Diecezja
Sanktuarium w Kodniu
Sanktuarium w Kodniu

Studnia, wiadro i woda

Za nami pierwsze w tym roku w Kodniu Czuwanie Młodych na Granicy. Tematem spotkania była miłość Chrystusa i jej ślady w naszej rzeczywistości.

Gościem czuwania był ks. dr Piotr Jarosiewicz, duszpasterz młodzieży z diecezji drohiczyńskiej. Kapłan zaczął konferencję od nawiązania do filmu „Most” opowiadającego o operatorze mostu zwodzonego, który poświęcił syna, aby uratować ludzi podróżujących pociągiem. Tę fabułę można odnieść do Boga Ojca, który również zgodził się na śmierć Syna, by ocalić ludzi. Resztę konferencji ks. Piotr oparł na spostrzeżeniu św. Teresy Wielkiej.

Mówiła ona, że Chrystus każdego z nas chce wypełnić swoją miłością.Aby to zobrazować, użyła prostego porównania.

– Wyobraźcie sobie, że macie studnię, wiadro i wodę. Studnia to Kościół, wiadro to my, a woda to Bóg. Pokażę wam trzy obrazy. Pierwszy: wiadro stoi obok studni. Znam taki widok z domu mojej babci. Razem z braćmi strzelaliśmy piłką do takiego pustego wiadra. Babcia wtedy krzyczała i mówiła, że nie służy ono do takich rzeczy. Tak, my, którzy mamy napełniać się Bogiem, bardzo często napełniamy się grzechem. Tylko co potem damy tym, których kochamy? Co da najbliższym alkoholik? W życiu ważne jest, by bardziej chcieć Boga niż grzechu, ale czy my tak umiemy? Nasze osobiste doświadczenie Boga zależy od głębokości naszych pragnień – tłumaczył ks. P. Jarosiewicz.

 

Odnaleźć Miłość

Drugi obraz dotyczył wiadra wrzuconego do studni, otoczonego z zewnątrz wodą, ale pustego w środku. – Przyjeżdżamy tu, do Kodnia, ale czy wyjedziemy napełnieni Bogiem? Nam naprawdę grozi pusta religijność. Jeśli nie chcę napełniać się Bogiem, co dam innym? – pytał kapłan.

Trzeci obraz to wiadro zanurzone w wodzie. – Trzeba nam porzucić różne „miłości” tego świata i zanurzyć się w Miłość nie z tego świata! Benedykt XVI mówił, że każdy z nas powinien mieć swoje osobiste doświadczenie Boga. Bóg postara się o to, byś Go spotkał, ale ważne jest, jak Ty mu na to odpowiesz – mówił ks. Piotr. Aby to zobrazować, opowiedział o Krzysztofie, niedzielnym katoliku, który załamał się po niepomyślnej diagnozie. Zatopiony w lęku, przyszedł na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Tam wziął karteczkę z cytatem z Pisma Świętego. Cały czas chodził skulony ze strachu. Kiedy na kartce przeczytał: „Nie lękaj się, byłeś obumarły, jesteś żyjący”, nagle się wyprostował i zaczął normalnie funkcjonować. – Potem otrzymał telefon od lekarza. Okazało się, że guz, który miał na nerce, nie jest złośliwy i nie ma potrzeby operacji. Krzysztof po tym wszystkim powiedział mi: „Czytam codziennie Pismo Święte, nic nie rozumiem, ale czytam, bo ono dało mi życie”. O takie doświadczenie Boga chodzi! – podkreślał duszpasterz młodych.

 

Smaki i bez-smaki

Ks. P. Jarosiewicz zaznaczał, że potrzebujemy skonfrontować racje tego świata z prawdą Jezusa. – Jesteśmy przesiąknięci tymi pierwszymi. Często nawet zgadzamy się z tym, co proponuje i mówi Chrystus, ale powtarzamy, że nie damy rady wyjść ze swego grzechu, że nie potrafimy się z niego szczerze wyspowiadać. Tak, sami nie damy rady, ale Chrystus chce nas przetapiać przez modlitwę, sakramenty, Eucharystię. Nie przyjechałem tu po to, by mówić wam, jak żyć. Wy to wiecie. Przyjechałem, by pokazać, że Chrystus jest miłością większą niż wszystkie „miłości” tego świata – podkreślał ks. Piotr.

W programie czuwania było też świadectwo, adoracja i Msza św. W homilii ks. P. Jarosiewicz opowiadał o trzech etapach w życiu duchowym. Odniósł je do manny, o której w Starym Testamencie czytamy, że raz w ogóle nie miała smaku, innym razem przypominała smak mleka i miodu albo nawet smakowała każdemu inaczej.

– Jak zaczniesz wychodzić z niewoli grzechu, nastąpi taki moment, że nic ci nie będzie smakować – ani modlitwa, ani Msza. Takie bezsmakowe okresy będą też np. w małżeństwie, kapłaństwie czy w szkole. Wtedy dużo osób się od Boga odwraca. Będzie też tak, że rzeczywistość będzie słodka. Jako młody chłopak na potęgę grałem w gry komputerowe. Nie uczyłem się w ogóle. Mama nakazała, bym po tyle samo czasu przeznaczał na grę i na naukę. I nauka wtedy zaczęła mi smakować. Robię tak do dziś i ciągle się rozwijam – zaznaczał kapłan.

Na końcu opowiedział o tym, jak „złapał” smak Różańca. Choć odmawiał go przez całe życie, jego wartość odkrył, gdy niespodziewanie na Jasnej Górze był świadkiem demonicznego dręczenia nastolatki. – Dziś mam doświadczenie Boga, który mnie podnosi, błogosławi i posyła – podsumowywał kapłan.

Kolejne czuwanie już w trzeci piątek lutego.

AWAW