia marności

Tomasz z Akwinu, wspominając o specyfice człowieka wśród innych stworzeń, zwracał uwagę na mowę, widząc w niej dowód na to, iż rzeczywiście przerastamy każdy inny istniejący w tym świecie byt.

Widział w niej jednakże nie tyle narzędzie sprawnego przekazywania informacji, ile raczej sposób na tworzenie wspólnoty - komunii poprzez udzielanie sobie wzajemnie dobra. Porozumiewający się za pomocą mowy ludzie nie tylko informują o swoich przeżyciach czy też o możliwych niebezpieczeństwach kryjących się w tym świecie, ile raczej przyczyniają do tworzenia w drugim właściwego obrazu świata, pozwalającego dobrze żyć i dążyć do ostatecznego celu naszej ludzkiej egzystencji. O ile na kanwie dzisiejszego świata i sposobów korzystania z daru mowy przez ludzi można by cokolwiek zakwestionować optymizm Akwinaty, to zasadniczego rysu jego intuicji nie można zanegować. Istotnie bowiem, wytworzony pod wpływem słownego przekazu obraz świata czyni innych dobrymi lub złymi. Pod jego wpływem wszak człowiek podejmuje nie tylko decyzje mało znaczące, które zawsze można usprawiedliwić jako pomyłkę, lecz także w zasadniczych i najważniejszych życiowych wyborach, decydujących o życiu własnym i innych, kieruje się obrazem świata posiadanym we własnym intelekcie.

Od niego więc zależy praktycznie wszystko, a zwłaszcza jakość życia, czyli jego dobro lub zło.

 

Grożenie paluszkiem kontra stosy

Trochę bez echa przeszło w naszej ojczyźnie podpisanie przez gubernatora Nowego Jorku Mario Cuomo nowego prawa aborcyjnego zezwalającego na dokonywanie zabójstwa dziecka nienarodzonego praktycznie aż do końca ciąży, czyli do dziewiątego miesiąca po poczęciu. Prawo to dodatkowo nakazuje w przypadku, gdy abortowane dziecko przeżyje, pozostawienie go i nieudzielanie mu pomocy do przeżycia, tak aby zmarło. Barbarzyńskość tego prawnego uregulowania jest jasna dla każdego, kto tylko umie czytać i rozumie znaczenie podstawowych słów. Niejednemu kojarzyć się może z jamami Apothetai w pobliżu Tajgetu, gdzie zgodnie z przekazem Plutarcha z Cheronei starożytni Spartanie mieli pozostawiać na pewną śmierć nowo narodzone dzieci, jeśli nie spełniały ustalonych kryteriów zdrowia i zdolności do życia. Zresztą bezpośrednio po podpisaniu przez Cuomo owego prawa nawet zwolennicy tzw. łagodnego prawa aborcyjnego określili legislacyjne rozwiązanie jako spuściznę nazistowskich Niemiec. Natychmiast też pojawiły się wezwania, formułowane przez liderów różnych organizacji i stowarzyszeń katolickich, by władze kościelne oficjalnie ekskomunikowały Mario Cuomo, który oficjalnie określał siebie jako katolika. Zwracano przy tym uwagę nie tylko na samo uregulowanie prawne, lecz również na celebracyjną oprawę samego aktu jego podpisania, którego dokonywano pośród żartów, śmiechów, owacji na stojąco i opowiadania dowcipów, jakby był to gala wręczania Oscarów czy innych celebryckich nagród. Odpowiedź Kościoła hierarchicznego jednak mogła nie tylko zadziwić, lecz przede wszystkim wprawić w osłupienie niejedną osobę myślącą. Otóż kard. Timothy Dolan w wywiadzie udzielonym CNN zanegował potrzebę ekskomunikowania gubernatora i innych osób popierających wprowadzone prawo, a jako uzasadnienie podał cztery powody: po pierwsze jego zdaniem ekskomunika nie powinna być rodzajem broni, a domagający się jej sami podszyci są strachem bądź frustracjami; po drugie ekskomunika – zdaniem prawników kanonistów – nie jest właściwą odpowiedzią na działania zwolenników aborcji; po trzecie sam kardynał powinien pofatygować się do gubernatora i przeprowadzić z nim rozmowę duszpasterską, upominająca go; po czwarte (i to jest dla mnie hit!) ekskomunika byłaby nieefektywna, a dla przeciwników Kościoła stałaby się amunicją przeciw niemu. Przepraszam, ale kiedy usłyszałem ten ostatni argument, przypomniała mi się postać pewnego skrzypka z filmu „Zakazane piosenki”, który swój brak działania przeciw okupantom uzasadniał stwierdzenie, że on się nie boi, tylko jest ostrożny. Zamiast jasnego stanowiska, opartego na prawdzie i stanowiącego jej obronę, uzyskaliśmy nie tylko kunktatorstwo polityczne, ale również kolejny atak na obrońców prawa do życia dla nienarodzonych. Jaki więc obraz prawdy powstanie w umysłach odbiorców tychże zdań kardynała i jak będzie on wpływał na ich życie?

 

Z czego ten smród?

Na naszym polskim podwórku z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia, gdy w czerwcu 2008 r. część środowisk pro-life domagała się ekskomuniki dla minister Ewy Kopacz, która wskazała 14-latce z Lublina szpital, w którym dokonano by aborcji na jej nienarodzonym dziecku. Pomijam fakt, że późniejsze doniesienia medialne wyraźnie wykazały, że sama dziewczyna chciała urodzić swoje dziecko, a wszelkie działania podjęte zostały przez jej matkę. Swoją drogą, widziałem w internecie nagranie, na którym pewna dość nowocześnie, a zarazem nobliwie wyglądająca pani nauczycielka na panelu dyskusyjnym ZNP perorowała, że dzisiejszej szkole na drodze do świetlanego kształtowania dzieci i młodzieży stoją… zapyziali rodzice, którzy niweczą skargami do różnych instytucji pracę pedagogiczną. Ciekawe, czy w przypadku z 2008 r. powiedziałaby to samo? Wracając jednak do pani Kopacz, jasnym się staje, że brak należytej reakcji ze strony władz duchownych w tamtym okresie zaowocował przypowieściami o naftalinie z ubiegłego tygodnia. Stanowił on po prostu przyzwolenie na przesuwanie granicy w działaniach polityczno-prawnych, które podejmowano, licząc na ciągłe milczenie Kościoła. Brak jasnych wypowiedzi staje się bowiem przyzwalającym milczeniem. Być może powodem jest kunktatorskie rozgrywanie rozmaitych spraw, jednakże na ołtarzu „efektywności” nie można złożyć prawdy, której depozytariuszem jest Kościół. W innym wypadku będzie jak w życiu: ludzie się rozejdą, a smród pozostanie.

 

Zaklinanie – czarowanie

Zapewne niektórzy wytkną mi, że czasie powrotu z ostatnich Światowych Dni Młodzieży papież Franciszek wyznał, że w konfesjonale zrozumiał dramat aborcji i nie był skory do oceniania osoby, która jej dokonała. Być może, lecz w tym kontekście warto zadać sobie dwa pytania: pierwsze – o dramat dziecka, które nie może jeszcze mówić i być może dlatego nie jest tak „dramatyczne” w swoim przekazie, i drugie – czy przeżycia sprawcy umniejszają zło, którego on dokonał? Niestety, prawda jest zerojedynkowa i każda półprawda jest całym fałszem.

Ks. Jacek Świątek