Diecezja

Św. Andrzej Bobola w nadbużańskim mieście

Kościoły, do których wprowadza się relikwie św. Andrzeja Boboli, zabezpieczają wschodnią granicę Polski - mówił ks. prałat Józef Niżnik podczas instalacji relikwii patrona Polski w parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie.

Uroczyste przyjęcie i instalacja relikwii jezuity zwanego apostołem Pińska i Polesia miały miejsce 9 listopada. Do tego wydarzenia wierni przygotowywali się poprzez nowennę ku czci świętego oraz modlitwy w intencji ojczyzny i pokoju na świecie wznoszone przez jego wstawiennictwo. - Św. A. Bobola był w Kodniu. Stamtąd do Włodawy niedaleko; zapewne przebywał i w tych okolicach. Jego orędzie, które Bóg przesyła dla narodu polskiego, przedstawi świadek spotkań z tym świętym - mówił dziekan dekanatu włodawskiego, proboszcz parafii NSJ ks. kan. Marek Kot.

Bóg upomniał się o świętego

Własnym doświadczeniem objawień ks. prałat J. Niżnik, kustosz sanktuarium św. A. Boboli w Strachocinie, dzielił się z wiernymi w czasie Mszy 9 i 10 listopada. Podczas sobotniej Eucharystii, kiedy do świątyni zostały wprowadzone relikwie, mówił o dziejach kultu jezuity. – Gdyby nie było interwencji z nieba, a Bóg nie pozwolił Andrzejowi ukazać się po śmierci, dzisiaj nie znalibyśmy Boboli – zauważył ksiądz prałat. Przybliżył daty i wydarzenia, wskazujące na Boże działanie, przede wszystkim na pierwsze objawienie świętego w 1702 r. w Pińsku, w miejscu, gdzie złożono trumnę z jego ciałem. Kiedy w obliczu zbliżających się wojsk szwedzkich ówczesny rektor kolegium jezuickiego o. Marcin Godebski zastanawiał się, kto mógłby uratować Polskę przed wrogami, 16 kwietnia w jego celi ukazał mu się Bobola. Zmarły 45 lat wcześniej kapłan polecił współbraciom odszukanie jego trumny w podziemiach kościoła, co było warunkiem ocalenia przed Szwedami. Jezuici posłuchali polecenia i odnaleźli jego ciało zachowane od rozkładu. Miasto zostało uratowane.

Kolejne objawienie miało miejsce w Wilnie, miejscu jego święceń kapłańskich, w 1819 r. Bobola ukazał się o. Alojzemu Korzeniewskiemu, dominikaninowi, przepowiadając wskrzeszenie Polski, która była wówczas pod zaborami oraz to, że zostanie jej patronem.

 

Osobiste świadectwo

Kustosz strachocińskiego sanktuarium dał również świadectwo osobistych spotkań ze świętym jezuitą. W nocy z 10 na 11 września 1983 r. po raz pierwszy przyszedł do niego ksiądz, który pojawiał się także później, zawsze o 2.10. – Po czterech latach odważyłem się go zapytać: „Kim jesteś i jak ci pomóc?”. 16 maja 1987 r. powiedział: „Jestem św. A. Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie” – opowiadał ks. J. Niżnik. O wydarzeniach poinformował ówczesnego ordynariusza przemyskiego bp. Ignacego Tokarczuka, który polecił zbadanie sprawy jezuitom w Warszawie. Po wydaniu przez nich pozytywnej opinii, w 1988 r. bp I. Tokarczuk wprowadził relikwie św. Andrzeja do kościoła w Strachocinie. Wtedy rozpoczął się tam oficjalny kult patrona Polski. Ks. J. Niżnik dynamicznie włączył się w jego rozwój.

W czasie kazań we włodawskiej świątyni zachęcał do modlitwy i otwarcia się na działanie Jezusa, a także do naśladowania cnót św. Andrzeja, którego podał za wzór prawdziwego chrześcijańskiego życia. Wskazał, że trudności na drodze wiary są świadectwem miłości Boga względem człowieka. – Krzyże, których doświadczamy, to zaproszenie Pana do tego, abyśmy weszli z Nim w większą przyjaźń. Uczcie się od Boboli – zaznaczył. Zapraszał także do modlitwy za ojczyznę za przyczyną tego świętego, który uratował Pińsk przed najazdem Szwedów. Natomiast w 1920 r. ocalił Warszawę przed napaścią bolszewików – w stolicy odmawiana była nowenna do św. Andrzeja, a zwycięska bitwa, tzw. cud nad Wisłą, rozegrała się w ostatnim dniu tej modlitwy. Jest on orędownikiem także na czasy współczesne. – Cieszę się, że wschodnią granicę Polski zabezpieczają kościoły, do których wprowadza się relikwie św. Andrzeja – podkreślił kustosz strachocińskiego sanktuarium.

Po 11 listopada relikwie patrona Polski zostały przeniesione do kaplicy adoracji kościoła NSJ.

JS